Forum www.twilight2009.fora.pl Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Więzy krwi by Annie
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.twilight2009.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Annie
Moderator
Moderator



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Sob 17:43, 27 Cze 2009    Temat postu: Więzy krwi by Annie

Otóż, niektórzy zapewne znają moje wypociny, jednak postanowiłam was jeszcze pozanudzać i dodam tu również swoje opowiadanko. Zapraszamd o lektury Wink


Rozdział I : Spotkanie

Szłam wolno. Byleby tylko nie wzbudzać żadnych podejrzeń... Jednak te głosy. Te wszechobecne głosy mnie dobijały. Były jak mnóstwo szpilek, ostrych szpilek, wbijanych w mój umysł. Niekiedy miałam wrażenie, że moja głowa zaraz eksploduje od tego hałasu. Usłyszałam po raz setny moje imię: Kimberly. Wypowiadała je w myślach jakaś przeciętna szatynka o brązowych oczach. Zabawne, z jaką łatwością przychodziło mi w ciągu ułamku sekundy, dostrzeganie tylu szczegółów, ile zwykły śmiertelnik nie wyłapałby w ciągu minuty. To było często naprawdę śmieszne.
Zaraz po jej westchnięciu odezwało się też parę innych głosów. Tym razem byli to chłopcy z najstarszej klasy, którzy uważali mnie za swoje bóstwo. No tak, poniekąd byłam bóstwem. Ale także zupełnie inna. Ja i moje rodzeństwo różniliśmy się wieloma cechami od zwykłych ludzi. Po pierwsze, nie byliśmy biologicznym rodzeństwem. Ale najbardziej oczywistą cechą było to, że nie zaliczaliśmy się do, jakże obszernego grona - ludzi - a wampirów. Tak, tak. Takie stwory nie istnieją. Też tak kiedyś myślałam... do czasu, aż się sama nie stałam takim potworem.
Podobno byłam nieziemsko piękna, jednak ja sama nie mogłam w sobie dostrzec ani krzty piękności. Podobno moje oczy świeciły radością i blaskiem w pewien szczególny, bursztynowy sposób. Jednak ja nigdy tak na siebie nie patrzyłam. Miałam na sumieniu za dużo osób, żeby zachwycać się swoim wyglądem i kusić następne ofiary... Kiedyś byłam taka próżna. Kiedyś kusiłam swoim wyglądem przyszłe ofiary. Ale to dawno i nieprawda. Miałam zamiar z tym skończyć. Właściwie to nawet odcięłam się od własnej rodziny. Byłam pięknym wyrzutkiem...
- Kimberly - wyrwał mnie tym razem z zamyślenia czyjś nieznajomy głos.
- Tak?
- Cześć, nazywam się Paul. Może... - chłopak o śniadej skórze i intensywnie zielonych oczach, myślał nad tym, jak się mnie o coś zapytać. Nie musiałam wytężać swego daru, by usłyszeć, jak w myślach układa zdanie.
Kolejna ofiara losu, z której potem będą się nabijać kumple. Byłam w drugiej klasie liceum. Co tak wszystkich do mnie przyciągało? "Zwykła" drugoklasistka. Z mocnym naciskiem na słowo "zwykła".
- Może usiadłabyś ze mną dziś na matematyce? - wykrztusił cicho.
- Yhh. Koledzy ci nie powiedzieli, że wolę siedzieć sama? Człowieku, znajdź sobie inny obiekt westchnień... - odparłam bezczelnie i trochę zdawkowo. Po raz kolejny udowodniłam, jak bardzo nienawidziłam siebie oraz całego świata. Byłam rozpuszczonym i bezczelnym bachorem. Tak, byłam. Bo teraz mam całą wieczność by się zmienić... Jasne, jakby to było takie proste.
- Kim, chodźmy. - Poczułam czyjś dotyk na ramionach. Tak, to był Tom, mój "starszy" brat, choć tak praktycznie to ja byłam starsza. Taa, on miał "tylko" sto trzydzieści dwa lata, a ja "już" sto pięćdziesiąt cztery.
- Ok.
Pociągnął mnie za sobą pod klasę.
- Bądź grzeczna, bo na matmie nie ma cię kto kontrolować. - Zaśmiał się cicho.
- Obiecuję nikogo nie zabić wzrokiem - ach, ten mój sarkazm.

