Forum www.twilight2009.fora.pl Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Who's Your Daddy, Say , Who's Your Daddy?
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.twilight2009.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Init
Administrator
Administrator



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oc./Lbl.

PostWysłany: Wto 19:40, 01 Gru 2009    Temat postu:

Annie - Nie, nie...Duncan to wzór cnót itp. Grzeczny i w ogóle;)


No to teraz będę przechodzić do sedna sprawy:P


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Moderator
Moderator



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Wto 22:48, 01 Gru 2009    Temat postu:

jejejeje ^^ czekam..

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bella
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Mar 2009
Posty: 915
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ostrowiec

PostWysłany: Śro 20:05, 02 Gru 2009    Temat postu:

wow...no i znowu budujesz mi napięcie xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Init
Administrator
Administrator



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oc./Lbl.

PostWysłany: Śro 22:36, 09 Gru 2009    Temat postu:

5.

- Dotarliśmy na miejsce.- Z trudem otworzyłam oczy, walcząc ze snem. Pearl drzemała spokojnie w moich ramionach. To cud mieć takie spokojne dziecko, pomyślałam przelotnie.
- Czy jestem coś panu winna?- Spytałam, wychylając się przez siedzenie. Matka nic nie mówiła o zapłacie, ale wolałam się upewnić.
- Nic, złotko. Mam tylko poczekać, aż ktoś przyjedzie i cię odbierze.- Uśmiechnął się ciepło.
Kiwnęłam głową i wyjrzałam przez okno. Naokoło było bez wątpienia zielono. Zielone drzewa, ziemia i chyba nawet niebo.
- Czy to mech?- Pomyślałam głośno. Mężczyzna przytaknął.
- Zupełnie inaczej, niż u ciebie, prawda?
- Tak. Dawno nie widziałam…lasu.- Mruknęłam, czując się, co najmniej głupio.
Po prawdzie tak było. Nie wiedzieć, czemu znajdowaliśmy się w środku lasu, na niewielkiej polance. Już dawno temu straciłam orientację w terenie i czułam się trochę zagubiona, ale stwierdziłam, że nic gorszego poza tym, co już mnie w życiu spotkało mi nie grozi, więc czego się tu bać?
Te „wesołe” rozważania przerwał mi warkot zbliżającego się silnika. Zbudzona Pearl nie zaczęła płakać a wręcz spojrzała na mnie z ciekawością.
- Nie wiem, maleńka, co się dzieje, ale nic nam nie grozi.- Wyszeptałam jej do uszka, a ona uśmiechnęła się radośnie.
- No nareszcie! – Zawołał mój kierowca. Wymienił jakieś uprzejmości z przybyszem i odwrócił się do mnie. Wtedy go dostrzegłam. Wysoki na jakieś 2 metry, potężny, ciemnowłosy, bez wątpienia Indian, przyglądał mi się z uwagą.
- To ona?- Upewnił się.
Kierowca kiwnął głową.
- Z dostawą pod dom.- Zasalutował chłopakowi. Ten wyszczerzył śnieżnobiałe zęby i wyciągnął dłoń na powitanie.
- Cześć, jest Lie, tak?- Potwierdziłam skinieniem, patrząc na niego podejrzliwie.- Super. Ja jestem Jake. Właściwie Jacob Black.- Znów się uśmiechnął, jakby oczekiwał ode mnie jakiejś reakcji. Co to, to nie.
- Lie Pecheresse.- Mruknęłam tylko. Jake zmarszczył brwi.
- Jesteś sama? Było coś jeszcze o jakiejś Pearl. To twoja siostra?- Spytał.
- Nie.- Odparłam i sięgnęłam do wnętrza samochodu. Maleństwo znów przysnęło.- Moja córeczka.- Oświadczyłam, a Jake jakby mimowolnie się skrzywił.
- A, to w porządku. To, co, możemy jechać?- Wzruszyłam ramionami.
- Ja nic nie wiem, od jakiegoś czasu inni wciąż za mnie decydują, więc…- urwałam i odwróciłam wzrok na ścianę lasu. Jake wykonał jakiś bliżej nieokreślony gest i uchylił mi drzwiczki swojego samochodu. Z zewnątrz nie prezentował się najlepiej, ale środek był całkiem przytulny. Wsunęłam się z ulgą na skórzany fotel i delikatnie układając Pearl w ramionach rozsiadłam się wygodnie.
Jake z uśmiechem przyklejonym to twarzy zasiadł obok i uruchomił silnik. Mimo, że samochód wyglądał na sędziwego grata, na prostej asfaltowej drodze, którą po chwili mknęliśmy rozwijał prędkość niemal 120 kilometrów.
- Nie spodziewałam się, że z ciebie taki wariat drogowy.- Rzekłam z udawaną nagana.
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.- Odparł, trzęsąc się ze śmiechu.
Jakieś pół godziny później podjechaliśmy pod niewielki domek. Z jakiegoś powodu poczułam się tu bardzo swojsko i bezpiecznie. Z zainteresowaniem rzuciłam okiem na okalający budyneczek las, który sprawiał, że panował tu lekki cień i chłód, mimo że lato miało się ku początkowi. Tymczasem Jake wypakował moje bagaże i przyglądał mi się z werandy. Musiałam wyglądać dosyć głupio, gapiąc się z rozdziawioną buzią na coś, co on widzi każdego ranka, ale miałam to gdzieś.
- Możemy wejść?- Zawołał po kilku minutach. Z westchnieniem dołączyłam do niego na schodach. Jake uśmiechnął się, jakby próbował podnieść mnie na duchu i otworzył drzwi.
W środku było ponuro i mocno pachniało drewnem i żywicą, ale nie na tym skupiłam uwagę.
Postawny Indianin przyglądał mi się ze stojącego pod oknem wózka inwalidzkiego. Miał duże czarne oczy i tego samego koloru włosy. Jego cynamonowa skóra mieniła się lekko w promieniach wpadającego słońca i zdawało mi się, że patrzą na jakieś dawne, zapomniane indiańskie bóstwo.
- Lie.- Szepnął po chwili. Kiwnęłam głową. Mężczyzna z łatwością popchnął kółka wózka i będąc zaledwie kilkanaście centymetrów ode mnie wyciągnął dłoń.
- Witaj. Jestem Billy. Przyjaciel Eileen, twojej matki.


