Forum www.twilight2009.fora.pl Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Who's Your Daddy, Say , Who's Your Daddy?
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.twilight2009.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Init
Administrator
Administrator



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oc./Lbl.

PostWysłany: Czw 18:48, 05 Lis 2009    Temat postu: Who's Your Daddy, Say , Who's Your Daddy?

Jak sama nazwa wskazuje postanowiłam pomęczyć was kolejnymi wypocinami Wink





1.

-Lie!!!- Oburzony kobiecy krzyk z trudnością przedarł się do moich uszu. Wyciągnęłam rękę ku głośnikowi i podkręciłam gałkę głośności na maxa. Ogłuszająca muzyka, połączenie folku i rocka wypełniła cały dom, a ja dla polepszenia efektu zasiadłam za swoją nową perkusją, na której co prawda nie umiałam jeszcze grać, ale bardzo się starałam.
- Lie!!! Przestań w tej chwili! Nie żartuję, zaraz wykręcę korki i tyle będziesz miała!- Cholera, ale jesteś wkurzająca, pomyślałam z niesmakiem i jednym przyciskiem wyłączyłam wszystko. W pomieszczeniu zapadła nieprzyjemna cisza.
Nienawidziłam jej, zawsze kojarzyła mi się ze szpitalem, do którego moja kochana mama posyłała mnie namiętnie od 5 roku życia. Teraz miała 18 i wcale nie czułam się lepiej.
- Lie...!- Usłyszałam głos tuż po drzwiami. Wrzeszcząc wniebogłosy, moja matka wpadła do pokoju i aż jęknęła.
Spróbowałam spojrzeć na wszystko jej oczami. Czarne ściany i krwisto czerwone drzwi jakoś przeżyła. Wszechobecne plakaty Ramsteina, Nightwish, Lordi i temu podobnych też. Na rozrzucone wokół gotyckie ciuchy nie zwracała nawet uwagi. To, co przykuło jej uwagę było zdjęcie, oprawione w metalową ramkę, imitującą pajęcze sieci. Przedstawiało mnie i śliczną, smukłą blondynkę, Shavondę Wilkinson na jakiejś mrocznej imprezie. Powiecie ot, dwie przyjaciółki, nic nadzwyczajnego. No tak. Ale z jakiegoś powodu moją matkę irytowało to, że na fotce uwieczniono baardzo namiętny pocałunek, mój i Shavondy oczywiście. Nie przemawiały do niej argumenty, że nie lecę na tych ubranych niedbale, wiecznie niedomytych przedstawicieli rasy męskiej. Shavonda była za to od zawsze moją przyjaciółką, a gdy dałam jej do zrozumienia, że to mogłoby być coś więcej, wzruszyła tylko ramionami i z uśmiechem rzuciła mi się na szyję.
- Lie, ty wariatko...- Zamruczała i od tamtej chwili zostałyśmy parą.
Nie jest też do końca tak, że nienawidzę wszystkich facetów. Mam kilku przyjaciół, z którymi co jakiś czas brzdąkamy wspólnie pod szumną nazwą zespołu Rosenrot.
Sean Raeburn i Scott Gooch wyprawiają z gitarami jakieś niezrozumiałe dla mnie rzeczy, a Shavonda całkiem nieźle radzi sobie z perkusją. Ja robię jednocześnie za groopie i wokalistkę, ale znacznie bardziej lubię po prostu ich słuchać, bo wszyscy są wyjątkowo utalentowani.
Sean, jeden z tych, których przeciętna grzeczna dziewczynka nie chciałaby spotkać na swojej drodze, jest w gruncie rzeczy uroczym, wysokim kiedyś brunetem. Kiedyś, to z okazji 16 urodzin zgolił głowę, pozostawiają jedynie wysokiego, zielonego irokeza. Tak, ten na pewno wyróżniał się z tłumu.
Scott natomiast jest długowłosym szatynem o orzechowych oczach, który w chwilach, gdy nie gra, zajmuje się tatuowaniem. Sama jestem tego przykładem, gdyż noszę na plecach jego osobiste dzieło - ogromną czerwoną różę, z której aż do lędźwi spływają krople krwi.
Jest jeszcze Duncan Leigh, ale ten z kolei jest ich zupełnym przeciwieństwem. Jasne oczy ukrywa za prostokątnymi oprawkami okularów, a blond kosmyki rozłożone pedantycznie na jego głowie nie drgają nawet przy największym wietrze. Siedzimy razem na chemii, matematyce i biologii i z racji tego, że zawsze miałam problemy z przedmiotami ścisłymi, kiedyś zaproponował, że pomoże mi w lekcjach, I tak się zaczęło. Biedny Duncan cały cierpnie na widok moich kolegów z zespołu, ale staram się trzymać ich z daleka od siebie.