I tak oto przenudziłam się całą godzinę. Ten materiał przerabiałam już chyba ze sto razy. Czemu kadra pedagogiczna na świecie nie może ustalić czegoś nowego? Cały czas te same teorie. Masakra normalnie.
I znów głosy. Wszyscy myśleli o nadchodzącej dyskotece szkolnej. No oczywiście. Kto był tematem głównych spekulacji? JA... No bo któż by inny. Z kim pójdę, czy w ogóle pójdę, jak się ubiorę, czym podjadę, itp. Ludzie to naprawdę dziwna rasa. Przez chwilę przemknęła mi myśl o tym, że może jednak nie przyjdę.., Nieee, tego bym nie mogła zrobić największej plotkarze w szkole. Jennifer, to ona mnie najbardziej denerwowała w tej szkole. Już chyba z tysiąc razy przeczytałam w myślach innych uczniów, że jestem nałogową alkoholiczką, ćpunką i maniakalnie podcinam sobie żyły. Może by im sobie coś podcięła, gdybym miała tam jeszcze krew...
Dzwonek. No wreszcie. Wyszłam z klasy i po prostu oniemiałam. Wpadłam na zabójczo przystojnego chłopaka. Jak mniemałam był Indianinem, ponieważ jego skóra miała inny kolor niż zwykłego, przeciętnego Amerykanina. Jego uroda zwaliła mnie z nóg. Nie wiedziałam, że śmiertelnik może być aż tak piękny. Przez chwilę stwierdziłam, że śnię. Ale nie, to nie był sen, bo zaraz obok mnie zjawiła się Lindsay, starsza siostra.
- Co jest? - zapytała się, widząc, że wgapiam swoje wielkie oczy w stojącego po drugiej stronie korytarza Indianina.
- Kkkttoooo to... jest?? - wykrztusiłam z trudem.
- Hmmm... - Lindsay myślała intensywnie. Ona również posiadała dar. Potrafiła po spojrzeniu na kogoś wyłapać wszystkie informacje na jego temat. Nigdy nie rozumiałam do końca tego daru, ale zawsze się nabijałam, że wygląda to jakby była małym komputerowym hakerem, włamującym się do federalnej bazy danych. Było to zabawne, gdy tak wertowała w myślach wszystkie dane na jego temat.
- Nazywa się Bobby Silver i mieszka gdzieś na wybrzeżu.
Jego osoba coraz bardziej mnie interesowała, ale stwierdziłam, że lepiej będzie, gdy już wrócimy do domu i tam oddam się rozmyślaniom o tym nowym...
- Chodźmy już. Nie podoba mi się ten typek - stwierdziłam.
Mam całkiem odmienne zdanie, pomyślała przelotnie Lindsay i zaraz znalazłyśmy się w moim sportowym, różowym audi A3. Kolejna rzecz, która ewidentnie zwracała na mnie uwagę. Ja chyba naprawdę to lubię, choć sama sobie przeczę.

Koniec części I.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Moderator
Moderator



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pon 11:18, 03 Sie 2009    Temat postu:

Rozdział II: Myślę i myślę, że nic nie wymyślę...

Tyle myśli cisnęło mi się do głowy. I nie były to tylko moje myśli. Bałam się tego, co miało nadejść. Bałam się, choć nie wiedziałam co to takiego ma być. Czułam, jak osoba Booby'iego Silvera mnie strasznie przyciąga, ale wiedziałam też, że powinnam się trzymać od niego z daleka.
- Kim? Mogłabyś tak łaskawie zacząć się ruszać, bo zaczynasz przypominać kawałek zamrożonej skały - powiedział zirytowany Jake, kolejny "starszy" brat, który akurat był starszy. Łał, miał całe dwieście lat.
- Przeszkadzam ci? - zapytałam ironicznie.
- Nie, wcale. Tylko siedzisz na środku salonu i patrzysz się od czterech godzin w okno oraz las. Jak mniemam kogoś podsłuchujesz albo rozmyślasz o KIMŚ...
- Tak długo? - Faktycznie, pomyślałam po chwili. Przecież dla mnie czas nie miał większego znaczenia.
Nie wiedziałam, że byłam w stanie siedzieć tyle i rozmyślać o jakimś zupełnie obcym chłopaku, który właśnie pojawił się u mnie w szkole. To było naprawdę dziwne.
Znowu zastygłaś - usłyszałam w swojej głowie głos Lindsay.
- Dacie mi spokój? - krzyknęłam i wychodząc z pokoju, wpadłam prosto na ojca, który przygarnął mnie do swojej "rodziny", gdy tego potrzebowałam. W każdym razie wpadłam na Josepha. Pracuje w pobliskim szpitalu. Ceniony chirurg oraz onkolog. Jest naprawdę dobrym człowiekiem, a raczej wampirem.
- Sorry - wykrztusiłam i wybiegłam z domu.
Gdy tak biegłam, usłyszałam w myślach mnóstwo pytań oraz ostrzeżeń: Co się stało? Jeśli coś jest nie tak, możesz przyjść i mi powiedzieć? Nie przekraczaj granicy naszego terytorium! Nie oddalaj się za bardzo od domu. Pojawiło się nowe zagrożenie. Przy tym ostatnim gwałtownie przystanęłam. O mało nie wpadłam na drzewo.
Że co? Jakie zagrożenie? O co chodzi? Zawróciłam i powróciłam do domu.