*

Rolling Eyes


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bella
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Mar 2009
Posty: 915
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ostrowiec

PostWysłany: Czw 20:05, 10 Gru 2009    Temat postu:

;] wow Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carol
Wampir.
Wampir.



Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 1281
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Volterra

PostWysłany: Czw 20:12, 10 Gru 2009    Temat postu:

dokładnie, wow Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Init
Administrator
Administrator



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oc./Lbl.

PostWysłany: Czw 23:05, 10 Gru 2009    Temat postu:

Obiecuję, że dam wam jeszcze nie jeden powód do "wow'Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Moderator
Moderator



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Czw 23:59, 10 Gru 2009    Temat postu:

WOOOOOW! Very Happy Boskie

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Init
Administrator
Administrator



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oc./Lbl.

PostWysłany: Pią 18:19, 11 Gru 2009    Temat postu:

Sasasa xD

Być może jutro coś się pojawi;)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carol
Wampir.
Wampir.



Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 1281
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Volterra

PostWysłany: Pią 19:26, 11 Gru 2009    Temat postu:

czekamy Init, czekamy Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Init
Administrator
Administrator



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oc./Lbl.

PostWysłany: Sob 19:20, 12 Gru 2009    Temat postu:

6.

- Masz ochotę się przejść?- Ciemnowłosa głowa Jacoba wychyliła się zza framugi.
- Prawdę powiedziawszy właśnie się rozpakowałam i chyba przydałoby mi się trochę ruchu.- Odparłam, niespodziewanie miłym tonem. Twarz chłopaka rozpromienił uśmiech.
Ramię w ramię opuściliśmy mały, drewniany domek. Z ulgą wciągnęłam w płuca czyste, rześkie powietrze. Na wszelki wypadek zostawiłam Pearl w domu pod opieką Bill`ego, nie chciałam, żeby ją przewiało, albo, co gorsza by się przeziębiła.
Miałam małe trudności, by dotrzymać Jake`owi kroku. Jego jeden równał się trzem moim i niemal truchtałam, by go dogonić. On sam za bardzo zajęty był wesołym trajkotaniem o wszystkim i o niczym, by to zauważyć.
Wędrowaliśmy jakiś czas po lesie, by w końcu wyjść na rozległą plażę. Jęknęłam z wrażenia. Widok był nieziemski. Pochmurne niebo, wysokie, spienione morskie fale z hukiem obijały się o potężne klify a kamieniste wybrzeże mieniło się od drobnych kamyczków.
- Ładnie, prawda?- Spytał mój towarzysz, bezbłędnie odgadując, że jestem zachwycona.
- Tak.- Odparłam. Przez chwilę stałam w zadumie, wpatrując się w wodę.
- Hej, mała. Może siądziemy, co?- Jake machał do mnie, stojąc koło wyrzuconego przez morze drzewa, kilka metrów dalej. Kiwnęłam i w podskokach podbiegłam do niego.
- Takiej cię jeszcze nie widziałem.- Rzekł z szerokim uśmiechem i bez zastanowienia przygarnął mnie ramionami do swojej wielkiej klatki piersiowej.
