Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Init
Administrator

Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Oc./Lbl.
|
Wysłany: Pią 19:58, 11 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Okrutna jesteś..;(
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Annie
Moderator

Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Pią 20:25, 11 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Niee, tylko niestety będzie to ostatni rozdział ;((
Rozdział VIII: Zemsta
Szłam dość powoli.
Chciałam, żeby złość mnie zalała dostatecznie mocno, tak bym mogła szybko rozprawić się z Adamem. A może jednak wolno to zrobić? On już wiedział jaka go czeka śmierć. Widziałam to w jego myślach. Z jednej strony wiedział, że prędzej czy później zginie z moich rąk, jednak sądził, że na razie jest dostatecznie silny, by dać mi radę.
Spojrzałam na pozostałe wampiry. Zauważyłam głównie to, że czas zaczął już płynąć. Jednak tamci nie mogli interweniować. Patrzyli, spoglądali, ale nie mogli się zbliżyć do magicznego kręgu, w którym znajdowałam się ja, Bobby, Adam oraz Pradawni. Zresztą ci ostatni sprawiali też wrażenie, jakby ich nic nie obchodziło, to co się działo.
Adam również badał sytuację, jednak cały czas bacznie mnie obserwował, żebym go nie zaskoczyła atakiem.
Dobra, koniec tej zabawy. Przyspieszyłam i wpadłam impetem na niego, wbijając go w niewidoczną ścianę kręgu. Odsunęłam się, jednak w tym momencie naparł na mnie. Był silniejszy ode mnie, to wiedziałam. Ale musiałam się w sobie znaleźć, by odpowiedzieć mu pięknym za nadobne.
Zaczęliśmy siłować się rękoma. Nie chciał mnie uderzyć, jednak musiał to zrobić, jeśli chciał przetrwać.
Kopnęłam go z całej siły. Odleciał na jakieś 3 metry. Zrobił obrót, przykucnął i skoczył wprost na mnie. Zabolało. Poleciałam na ziemię. Adam znalazł się tuż nade mną i przytrzymywał mnie nogą, tak bym nie mogła wstać.
Poczułam jak wzbiera we mnie adrenalina. Nieznajoma moc, która byłaby wstanie skruszyć najtęższe skały na świecie. Czułam jak przepływa przeze mnie niesamowita siła. Przez chwilę widziałam jak wszystkim szczęki opadają, a w szczególności Pradawnym i Adamowi.
Czułam, jak się zmieniam w jakiegoś demona. Może jakiegoś bojowego? Wypełniała mnie siła i widziałam w myślach Adama, że trochę się zmieniłam z wyglądu. Moje dłonie zmieniły się w szpony, a cała wyglądałam bardziej jak strzyga niż powabna wampirzyca.
- Ona obudziła ją..
- Ale jak...?
Słyszałam głosy, jednak nie wiedziałam kto wypowiadał te zdania.
Zdawałam sobie podświadomie sprawę, z tego, że obudziłam jakąś pradawną siłę. Adam był zdruzgotany. Teraz chyba już wreszcie zrozumiał, że nie ma szans. Jednak chciał walczyć.
Podniosłam się, odrzucając tym samym Adama na ziemię.
Ten szybko wstał, bym nie miała zbyt dużej przewagi.
Zaczęliśmy się szarpać, jednak to ja wyraźnie wygrywałam. Próbował wszystkiego, by mnie jakos unieszkodliwić, ale nie mógł. Powoli go rozrywałam na małe kawałeczki. On sam mnie gryzł i próbował przebić się przez jeszcze twardszą niż wcześniej skórę.
Po chwili oderwałam głowę od korpusu i rzuciłam na kupkę pozostałych części ciała. Chwyciłam jedną z pochodni i podpaliłam jego ciało. Usłyszałam przeraźliwy jęk. W miedzy czasie powróciłam do normalności. Upadłam na ziemię, a w oczach stanął mi jad.
- Chcę płakać. - Szepnęłam sama do siebie.
Przy moim boku nagle znalazł się jeden z Pradawnych.
- Dobrze zrobiłaś.
Popatrzyłam mu w oczy. Na pewno widział w nich żal, ulgę i smutek.
Straciłam nad sobą kontrolę. Szlochałam i nie mogłam przestać. Mój ukochany zginął z rąk wampira, którego przed chwilą zabiłam. Co ja jeszcze robiłam na tym świecie? Nie miałam już przecież dla kogo żyć.
Kopuła wokół kręgu spadła.
Wszystkie wampiry stały jak sparaliżowane. Tylko ja wyszłam z tego starcia żywa. Czułam świdrujące spojrzenia Haubrey i Karola. Czułam współczujące - Dakoty, Madelaine i nawet Jennifer, która nienawidziła mnie za zabójstwo jej męża, Rudolfa.
Nie podnosiłam głowy. Nie mogłam. Czułam jak jakiś ciężki kamień spada mi na głowę... Czułam jakby ktoś mną rzucał. Ale to były tylko moje pobożne życzenia.
- Zabijcie mnie. - Szepnęłam.
Nikt się nie poruszył. Też nie mogli. Gdzieś z rogu jaskini słyszałam myśli wilków. Jednak nie odważyli się oni podejść.
- Skoro nikt nie chce ze mną skończyć, sama to zrobię. - Chwyciłam pochodnię i rzuciłam sobie wprost na nogi. Potem upadłam na ziemię i zaczęłam się wić. Kilka osób krzyczało, by mnie ratować. Inni byli tak zszokowani, że nie wiedzieli co robić.