- Joseph! - wrzasnęłam, wchodząc do kuchni. Byłam chyba najbardziej wybuchowym wampirem na świecie.
- Co się stało? - Od razu pojawiła się cała moja rodzina w komplecie. Od lewej stał Tom, Lindsay, Jake, Cormely, Lisa i Joseph.
- Jakie zagrożenie do cholery?
- Kimberly, spokojnie. - Podszedł do mnie Joseph i pogłaskał po policzku.
- O czym ona gada? Cornely, możesz to tak z grubsza nam wyjaśnić? - zapytał zirytowany Tom. Moja siostra miała podobny dar do mnie, tylko, że ja słyszałam wszystkie myśli, a ona mogła usłyszeć myśli tylko tej osoby, której spojrzała głęboko w oczy.
- Mamy problem i to spory - powiedziała, po chwili wpatrywania się w niebieskie tęczówki oczu Joseph'a.
- Czy ktoś z łaski swojej wreszcie raczy mi wytłumaczyć, co tu jest grane? - zapytał się Jake, który dopiero teraz, w zestawieniu z pozostałymi, wydał mi się przeogromny.

Po chwili wyjaśnień i kilku minutach milczenia, doszliśmy do ciekawych wniosków. Tyle myśli nam się kotłowało w głowach, że naprawdę nie wiedzieliśmy, co robić. Cornely co chwila zaglądała w nasze oczy, by odgadnąć o czym myślimy. Najczęściej jednak wgapiała się we mnie, gdyż poprzez to mogła słyszeć wszystkich.
- Nie ma mowy! - zaoponowałam, gdy Lindsay pomyślała o przeprowadzce. - Nie zgadzam się i koniec kropka - powiedziałam to, wystawiając język.
- Zostajemy i udajemy dalej normalną rodzinę. Ale... - Lisa zamyśliła się na chwilkę. Moja "mama" posiadała dar przeczuwania, czy jakaś decyzja może nam zaszkodzić lub pomóc. W pewnym sensie przypominało to trochę przewidywanie przyszłości, ale takie bardzo niejasne.
Jakby tak podliczyć nasze dary, to byliśmy jedną z najpotężniejszych rodzin niebieskich wampirów...

Ach, ten cały magiczny świat był tak bardzo skomplikowany. Wampiry czystej krwi nazywały się wampirami białymi i należeli do nich tacy jakby "królowie" naszej rasy. Posiadali oni najczęściej najsilniejsze możliwe dary. Ich księciem był niejaki Adam, który wraz z bratem Karolem i siostrą Haubrey stał na czele całego naszego światka. Kolejna rasą były wampiry żywiące się zarówno ludźmi, jak i innymi przedstawicielami ciepłokrwistych i należeli oni do grupy 'niebieskich'. Ostatnia grupą poddanych i pomiotów społeczeństwa wampirzego były wampiry czerwone. Często obłąkane, bez żadnych zdolności, żywiące się tylko i wyłącznie krwią ludzką. Byli oni poddanymi grupy 'białych', ponieważ tylko dzięki nim mogli w ogóle żyć.
Oczy 'królewskich' zawsze były piekielnie błękitne z odcieniami czerwieni, co przy wypiciu krwi ludzkiej dawało piękny, fascynujący fioletowy odcień. Też kiedyś taka byłam. Pochodziłam z tej koszmarnej rodziny. Ale teraz to się zmieniło, więc... My, czyli grupa 'niebieskich', nie żywiliśmy się ludzką krwią, więc nasze oczy miały odcień głębokiego morskiego. To bardzo pomagało w kontaktach z ludźmi, ale i tak większość sądziła, że nosimy niebieskie kontakty. Jednak ci z najniższej grupy mieli zupełnie czarne oczy. To było przerażające. Szczególnie jak na wampiry.

Ale teraz, gdy sobie przypomniałam dzieje wampirów, z powrotem do mojej głowy wkradł się Bobby Silver. Choć zupełnie nie wiedziałam, co on ma wspólnego z wampirami, z planowanymi bliskimi odwiedzinami naszych pobratymców z grupy czerwonej. Mieli się zjawić bardzo szybko. Obawiałam się ich. Wiedziałam, że nie przyjadą bez żadnego celu. To pewnie Adam ich po coś wysłał. Zastanawiało mnie tylko, po co. Od dawna wiedziałam, że mnie potrzebował, że mnie... kochał.
I znów ten słodki uśmiech Bobby'iego.
Co się ze mną do cholery dzieje? Nie mam pojęcia, ale to jest dziwne i przyjemne zarazem. Z jednej strony niebezpieczeństwo, obawa itp. a z drugiej Bobby Silver i wybrzeże...
Już nic nie rozumiem.
Koniec części II.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Init
Administrator
Administrator



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oc./Lbl.