Normalnie odskoczyłabym jak oparzona, ale teraz bezwiednie mu się poddałam. Tak jakbym bardzo potrzebowała tego jego ciepła. Po minucie wypuścił mnie, lekko zmieszany, ale zadowolony.
- Przepraszam, to tak odruchowo.- Podrapał się po głowie.
- Nic nie szkodzi. To było nawet miłe.- Odpowiedziałam, po raz pierwszy od dawna szczerze. Gest Jake`a dodał mi sił i natychmiast poczułam się o niebo lepiej. Zdziwiłam się, że tak po prostu pozwoliłam mu się przytulić, ale nie było w tym żadnego zabarwienia, więc czułam się w porządku.
- Na co tak patrzysz?- Spytałam po chwili milczenia. Jake nie odpowiedział, wskazał jedynie palcem na ścianę lasu. Podążyłam wzrokiem we wskazanym kierunku i zamarłam. Pięciu mężczyzn podążało w naszym kierunku z nietęgimi minami. Z wyglądu podobni do Jake`a, tak samo potężnie zbudowani i wysocy.
- To twoi znajomi?- Rzuciłam cicho. Przytaknął, zmarszczywszy brwi.
Tymczasem przybysze zatrzymali się w bezpiecznej odległości i zmierzyli mnie spojrzeniami. Wytrzymałam je, podnosząc butnie głowę i wykrzywiając usta, na co najstarszy z nich zareagował uśmiechem.
- Kolejna zdobycz, co, Jake?- Mój towarzysz prychnął.
- Mówiłem wam o niej. To Lie Pecheresse. Mieszka u nas.- Dwóch chłopaków, trzymających się nieco z tyłu wymieniło porozumiewawcze spojrzenia.- Quil, Embry, dajcie spokój, dobra?
- Czy my coś sugerujemy?- Zarechotał wyższy z nich.
- Jake ma rację, wystarczy.- Oświadczył władczym tonem stojący najbliżej.- Witaj Lie, jestem Sam.- Uścisnął mi dłoń.- To Quil i Embry, papużki nierozłączki.- Obaj spojrzeli na niego wilkiem.- A ten, który siedzi tak cicho, co z resztą do niego niepodobne, to Paul.- Chłopak po prawej prześwidrował mnie spojrzeniem. Wzdrygnęłam się, co nie uszło uwadze Jake`a.
- Może dość tych prezentacji jak na jeden dzień?- Fuknął.
- Patrzcie, jaki zazdrośnik. Uważaj, bo gdy Nessie się dowie…- zarechotał Embry, ale Sam rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie. Jake wydał z siebie groźne warknięcie.
- A może mu zazdrościsz, co?- Rzuciłam zjadliwie. Embry momentalnie zamarł. Brunet po prawej mrugnął porozumiewawczo.- Pewnie koło ciebie nie kręci się nic ciekawego, więc…- posłałam mu krzywy uśmiech.
Embry wybałuszył na mnie oczy, po czym warknął gardłowo i zatrząsł się dziwnie.
- Ej spokojnie.- Sam gwałtownie odwrócił się do chłopaka i położył mu dłonie na ramionach. Embry odetchnął głośno, ale wciąż patrzył na mnie nieprzyjaźnie.
Odniosłam niemiłe wrażenie, że chyba się nie zaprzyjaźnimy i nie zamierzałam jakoś specjalnie się starać, by zmienić.
- Nie przeszkadzajcie sobie.- Quil wysunął się na przód i wyszczerzył do mnie zęby.- Jake, dziś o trzeciej tam gdzie…- zawahał się na moment.- Tam, gdzie zawsze, ok.?
Jacob sztywno kiwnął głową, nie spuszczając wzroku z Embry`ego. Krótką chwilę mierzyli się spojrzeniami, po czym, przy lekkiej perswazji reszty, wszyscy opuścili nas szybko.
Zerknęłam na mojego towarzysza. Zaciśnięte szczęki i pulsująca żyłka na skroni świadczyły, że jest mocno podenerwowany. Zupełnie nieświadomie wyciągnęłam rękę, złapałam jego dłoń i ścisnęłam. Otrząsnął się jak ktoś wybudzony z głębokiego snu, ale nie odtrącił mojego gestu.
- Wracajmy już.- Wyszeptałam, a on bez szemrania podążył w stronę domu.