Wzdrygnęłam się, słysząc jak matka próbuje zwrócić na siebie moją uwagę. Wykrzykiwała jakieś niezrozumiałe dla mnie słowa, więc wstałam i oparłam się o parapet, mrużąc oczy przed oślepiającym słońcem. Los Angeles, pieprzone Los Angeles, pomyślałam. To nie jest dobre miejsce do dorastania, jeśli chce się coś w życiu reprezentować. Wiem to aż za dobrze.
Wreszcie trzasnęły drzwi.
Odetchnęłam z ulgą. Zgarnęłam ze stołu garść tabletek pozostawionych przez matkę i z satysfakcją wyrzuciłam przez okno.
- 13 lat mnie nimi trujesz, ale ani dnia więcej.- Syknęłam.

~*~

To chwilowo na próbę, bo dopiero zaczynam pisaćWink[/img]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Init dnia Nie 15:04, 13 Gru 2009, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Moderator
Moderator



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Czw 19:26, 05 Lis 2009    Temat postu:

Ooo :d zapowiada sie ciekawie.. Żeby życie miało smaczek RAZ DZIEWCZYNKA RAZ CHŁOPACZEK Wink cukierkowo.. Podobają mi sie opowiadania z pazurem, a twoje w szczególności, więc... to będzie mocne. Czuje to!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Init
Administrator
Administrator



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oc./Lbl.

PostWysłany: Czw 20:31, 05 Lis 2009    Temat postu:

Zmieniam troszkę konwencję po tamtych;)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Moderator
Moderator



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Czw 20:59, 05 Lis 2009    Temat postu:

No i dobrze.. zero grzecznych Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bella
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Mar 2009
Posty: 915
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ostrowiec

PostWysłany: Czw 21:28, 05 Lis 2009    Temat postu:

wow...dziewczyno...zaskakujesz mnie Very Happy
Ale muszę przyznać..[tak, tak przeczytałam Razz], że mi się podoba Very Happy
Zobaczymy, co dalej z tego wyjdzie Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Init
Administrator
Administrator



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oc./Lbl.

PostWysłany: Czw 21:36, 05 Lis 2009    Temat postu:

Nie wierzę! xD

Ostrzegam, że będzie sex, drugs and rock and roll xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Moderator
Moderator



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Czw 23:14, 05 Lis 2009    Temat postu:

no to to, co dzieci lubią najbardziej xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Init
Administrator
Administrator



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oc./Lbl.

PostWysłany: Nie 19:16, 08 Lis 2009    Temat postu:

Ostrzegałam...Wink Razz Razz

2.
- Liaaaa...- Słodki głos Shavondy natychmiast sprawił, że poczułam się lepiej. Objęła rękami moją twarz i przyjrzała mi się ze smutkiem.- Co się dzieje, jesteś jakaś?...inna.- Zawahała się.
- Shoony, skarbie...- Odparłam, zdrobnieniem, które tak uwielbiała.- Nic się nie martw. Chodźmy lepiej, bo jeśli znów spóźnimy się na zakończenie roku, to....- Zamarłam. Zaraz. Czy ja dziś kończę szkołę? Shavonda roześmiała się perliście.
- Mam twoją togę i kapelusik, nic się nie bój. Wiedziałam, że zapomnisz.- Oddaliła się w stronę łazienki. Z westchnieniem podążyłam za nią, stwierdzając, że chyba nie powinnam tak pochopnie odstawiać leków.
Dwie godziny później, wciąż idiotycznie ubrana z ulgą opuściłam budynek szkoły. Jako świeżo upieczona absolwentka zamierzałam leniuchować do woli, a w każdym razie stwarzać takie pozory.
Ledwo utrzymałam się na nogach, gdy potężne męskie ramiona oplotły moją kibić.
- Scott, przestań!- Krzyknęłam, ale on nic sobie z tego nie robił i bez słowa przerzucił sobie moją szanowną osobę przez ramię. W ostatniej chwili, zanim zawisłam głową do ziemi zauważyłam, że Shoony w podobny sposób dynda na ramieniu Seana.
- Dziś szalejemy, dziewczyny.- Zawołał wesoło Scott, potrząsając mną jak workiem ziemniaków.
- Powiedz mi czegoś, czego nie wiem.- Sapnęła Shavonda, kiwając się niebezpiecznie.
Kilka godzin później, zrzuciwszy już okropne, szkolne szmaty i odziana w krótką skórzaną spódniczkę i kurtkę szykowałam się na imprezę. Dobry nastrój jakoś dziwnie mi dopisywał, ale mimo wszystko miałam jakieś złe przeczucia. Z westchnieniem zlustrowałam swoją postać w dużym naściennym lustrze, gdy dobiegło mnie cichutkie łkanie. Automatycznie wypuściłam z dłoni okrągłą szczotkę do układania włosów i spojrzałam na przeciwległą ścianę.
Pomimo wszechogarniającej czerni, tamten róg był jasny i przyjazny a centralny punkt zajmowało niewielkie, jasnoniebieskie łóżeczko. Cicho podeszłam i oparłam się o drewnianą poręcz.
Ciasno owinięta kołderką istotka kwiliła żałośnie.
- Co się dzieje, słoneczko?- Najdelikatniej jak umiałam, uniosłam maleństwo i ułożyłam w ramionach. Jasne oczka dziecka patrzyły na mnie, rozszerzając się z radości. Kierowana odruchem pochyliłam się i ucałowałam czółko mojej córeczki.
Tak, mojej córeczki.
Pearl miała niecały roczek i była dla mnie całym światem. Nikt nigdy nie wypytywał, skąd się wzięła i ja też nie byłam skłonna o tym opowiadać. To była moja prywatna sprawa, z kręgu tych, o których nie opowiada się przy popołudniowej kawie i ciasteczkach.
Gdy powiedziałam matce, że jestem w ciąży nawet nie krzyczała. Zacisnęła tylko i tak wąskie usta i bez słowa wysłała do lekarza. Przez całe dziewięć miesięcy dbała, bym regularnie go odwiedzała, nie przemęczała się i jadła zdrowo. Ktoś powiedziałby, że jest opiekuńcza, ale prawda jest taka, że sama „wpadła”, będąc jeszcze młodsza niż ja i pewnie obawiała się, że mogę zacząć jej to wyrzucać. Wolała dmuchać na zimne.
Ogólnie rzecz biorąc ciążę przeszłam gładko, przynajmniej z fizycznego punktu widzenia. Moja psychika miała się dużo gorzej, ale zagryzłam zęby i musiałam być silna. Dla Pearl i siebie samej.
Gdy tylko prawda wyszła na jaw, matka przeniosła mnie do innej szkoły, znajdującej się bliżej domu. Tam nikogo nie dziwił mój stan, nikt nie wypytywał i nie śmiał się po kątach. Przynajmniej połowa dziewczyn była w takiej samej sytuacji jak ja i raczej starłyśmy się wspierać niż sobie przeszkadzać.