PostWysłany: Wto 21:13, 18 Sie 2009    Temat postu:

Wreszcie na spokojnie przeczytałam...Oj, podoba mi się, dobrze piszesz;) Mam nadzieję, że dodasz cosik niedługo, pjooośem:) Rolling Eyes

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Moderator
Moderator



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Śro 19:37, 19 Sie 2009    Temat postu:

Rozdział III: Szkoła i ON
Poszłam następnego dnia do szkoły. Jak gdyby nigdy nic. Nie chciało mi się myśleć, a jak na złość mnóstwo osób robiło to za mnie. Miałam dość. Naprawdę chciałabym kiedyś przestać słyszeć to wszystko.
- Ciekawe co ona na siebie założy... - pomyślała Jennifer, głupia szkolna plotkara. - Może jakiś gotycki strój. Idiotka. - No tak. Zapomniałam, że byłam dziś ubrana od góry do dołu na czarno.
Odwróciłam się do niej i posłałam mrożące krew w żyłach spojrzenie. Wyraźnie się przestraszyła, bo od razu zawróciła i uciekła do łazienki. Jak ona mogła to w ogóle usłyszeć? Zastanawiała się jeszcze chwilę.
Byłam wściekła, zła i nieźle podirytowana. No pięknie. Teraz wszyscy będą gadać, że jestem jakaś chora psychicznie, bo czytam w myślach.
Nagle uderzyła mnie straszna woń. Musiałam przestać oddychać, bo najpewniej ruszyłabym od razu w jej kierunku. Spojrzałam się w kierunku Cornely. Ona również zakrywała usta dłonią, udając przy koleżankach, że jest jej niedobrze. Naprawdę zrobiło jej się słabo, ale przecież nie mogła powiedzieć tego głośno. W ogóle moje rodzeństwo było bardziej towarzyskie niż ja. Zawsze trzymałam się z dala od ludzi. To chyba dlatego, że nie chciałam więcej ofiar.
Gdy przebywałam w rodzinie królewskiej w Europie w Awignion, byłam wabikiem. To dzięki mnie do siedziby królewskiej przychodziły tłumy zwiedzających i to również dzięki mnie część z nich ginęła w "niewyjaśnionych" okolicznościach. To było straszne.
Pozwoliłam sobie na lekki oddech. Woń uderzyła we mnie jeszcze bardziej. Teraz zrozumiałam dlaczego. Obok mnie przechodził ten Indianin. Pachniał cudnie. Jak najlepszy człowiek chodzący po ziemi. Wszystkie moje zmysły mówiły mi, żeby do niego podejść i zagadać. To w końcu ja byłam wabikiem na ludzi, a nie on przynętą na stetryczałe wampiry. Jednak dalej stałam w miejscu. Nie mogłam się ruszyć. Nie zrobiłabym tego mojej rodzinie. Nie ma mowy.
Przysunęłam się blisko do ściany i złapałam kurczowo za ręce. Musiałam stamtąd wyjść. Musiałam... Postanowiłam odpłynąć w myślach innych. Słuchałam rozmyślań wszystkich dookoła, byleby się tylko uspokoić. Podsłuchałam jak Jennifer i Laura zastanawiały się nad jutrzejszą klasówką. Dobrze, że sobie przypomniałam, chociaż i tak nie potrzebowałam się uczyć. Potem usłyszałam głos Paula, niskiego chłopaka z drużyny koszykarzy. Cóż za paradoks. Przewróciłam mimowolnie oczami, gdy układał zdanie i podchodził do mnie. No tak, szkolny bal miał się odbyć już za tydzień. Czy wszyscy ludzcy chłopacy musieli być tacy dziwni? Czy to może ze mną było coś nie tak, skoro w nikim się jeszcze nie zakochałam przez te sto pięćdziesiąt cztery lata?