Czułam jak płonę. Znałam to uczucie, jednak wtedy było to tylko pozorne, a teraz takie realistyczne. Zamknęłam powieki. Przed oczami stanęła mi twarz Bobby'iego, który wyciąga do mnie ręce i idziemy razem na skraj skarpy. Potem oboje skoczyliśmy w nicość.
Cudowne uczucie.
Nagle jednak stało się coś nieoczekiwanego. Już się nie paliłam, a jeden z Pradawnych się nade mną pochylał i cucił.
- Czemu nie pozwoliłeś mi umrzeć??!! - Rzuciłam się na niego. Ale nie miałam wystarczająco dużo siły, by mu cokolwiek zrobić.
- Nie masz prawa umrzeć.
- Nie obchodzi mnie to! Chcę być tam, gdzie on! - Wskazałam ręką na ciało Bobby'iego. Bezwładne i teraz pewnie już zimne.
Pradawny się zamyślił. Po chwili wstał i przyniósł Bobby'iego na rękach.
- Co robisz?
- Przywracam tego śmiertelnika do życia.
- Niby w jaki sposób?
- Wiesz, że posiadasz, pradawną moc?
- Wiem...
- Jesteś w stanie go ożywić, z naszą pomocą. Panowie!
Pradawni podeszli i otoczyli nas. Poczułam, jak jakaś siła wyrywała mi coś z klatki piersiowej. Snop światła uderzył najpierw we mnie, a potem w Bobby'iego. Jego ciało drgnęło, uniosło się i znów opadło na ziemię. Ja klęczałam zmęczona i zdezorientowana przed nim. W pewnym momencie złapałam go za rękę, a on się ocknął.
- Bobby. - Wyszeptałam i przytuliłam go, jak najsilniej tylko potrafiłam.
Spojrzałam na Pradawnych. Byli wyczerpani i znużeni.
- Dziękuję. - Powiedziałam.
- Jesteśmy wyczerpani. Skoro jest już porządek na ziemi, znów zaśniemy naszym snem. Pamiętaj, że tylko ty i twój potomek będzie mógł nas obudzić.
Byłam zaskoczona.
- Jaki potomek? Przecież ja nie mogę mieć dzieci.
- Jako jedyna możesz. Masz tylko jedną szansę. Mam nadzieję, że ją wykorzystasz. - Powiedział do mnie mój ojciec.
Byłam szczęśliwa. Pradawni usiedli na swych kamiennych tronach, a ja wróciłam z powrotem do powracającego do życia Bobby'iego.
- Dziękuję za to.
- Nie ma za co. Jednak już nigdy nie będę miała tej siły, dzięki której zabiłam Adama.
Oczy mojego ukochanego zrobiły się wielkie jak spodki.
- Zabiłaś go? Jak?
- Normalnie. Wszystko dlatego, że on zabił ciebie. - Powiedziałam i pocałowałam go. Czułam sie teraz taka szczęśliwa. Nigdy więcej nie miało nas spotkać nic złego. Teraz ja byłam królową wampirów, jednak dałam wszystkim żyć normalnie. Bez podziałów klasowych. Bez żadnych sporów. Tylko Haubrey i Karol mieli zostać pod kontrolą Czerwonych, którzy objęli rządy w Europie, natomiast wolne wampiry, rozprysły się po całym świecie.
***
Wstałam dość wcześnie. Obok mnie spał mój mąż Bobby. Minęło 5 lat, od czasu gdy miały miejsce te straszne wydarzenia, o których rozmyślałam dzisiejszej nocy.
Nie mogłam jednak myśleć o tym za dużo, gdyż w drugim pokoju rozległ się dziecięcy płacz.
Gdy już miałam wstać, Bobby objął mnie w pasie i przytulił.
- Dzień dobry, kochanie.
Pocałowaliśmy się. Jednak sielanka nie mogła trwać zbyt długo, gdyż usłyszałam drugi płacz.
- No pięknie. Jessie obudził Ashley. Muszę do nich iść.
- Ale wróć tu do mnie potem, skarbie.
- Obiecuję, w końcu mamy dla siebie całą wieczność.
Ruszyłam do pokoju dzieci. Zobaczyłam smutną buźkę mojego synka i od razu wzięłam go w ramiona. Potem podeszłam do łóżeczka mej córeczki i ją również wzięłam na ręce. Wiedziałam wreszcie, jak to jest mieć bliźniaki.
A podobno miałam mieć tylko jedną szansę. Cieszyłam się bardzo, że stało się inaczej.
- Moje skarby.- Przyszedł Bobby i objął naszą trójkę.
Tak oto, mijały nam dnie za dniami, aż dzieci urosły i były prawdziwą mieszanką nas dwojga. Pół-wampirze, pół-wilkołakowe cechy dawały często nam w kość, ale ważne było to, że byliśmy szczęśliwi. I NIKT NIGDY tego nie zmieni. Miałam taką nadzieję i wiedziałam, że Bobby też taką ma.
Koniec części XVIII
dziękuję za wytrwanie w czytaniu !!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Init
Administrator

Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Oc./Lbl.
|
Wysłany: Pią 20:34, 11 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Jee!!!
Kocham bobasyyy!!! ;*
Oj, i kocham takie zakończenia:)
I żyli wiecznie i szczęśliwie:P
Ale troszki szkoda, że to koniec:(
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Annie
Moderator

Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Pią 20:57, 11 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Ciesze sie, że podobało ci się i wytrwałaś
Co prawda myślę nad kontynuacją, ale nie jestem pewna..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Init
Administrator

Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Oc./Lbl.
|
Wysłany: Sob 19:32, 12 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Nie miałabym nic przeciwko, ale to decyzja autora:P
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1
|
|