Taka jedna wielka zbieranina wykolejeńców.
Tupot na schodach przywrócił mnie do rzeczywistości, a Pearl odwróciła z ciekawością główkę w stronę drzwi.
Shoony w kusej, turkusowej sukience i czarnych kozakach powitała nas z promiennym uśmiechem.
- Kogo my tu mamy?- Spytała dziecinnym tonem, sprawnie przejmując w ramiona moją córeczkę. Mała uwielbiała ją i często śmiałyśmy się, że gdy tylko zalegalizujemy nasz związek, Shavonda bez zastanowienia zaadoptuje ją i stworzymy rodzinę.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Ciekawe, co by powiedziała moja mama, gdybym oświadczyła, że zaręczyłam się z Shoony. Albo dostała by szału, albo…
- Gotowa? Sean dzwonił już chyba z dziesięć razy. Ten to ma robaki w tyłu.- Westchnęła Shavonda, podczas gdy Pearl beztrosko bawiła się jej włosami.
- Jasne, Eileen obiecała się nią zająć.- Odparłam i zwróciłam się do córeczki.- Dziś pilnuje cię babcia. Pamiętaj jak masz się zachowywać, jasne?- Mrugnęłam do niej, a Pearl uśmiechnęła się łobuzerko.
- Twoja krew.- Podsumowała Shoony, chichocząc.
Kilka minut później, gromiona karcącymi spojrzeniami sąsiadów zasiadłam na tylnym siedzeniu lśniące, czarnego Suzuki GSXR1300R należącym do Scotta. Tuż obok Shavonda gramoliła się na ciemnogranatowy SUZUKI GSXR600 Seana. Co, jak co, ale klasy i szybkości odmówić im nie można.
Zawsze wolałam motory od samochodów i swego czasu nawet sama brałam udział w nielegalnych wyścigach. Chwilowo z tym skończyłam, ale nic nie zastępuje takiego dreszczu adrenaliny, jaki daje ściganie się po ciemnych, wąskich ulicach z metalową linką na szyi. Ta linka to swego rodzaju wybawienie. W razie wypadku natychmiast zaciska się na szyi i łamie kark. Lepiej zginąć na miejscu niż do końca życia pozostać warzywem, to wówczas była moja filozofia.
Teraz jednak, gnając 200km/h do naszej stałej „miejscówki” wolałam się odprężyć. Oparłam głowę na plecach Scotta i przymknęłam oczy. Pęd powietrza przyjemnie owiewał mnie wokół a charakterystyczny dźwięk motoru sprawiał, że czułam się wolna.
- Dojechaliśmy, śpiąca królewno.- Mój kierowca delikatnie pomógł mi stanąć na nogi, a ja ziewnęłam potężnie.
- Oho, ktoś tu potrzebuje rozbudzenia.- Shoony objęła mnie ramieniem i razem z chłopakami wkroczyliśmy do niewielkiego, piętrowego domu, który zwykle służył jako domek gościnny dla rodziców Seana.
Ci jednak zdarzali się rzadko, bo państwo Raeburn więcej czasu spędzali poza miejscem zamieszkania i tym sposobem bez problemu został przekształcony na naszą „kwaterę” główną.
W środku czekali już pozostali znajomi: Donna, Mellisa, Axel i Rob.
Ten ostatni na nasz widok bez słowa wyciągnął cztery podłużne przedmioty. Z ulgą przyjęłam jeden, szybko podpaliłam i z lubością wciągnęłam. Moje płuca natychmiast zapełniły się szarawym dymem, a źrenice lekko się rozszerzyły.
- Najlepszy towar.- Zapewniła nas Donna. Zauważyłam, że i ona ma jakieś większe oczy.
- A my przywieźliśmy napoje.- Zawołał gdzieś z tyłu Scott, ustawiając na stole imponujący rządek sporych szklanych butelek.
- Nie ma to jak zgrana grupa.- Mruknął Axel i zniknął gdzieś w przeciwległych drzwiach.
Zaciągnęłam się po raz drugi, czując narastającą radość. To głupie, wiem, że takie rzeczy potrafiły poprawić mi nastrój, ale w tamtej chwili nie zastanawiałam się nad tym.
Liczyło się to, co tu i teraz.