Z czystej ciekawości postanowiłam spróbować podsłuchać "obiekt mojej fascynacji". Jego myśli były jakby za mgłą, bardzo niejasne do odczytania. Ta osoba mnie coraz bardziej ciekawiła. Kim on, do cholery, jest?! Przecież mogłam czytać w myślach każdemu. Każdemu! I zawsze były to myśli jasne, a tu wyłapywałam jedynie skrawki.
Poczułam, że Paul szedł w moją stroną. Odkleiłam się od ściany i przybrałam normalny wyraz twarzy.
- Cześć, piękna - powiedział z radością w głosie, gdy spostrzegł, że kiedy on podchodził, ja zmieniłam wyraz twarzy.
- Nigdy się nie poddajesz, co? - zapytałam z ironią w głosie i ruszyłam w przeciwnym kierunku.
Od razu do mnie dobiegł i zaczął dalej mówić: - Szczerze mówiąc to nie.
- Lubisz się rozczarowywać, co?
Cisza. To był cios poniżej pasa. Paul stanął jak wryty i już nie podążał za mną. Dotarłam do klasy. Doznałam lekkiego szoku, gdy zobaczyłam na swoim miejscu Bobby'iego Silvera.
Bałam się odezwać, żeby tylko znowu nie zawładnęła mną ta cudowna woń. Ale przypomniałam sobie, że to ja jestem wabikiem, nie on.
- Cześć - odezwałam się słodkim głosem.
Chłopaka oniemiało. Być może nigdy nie słyszał wcześniej tego typu głosu.
- Łał.
- Coś nie tak?
- Nie nic, tylko... Ehh... Masz piękny głos. Powinnaś nagrać płytę.
- Że co? - Łowca talentów normalnie się znalazł. Przewróciłam swoimi niebieskimi oczami.
- Powiedziałem, że masz śliczny, mocny głos.
- To akurat wiem - rzuciłam z sarkazmem.
- Charakterek też masz. - Odgarnął swoje ciemne włosy do ramion na bok. To było dziwne, ale w sali od fizyki w ogóle nie czułam jego zapachu. Nic nie czułam. Ale to chyba była prędzej wina tego, że nie oddychałam.
- Yhh - jęknęłam i zaczerpnęłam powietrza. Jego woń uderzyła we mnie niczym narkotyk.
- Coś nie tak? Oddychasz bardzo niemiarowo... Może źle się czujesz? - Urzekła mnie ta jego opiekuńczość do co dopiero poznanej dziewczyny - wampirzycy.
Gdybym mu nie odpowiedziała, uznałby to za niegrzeczne. Musisz się powstrzymać - powtarzałam sobie w kółko. Moja silna wola zaskakiwała już wcześniej w mej zamierzchłej przeszłości. W Awignion.
- Czasem tak mam - starałam się mówić bardzo powoli i spokojnie. Zaczęłam oddychać miarowo i powoli przyzwyczajałam się do tego tak silnie bijącego zapachu.
- Może to astma?
- Nie sądzę - powiedziałam.
- A właśnie. To jak się zdaje twoje miejsce. Przepraszam, że je zająłem, ale możesz usiąść obok. - Uśmiechnął się do mnie przyjaźnie.
Czy on był ślepy? Albo chory na umyśle? Czy nie widział, że jestem bardzo niebezpieczna? Głupek - pomyślałam.
- Jasne, nie ma problemu.
Usiadłam obok i już do końca lekcji się nie odzywaliśmy.
Koniec części III