A a a a Abra abrakadabra… Abrakadabra.

Potoczyłam leniwie wzrokiem po zgromadzonych. Sean i Donna nawet specjalnie nie kryli się z czułościami, zajmując ścianę po prawej. Rob i Scott rozprawiali tuż obok o jakichś fioletowych paprociach, świecących w ciemnościach. Skrzywiłam się. Jak to fioletowe? Każdy wie, że paprocie są jadowicie zielone w żółte kropki.

Żądam od was nie korony,
Lecz wolności ujarzmionej przez większości


Ups.

Z zainteresowaniem spojrzałam, jak napój z przewróconego kubka sunie ku mnie powoli.
- Umiem się bronić, więc uważaj.- Wybełkotałam. Sean zerknął na mnie nienaturalnie ogromnymi źrenicami.
- Spoko, tresowałem go.- Czknął i otarł usta rękawem.- Potulny, jak baraneeek…
Chciałam mu pokazać środkowy palec, bo mimo zapewnień napój nadal się zbliżał, ale powoli odlatywałam.
Nawet nie wiem, kiedy moja głowa odchyliła się do tyłu.
Ostatnie, co zobaczyłam, to biaława strzykawka wbita w moje ramię.
- Co jest, do jasnej….?- Wyjęczałam.
Gdzieś z daleka zabrzmiał krzyk.
Shoony.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Init
Administrator
Administrator



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oc./Lbl.

PostWysłany: Pią 20:16, 27 Lis 2009    Temat postu:

3.
Nie chcę pozwolić by to mnie znów teraz pogrążyło.
Pokonam wolę by wzlecieć.
Tutaj w ciemnościach wiem, kim jestem.
Nie uwolnię się, dopóki nie pozwolę temu odejść.
Pozwól mi odejść.


- Doktorze, ona znów bredzi.- Ostry, kobiecy głos przepełniony był złością. Przez otaczającą mnie grubą wełnianą zasłonę przebił się ledwo słyszalny odgłos kroków.
Czy naprawdę coś mówiłam? Jeśli nawet, to nie byłam tego świadoma. Nie byłam świadoma niczego.


Pozwól mi odejść.


- Nie, Lie, nie mów tak…- czyjeś usta przy moim uchu. Czyjaś ciepła dłoń na mojej lodowatej. Duncan?
- Lie, musisz się obudzić. Błagam.- Ton tak przepełniony cierpieniem i rozpaczą, że gdzieś głęboko w sobie zadrżałam. Okalająca moje oczy czarna błona jakby nieco się przerzedziła.

Po prostu nie wypiłeś wystarczająco dużo, by powiedzieć, że mnie kochasz.


Czy ja naprawdę wypowiedziałam te słowa, czy tylko pojawiały się w mojej głowie, jako strzępki bliżej nieokreślonych wspomnień i majaków?

- Lie…słyszysz mnie? Przecież wiesz.- Wyszeptał głosem nabrzmiałym od emocji.
Nie chciałam tego. Co ja bredzę?!
Ze złością zamachałam dłońmi i otworzyłam oczy. Stałam w podłużnym, białym korytarzu, oświetlonym tak ostro, że niemal widziałam kontury postaci. Nie byłam tu sama. Z przeciwległych ścian przypatrywali mi się w milczeniu Sean i Scott. Nieco dalej Donna, Axel, Mellisa i Rob. Wszyscy byli tak chorobliwie bladzi i jakby przeźroczyści. Już miałam o coś spytać, gdy ktoś delikatnie położył mi dłoń na ramieniu. Obróciłam się gwałtownie i ujrzałam Shoony. Miała dziwnie podkrążone oczy i trzymała się dosyć niepewnie, ale zdawało mi się, że tym ruchem chciała mnie powstrzymać przed podejściem do reszty.
- Co się dzieje?- Spytałam, ale ona tylko pokręciła głową. Zerknęłam na pozostałych. Mellisa miała w oczach łzy, a Sean nerwowo zaciskał zęby.
- Co tu się do jasnej cholery dzieje?!- Powtórzyłam, a pytanie zmieniło się w krzyk rozpaczy.
Shavonda otworzyła usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale w tym samym momencie korytarz zalało perłowe światło. Z bólem oderwała wzrok od mojej twarzy i ruszyła przed siebie, ku źródłu wydobywającego się światła. Jej przykładem podążyła reszta. Sama nie mogłam się nawet ruszyć, moje nogi jakby wrosły w ziemię. Z przerażeniem obserwowałam jak po kolei nikną mi ich postaci, a ja sama pogrążam się w jakimś nieznanym cieple.


Pozwól mi odejść.
Nie potrafię tego ukrywać.
Ale na Boga, chcę się tego pozbyć.



-Wiem.- Odparł twardo męski głos.- Ale masz Pearl. Dla niej musisz wrócić.
Pearl. Jedno słowo, które potrafiło wzbudzić mnie ponownie do życia.
Poczułam, jak z mojego serca wystrzeliwuje gorący strumień i z niesamowitą szybkością rozprzestrzenia się od czubka głowy do koniuszków palców.
Wyraźny metaliczny posmak na ustach wzmógł się, ale skorupa zamykająca oczy pękała.
Poraziło mnie jasne światło.
- Lie!- Ktoś ścisnął moją dłoń. Zamrugałam, próbując skupić wzrok w jednym konkretnym miejscu. Tylko tyle mi zostało, bo w gardle tkwiła mi plastikowa rurka, uniemożliwiająca choćby jęk a wiele jej podobnych kołysało się ze wszystkich stron, powtykanych w różne części ciała.
- Lie…- miętowy podmuch owionął moją twarz. Poznałam go od razu. Duncan.
- Doktorze, wybudziła się!- Krzyknął mój towarzysz i nagle cały pokój zaroił się od ludzi. Ktoś wyjął mi rurkę, ktoś poprawił poduszkę, jeszcze ktoś zwilżył usta wodą. Tego potrzebowałam najbardziej i chciwie przyssałam się do wilgotnej szmatki.
Powoli dochodziłam do siebie i nabierałam sił. Duncan bez przerwy warował przy moim łóżku, ale nie zwracałam na niego większej uwagi, bo uparcie nikt nie chciał mi powiedzieć, dlaczego jestem w szpitalu. Ostatnim wspomnieniem, jakie zachowałam, była impreza, i aż do teraz tkwiłam jakby w czarnej dziurze.
Kilka razy zadałam nawet pytanie Duncanowi, ale on za każdym razem bladł i odwracał twarz, wyraźnie zmieszany. Czułam coraz większe poirytowanie. Mogłam się przytruć, ale trzeba było robić z tego aż taką aferę? Każdemu się zdarza, a ja nie jestem wyjątkiem. Chciałam wiedzieć tylko, czy z resztą wszystko w porządku, ale i o tym nie chciał mówić. Obrażona odwróciłam się wreszcie od niego, na tyle, na ile pozwalały mi kroplówki i postanowiłam poczekać na matkę. Ona nie będzie przynajmniej obchodzić się ze mną jak z jajkiem i powie, jak jest.
Musiałam przyssać, bo gdy znów otworzyłam oczy usłyszałam przyciszony głos matki.
- Czy będą jakieś powikłania?
-Nie możemy niczego wykluczyć, ale to młody organizm. Musimy być dobrej myśli. Tymczasem nasza młoda dama chyba już się ocknęła, prawda?- Po tonie poznałam, że musi to być jakiś lekarz.- Zostawię was teraz same.- I szybko opuścił salę.
Spojrzałam na mamę. Na jej twarzy malowało się rozgoryczenie, złość i…coś jeszcze. Jakieś uczucie, którego jeszcze u niej nigdy nie widziałam. Smutek?
- Przepraszam.- Bąknęłam wreszcie. Wiem, że tak trzeba.
- nie mnie musisz przeprosić.- Odparła tak dobrze mi znanym, surowym tonem.- nie mamy za wiele czasu. Gdy tylko wyjdziesz, spakujesz się i wyjedziesz.- Otworzyłam usta ze zdumienia.
- Za jedną imprezę?! – Pisnęłam.
- Nie jesteś świadoma sytuacji, nie wiesz, co się stało. Twój wybryk mógł zaważyć na wszystkim. Cudem nie odebrali ci Pearl.
- Ale…za co?- Poczułam, jak usta zaczynają mi drżeć.
-Myślisz, że oni są tacy głupi? Narkomanka to nie najlepszy materiał na matkę. Jedyne wyjście jest takie, że musisz wyjechać. Jak najszybciej. Wtedy może się do nas nie dobiorą.- Oświadczyła sucho, ale w jej oczach czaił się ból. Zgłupiałam. Wiedziałam, że nie jestem wymarzoną matką dla mojej córeczki, ale kochałam ją ponad wszystko.
- Porozmawiamy, gdy wyjdziesz.- Skinęłam głową, a do głowy przyszło mi inne pytanie.
- Gdzie Duncan? Jego obecność mi pomaga.- Matka zamarła, ze wzrokiem utkwionym w oknie. Po dłuższej chwili odezwała się wypranym z emocji tonem.
- To, co wzięliście było zanieczyszczone.
Poderwałam głowę, patrząc na nią z niedowierzaniem. Jak to zanieczyszczone?
- Ktoś zgłosił zakłócanie porządku, przyjechała policja. Ciebie znaleźli pierwszą i od razu przetransportowali do szpitala.- Dodała.
- Mamo, gdzie Duncan?- Spytałam ponownie, bo jej odpowiedź nijak się miała do pytania.
- Na Green Hill.- Rzekła wreszcie. Zmarszczyłam czoło.
- Green Hill? Po co? Przecież to…- poczułam, jak moje serce zamiera.
Green Hill mieściło się już poza granicami miasta. Było to piękne, wiecznie zielone miejsce, usytuowane, tak, by widok z niego padał na niewielkie pozostałe połacie lasu. Będąc tam, miało się wrażenie, że troski pozostają gdzieś daleko. Magia, można by powiedzieć. Był tylko jeden mały problem.
Green Hill było największym znanym mi cmentarzem w okolicy.
Nagle uświadomiłam sobie, co matka miała na celu, mówiąc mi o tym jak nas znaleźli
- Mnie pierwszą. Dlatego tu jestem. A co z resztą?-Oczami pełnymi łez spojrzałam przed siebie.
- Kto?- Wyjęczałam. Matka bez słowa podeszła i podała mi lokalne wydanie gazety.
Na pierwszej stronie widniało dobrze znane mi zdjęcie. Pochodziło z zakończenia roku, i było dziełem jednej z naszej nauczycielek, którąś poprosiliśmy, by uwieczniła naszą ostatnią chwilę jako uczniów. Ja i Shoony w środku. Scott i Sean z rękami skrzyżowanymi na piersiach stali obok jak nasi ochroniarze. Dalej Donna i Mellisa, nieodłączne przyjaciółki oraz Rob i Axel z wyszczerzonymi zębami. Wszyscy w tych idiotycznych ciuchach, z dyplomami w rękach. Tylko jedno się nie zgadzało – nasze zdjęcie na pewno było w kolorze, to tutaj w odcieniach szarości.
Po spodem umieszczono krótką notatkę, wymieniając każdego z imienia i nazwiska.
Nie wiem, kiedy zaczęłam krzyczeć, kiedy do sali wpadli pielęgniarze, by założyć mi kaftan. Nie pamiętam, kiedy przypięli mnie pasami do łóżka i podali końską dawkę środka uspokajającego. Kiedy wcisnęli mi coś do ust, żebym nie przegryzła sobie języka.
Nie zwracałam na to uwagi.
Wrzeszczałam, krzyczałam całą sobą i wciąż na nowo odtwarzałam w myślach tamten sen, który miałam tuż przed ocknięciem się.
Shavonda, Scott, Sean, Donna, Mellisa, Rob, Axel.
Nie żyli.