Cool prosze bardzo, Init.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Init
Administrator
Administrator



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oc./Lbl.

PostWysłany: Śro 21:00, 19 Sie 2009    Temat postu:

Gracjeee..xD Hm..Tak sobie kombinuję, że swoje chyba też zacznę tu umieszczać w postach...Chociaż ostatnio trochę gorzej szło mi pisanie z pewnych smutnych powodów...Ale...Show must go on:)
I już będę spokojnie czekać na nowy rozdział Rolling Eyes (<krzyżuje palce> Rolling Eyes )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Moderator
Moderator



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Śro 21:07, 19 Sie 2009    Temat postu:

Też wstawiaj w postach.. KONIECZNIE!


Zaspokoić cię kolejnym rozdziałem, czy cię przetrzymać na głodzie? Cool


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Init
Administrator
Administrator



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oc./Lbl.

PostWysłany: Śro 21:37, 19 Sie 2009    Temat postu:

Nie lubię mieć wszystkiego od razu na tacy xD
Muszę pożyć chwilę w nieświadomości xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Moderator
Moderator



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Czw 19:28, 20 Sie 2009    Temat postu:

Wiesz, tego jest 18 części Laughing Więc moze dam kolejny rozdział:

Rozdział IV Nieoczekiwany zbieg wydarzeń.
Byłam głodna. Bardzo głodna. A raczej spragniona. Jeść!!!-wrzasnęłam w myślach. Musiałam czekać na Lisę, która wracała z miasta, by wraz z nia udać sie na polowanie. To było naprawdę dziwne. Ona, pomimo tego, że była baardzo głodna, nigdy by się nie rzuciła na ludzi. No tak, 400 lat praktyki. Zapomniałam.
Przewróciłam oczami i usłyszałam jak Lisa wjeżdża na parking swoim niebieskim Porshe 911 Careera.
-Przepraszam, że musiałaś tyle czekać. Pewnie jesteś już bardzo głodna. Chodźmy.
Lisa najczęściej ze mną polowała, ponieważ mnie "pilnowała". Sama nigdy nie wypuściłabym się na polowanie.
Ruszyłyśmy w kierunku lasu. Od razu złapałam zapach jelenia. Uwielbiałam te zwierzaki. Były bardzo smaczne, oczywiście jak na zwierzęta.
-Idę, spotkajmy się za godzinę przy wodospadzie. I pobiegłam w kierunku mojej ofiary.
Krew była fantastyczna. Taka ciepła.
Gdy już byłam najedzona, poczułam inną woń. O wiele słodszą od zwierzęcej. Nie.. Jęknęłam w myślach. Czemu ludzie pchali się zawsze tam gdzie nie trzeba.
Jednak tuż obok tej cudnej woni, rozpoznałam zapach niedźwiedzia. Ten ktoś mógł być w niebezpieczeństwie! Trzeba mu pomóc.
Postanowiłam pognać w danym kierunku.
Dotarłam na niedużą polanę. Znałam to miejsce. Była to jedna z niewielu polan, które nie były objęte granicą. Z jednej strony polany dostrzegłam ogromnego niedźwiedzia. Wodziłam po polanie wzrokiem i ku mojemu przerażeniu po drugiej stronie siedział Bobby Silver!
W jego myślach bardzo niewyraźnie odczytałam, że nie ma zielonego pojęcia o niebezpieczeństwie.
Niedźwiedz już złapał jego trop. Ruszył w jego kierunku, a ja jak spraliżowana stałam za drzewem. Nie myśląc dłużej ruszyłam sprintem w kierunku chłopaka. Bałam się, co powiedzą inni, gdy sie dowiedzą o tym, że w obronie życia młodego indianina, zdradziłam nasz sekret. Przestałam o tym myśleć.
Niedźwiedź już go prawie dopadł, a ja zasłoniłam całym swoim ciałem chłopaka. Usłyszałam w myślach tylko jedno O nie! Nie ona! Bobby krzyczał w myślach. Siłowałam się tak chwilę z niedźwiedziem, który jakimś cudem położył mnie na łopatki. Byłam wampirem, ale tego sie nie spodziewałam, żeby grizzly był ode mnie silniejszy. W jednej sekundzie usłyszałam skowyt i tuż zza mnie wyskoczył ogromny czarny wilk. Odepchnął niedźwiedza i rozszarpał go na kawałki. Poczułam krew. Ale była to tylko zwierzęca krew. Inaczej bym się nie powstrzymała. Nadal przecież byłam w tzw. "szale bojowym", który wampiry miały zawsze godzinę po wypiciu świeżej krwi.
Jednym sprawnym ruchem wstałam z ziemi i odczepałam dresy. Rozejrzałam się dokoło, ale nigdzie nie było śladu Bobby'iego. Natomiast na samym środku polany, tuż nad zwłokami niedźwiedzia pochylał się wilk. Ale to nie był zwykły wilk. Ów stwór podniósł się na tylnie łapy i spojrzał na mnie spode łba. Nie wiem, jak to sie stało. Ale zdołałam odczytać jego myśli.
Ona? Tutaj? To niemożliwe, by to znów wróciło. Trzeba powiadomić sforę..Po tych kilku słowach zrozumiałam wszystko.
-Wilkołak!-szepnęłam w przerażeniu, odsłaniając mimowolnie swoje białe zęby.
Wampir...-Bobby musiał być naprawdę mądrym chłopcem, skoro na podstawie zaledwie garści informacji zdołał stwierdzić, że jesteśmy odwiecznymi wrogami.
Byłam tym zaskoczona, lecz gdy tylko mój wyraz twarzy z przerażenia zmienił się w irytację, wilkołak uciekł za drzewa.
On się mnie bał. Widocznie był jeszcze niedoświadczony i wiedział tylko tyle, że sam nie powinien walczyć z wampirem, gdyż mógłby z pewnością przegrać. Ale ja przeciez nie chciałam walczyć!
Zza drzew wyłoniła się Lisa. Zobaczyła niedźwiedzia i spojrzała na mnie. Zadała mi pytanie, ale ja nie umiałam odpowiedzieć. Byłam w wielkim szoku.
Chodźmy już.-pomyślała i ślepo podążyłam za nią.
To było naprawdę dziwne polowanie.
koniec części IV


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Init
Administrator
Administrator



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oc./Lbl.

PostWysłany: Czw 20:18, 20 Sie 2009    Temat postu:

Rozpieszczasz mnie Rolling Eyes Razz Hm...I znów nasz ukochany miękki, puszysty przyjaciel... Rolling Eyes Mrrrr... Rolling Eyes

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Moderator
Moderator



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pią 22:06, 21 Sie 2009    Temat postu:

Dziekuję, dziękuję... Niedługo kolejny rozdział.. Chcesz go, chcesz? Nic nie słysze!xDD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Init
Administrator
Administrator



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oc./Lbl.