...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bella
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Mar 2009
Posty: 915
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ostrowiec

PostWysłany: Pią 20:23, 27 Lis 2009    Temat postu:

wow ;]
tylko na tyle mnie stać Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Moderator
Moderator



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pią 20:32, 27 Lis 2009    Temat postu:

Nie uśmiercaj tak wszystkich za każdym razem, prosze.. ;< ostatnio wszystko mnie cholernie wzrusza, a to opowiadania z pewnością nie mniej.
Jednakże uwielbiam cię za twój styl pisania i pomysły.
Pisz dalej ;*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Init
Administrator
Administrator



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oc./Lbl.

PostWysłany: Sob 14:19, 28 Lis 2009    Temat postu:

Musiałam:( Ten wątek później wróci:)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Moderator
Moderator



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Sob 18:43, 28 Lis 2009    Temat postu:

Nie musiałaś.. Śmierc niby najprostsza, ale czy naprawdę rozwiązuje wszystkie problemy? ;/ tak sobie do siebie gadam...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Init
Administrator
Administrator



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oc./Lbl.

PostWysłany: Sob 18:47, 28 Lis 2009    Temat postu:

Hmm..w zamyśle nie jest to najprostsze rozwiązanie...Oni jeszcze w pewien sposób będą wracali, ale do tego niestety musieli już że tak powiem odejść..

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Moderator
Moderator



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Sob 19:36, 28 Lis 2009    Temat postu:

Wiem! Będą wracali, gdy ona będzie na haju..

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.twilight2009.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1