PostWysłany: Pią 22:16, 21 Sie 2009    Temat postu:

Ej, skandujące tłumy przyjadą dopiero jutro...Później obiad, czas wolny, w niedzielę szkolenie..Hm..W poniedziałek usłyszysz xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Moderator
Moderator



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pią 22:19, 21 Sie 2009    Temat postu:

Oj, no to foch xDD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bella
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Mar 2009
Posty: 915
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ostrowiec

PostWysłany: Nie 20:23, 23 Sie 2009    Temat postu:

Annie, jestem pod dużym wrażeniem Smile Naprawdę dobrze piszesz Wink w końcu znalazłam czas, aby to wszystko przeczytać Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Moderator
Moderator



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Nie 20:46, 23 Sie 2009    Temat postu:

Cieszę się niezmiernie. ;***
W takim razie kolejny rozdział. W końcu jest ich tyle, ze im szybciej tym lepiej.


Rozdział V Rozmyślania i wyjaśnienia
Całą noc myślałam o polowaniu. O tym, jak zupęłnie przypadkiem byłam świadkiem zmiany wilkołaka. Jednak teraz, gdy juz mocno ochłonęłam, zrozumiałam dwie rzeczy. Pierwsza była taka, że stanęłam w obronie wilkołaka, a druga była taka, że ten sam wilkołak rzucił się mi na pomoc.
To było stanowczo za dużo jak na moją głowę.Usłyszałam jak na dole, w salonie Lisa opowiadała Joseph'owi o całej syuacji. Na szczęście ja nie byłam na tyle głupia, żeby powiedzieć jej, że to ja sie pierwsza rzuciłam do obrony. Pozmieniałam trochę tą moja historyjkę i dopiero wtedy zdołałam opowiedzieć mojej matce o dziwnym wydarzeniu.
-Trzeba teraz uważać! Zwłaszcza, gdy mają tu niedługo przybyć ONI.-mówił Joseph
-Ale sfora już wie. Wiesz jakie to może mieć konsekwencje? Wiesz, co to może oznaczać? Wilkołaki się odrodziły! To bardzo zły znak.-tłumaczyła Lisa.
-Nie mozemy zniknąć. Wtedy na pewno przyjadą jej szukać. A tak jeśli będziemy przygotowani na ich przyjazd i zdołamy powstrzymać sforę przed atakiem, może uda nam się wyjść z tego cało.
-Doskonale zapewne zdajesz sobie sprawę z tego, że Jake nie poprze twojej decyzji, prawda?
-On zawsze ucieka od problemów.
W tym momencie znacząco chrząknęłam, żeby wreszcie zrozumieli, że cały czas ich podsłuchuję.
Oprócz daru czytania w myślach posiadałam również moc zaginania światła w ten sposób, by stawać się niewidzialną. Ale gdy to wykonywałam musiałam jednocześnie rezygnować z daru czytania. Było to bardzo przydatne. Szczególnie, gdy nie chciało się spłoszyć ofiary.
-No to skoro juz tu jesteś, to moze mi z łaski swojej wytłumaczysz swoje zachowanie?-zapytał sie mnie groźnym, ojcowskim tonem Joseph.
-A może miałam go tam zostawić?
-I tak by sobie poradził.
-Dopiero teraz to wiemy.
-Nie, to lepiej żeby zginął?-przewróciłam oczami.
-Wiesz, że teraz sie naprawdę wszystko zmieni? W okolicy znów pojawiły się wilki, niedługo mają przybyć czerwoni. A wszystko spoczęło na naszych barkach!
-Nie chce mi się dalej tego słuchać.
Powiedziałam i natychmiast wyszłam. Miałam dość. Najłatwiej jest zwalić całą winę na mnie. Ja byłam czystym złem. Nikt inny tylko Kimberly. To było dołujące.

Biegłam, daleko. Byle tylko jak najdalej od domu. Zmieniłam kurs i ruszyłam nad rzekę. Serce mi zabiło mocniej. Zobaczyłam GO tam, lecz gdy tylko mnie spostrzegł uciekł w górę rzeki. Nie miałam zamiaru go gonić. I tak bym go złapała bez większego problemu. Usiadłam nad rzeką i zaczęłam rozmyślać, o tym co czułam. Tak właściwie, to nie wiedziałam co czułam. Było to bardzo dziwne. Co ja mogłam odczuwać? Nic, niestety. Moje serce nie biło. Nigdy nie doznałam miłości, a właściwie sama nie potrafiłam jej wytworzyć.
Zachciało mi się płakać. Nie mogłam płakać, wampiry przecież nie mają łez! Czułam sie jak wrak człowieka, a właściwie wampira. To było straszne uczucie. Czyli jednak coś czułam. To mnie na chwilę uspokoiło. Po krótkiej chwili namysłu, dosżłam do wniosku, że jakbym chciała, to też bym była w stanie kogoś pokochać. Nawet podświadomie. Zaśmiałam się sama do siebie. Gdy tak siedziałam nad wodą, nawet nie zauważyłam, że już zaczęło świtać.
Trzeba się już zbierać. Szkoła zacznie się za 20 minut.-Usłyszałam w swojej głowie. To Cornely stała za drzewami. To zabawne, że jej nie wyczułam. A może moje wampirze umiejętności się wyczerpywały? Co, jeśli to wszystk9o to była taka jakby reakcja alergiczna na niedługi przyjazd czerwonych? Co jeśli to miało jakiś związek z Bobby'm?
Nie miałam zamiaru o tym dłużej myśleć, postanowiłam już sie zbierać.
Wróciłam do domu, przebrałam się i wsiadłam do mojego różowego Audi, by pojechać do szkoły.

Wchodząc do budynku szkoły, zauważyłam grupkę postawnych Indian stojacych w holu. Zupełnie z boku stał Bobby. Chłopcy wyraźnie się kłócili i byli czymś najwidoczniej zirytowani.
Przestali rozmawiać, gdy tylko pojawiłam się na końcu hollu. Bobby posłał mi tylko spojrzenie, którego nigdy nie zapomnę. Wyrażał w nim tyle emocji, ile zwykły człowiek nie byłby w stanie wyrazić. Okazał mi między innymi smutek, tęsknotę i wielki żal.
Weszłam do klasy. No tak. Fizyka. Usiadłam na swoim miejscu i grzecznie czekałam, aż inni wejdą i rozpocznie się lekcja. W drzwiach pojawił się Bobby. Podszedł do nauczyciela i o coś się go pytał, lecz za bardzo byłam zajęta, czytaniem w myślach Jennifer, która gapiła się na moje włosy i twierdziła, że mam tzw. doczepki. Cóż za puste babsko! Warknęłam pod nosem. Bobby w tym momencie wyraźnie napiął mięśnie.
Kontroluję się, kontroluję się, kontroluję się-powtarzałam sobie w myślach.
Indianin z bardzo smutną miną podszedł do mojej ławki.
-Szkoda, że pan Henzel nie może mnie przesadzić. Najwyraźniej przeszkadzam zimnej piękności.-usiadł na swoim miejscu i z wyraźnym zainteresowaniem się mi przyglądał.
-Zamknij się psie. Nie wszyscy tutaj są wtajemniczeni. Chyba, że jesteś aż takim idiotą i o tym jeszcze nie wiesz.-wypaliłam do niego po cichu, tak by nikt oprócz niego nie usłyszał co mówię.
-Przykre, że musieliśmy się spotkać w takich okolicznościach.
-Przykre, że musieliśmy się w ogóle wtedy spotkać-warknęłam.
Bobby aż odskoczył.Ehh, głupie wpojenie. Ona jest za twarda, jak na mnie. Pomyślał nieświadomy niczego.
-Bardziej niż ci się wydaje.-Szepnęłam do niego. A następnie wytrzeszczyłam oczy, gdy skumałam o co mu chodzi z wpojeniem.-Żartujesz, prawda?
-Yhh-Bobby jęknął.- Josh mówił nam, że jedno z was ma ten dar, ale nie wiedziałem, że tak niebezpieczna broń jest ukryta w tak pięknym ciele.
-Naćpałeś się czegoś? Nie obchodzisz mnie. Nikt mnie nie obchodzi.
-Nie zaprzeczaj sama sobie. Bo niby po co rzuciłaś się mi na pomoc?
-Bałam się, że się na ciebie rzucę, gdy tylko wyleci jedna kropelka krwi z twojego ciała.-Powiedziałam i odwróciłam się na koniec ławki, jak tylko najmocniej mogłam.
Nie zaprzeczaj sama sobie.I tak Bobby powtarzał w myślach w kółko do końca lekcji.Robił to specjalnie. Dureń.
Zadzwonił dzwonek i ruszyłam na parking. Miałam zdecydowanie za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
Jednak, gdy wracałam, nie czułam złości, a wręcz wenwętrzna satysfakcję. Uśmiechnęłam się sama do siebie i pobiegłam do swojego pokoju.
Koniec części V


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Init
Administrator
Administrator



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oc./Lbl.

PostWysłany: Nie 21:01, 23 Sie 2009    Temat postu:

No tego to jeszcze nie było xD Boże, jak ja przezyję 5 dni bez tych opowiadań?;( Crying or Very sad

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.twilight2009.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Strona 1 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1