*

Rolling Eyes


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carol
Wampir.
Wampir.



Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 1281
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Volterra

PostWysłany: Nie 16:47, 13 Gru 2009    Temat postu:

I znowu WOW Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Moderator
Moderator



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Nie 17:51, 13 Gru 2009    Temat postu:

Duuuże WWWWWWWWWWWWWOOOOOOOOOOOOOW Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Init
Administrator
Administrator



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oc./Lbl.

PostWysłany: Pon 18:39, 04 Sty 2010    Temat postu:

7.
Siedziałam w oknie z głową opartą o szybę. Dzień był wyjątkowo paskudny, w przerwach, kiedy nie lało jak z cebra wciąż coś siąpiło i pomysł wyjścia z Pearl na spacer szlag trafił. Na towarzystwo Jake`a też nie mogłam liczyć, bo wyszedł gdzieś rano i chociaż minęło już popołudnie, uparcie nie wracał. Z westchnieniem zabrałam się do ugotowania obiadu, co Billy powitał z ulgą.
- Nawet nie wiesz, jak trudno mieszkać razem dwóm facetom i nie umrzeć z głodu.- Rzekł, pałaszując drugą porcję zupy. Spojrzałam na niego z zainteresowaniem.
- Jacob jest jedynakiem?- Nagle zdałam sobie sprawę, że właściwie nic nie wiem o ludziach, u których mieszkam. Billy, co prawda opowiadał mi dużo o mojej matce, upewniłam się, więc, że na pewno się znają, ale sama nie miałam pojęcia zupełnie o niczym. Byłam trochę jak stara zabawka rzucona w czyjś kąt, mająca na tyle szczęścia, że właściciel tegoż kąta postanowił nie wyrzucać jej od razu na śmietnik.
Stary Indianin pokręcił głową.
- Mam jeszcze dwie córki. Rachel i Rebbeca, bliźniaczki, obie starsze od Jake`a. Wspaniałe dziewczyny. Po matce.- Dodał, a jego głos nabrzmiał od bólu.
- Nie żyje?- Spytałam, nieco obojętnie. Temat śmierci mogłam ostatnio poruszać tak samo łatwo jak zadawać pytanie o przepis na sałatkę.
- Tak. Zginęła w wypadku samochodowym.- Odpowiedział Billy i zadrżał. To wspomnienie musiało nadal mocno go prześladować.
- Przykro mi.
- Moja rana zdążyła się zabliźnić, moja droga.- Rzekł nagle, patrząc mi prosto w oczy. Było w nich coś, co niemal hipnotyzowało. Dziwny magnetyzm, któremu podałam się bez nawet odrobiny walki.- Ale twoje wciąż krwawią, nie mylę się, prawda?
Z moich ust dobył się cichy jęk. Nie mogłam oderwać wzroku od jego czarnych tęczówek i jednocześnie poczułam jak moje własne napełniają się łzami.
- Wołałaś ich dzisiaj w nocy. Nie pogodziłaś sobie z tą stratą, prawda?- Wyszeptał, nie przestając się we mnie wpatrywać.
Nieświadomie zaczęłam się trząść. Po policzkach płynęła mi strużki łez, ale nie byłam w stanie nawet podnieść dłoni, by je otrzeć. W gardle zastraszająco szybko rosła mi ogromna gula, tak, że dosłownie krztusiłam się własną rozpaczą.
Nagły stukot za drzwiami sprawił, że Billy skierował wzrok ponad moją głowę. Uwolniona spod jego władzy zaczęłam chrapliwie oddychać i złapałam się mocno za klatkę piersiową w okolicach serca.
- Bil…Wszystko w porządku?!- Jake dopadł do mnie i złapał za ramiona. Skinęłam, ale, bez przekonania.
Tuż obok poczułam drugą postać. Paul ze zmarszczonym czołem przenosił wzrok to na mnie to na Bill`ego.
- Weźcie ją na dwór, musi się przewietrzyć.- Rzekł stary Indianin. Jacob bez słowa wziął mnie na ręce i posadził na schodkach wychodzących na podwórko.
Przerażona zrozumiałam, że nadchodzi kolejny atak, podobny do tego w szpitalu. Tu jednak nie było pielęgniarzy, kaftanów, środków uspokajających. Tu nikt nie mógł mi pomóc ominąć ból. Musiałam zmierzyć się z nim sama, bez taryfy ulgowej.
Przeciągle pojękując podciągnęłam kolana pod brodę i zaczęłam szlochać. Straszne obrazy ostatnich tygodni powróciły ze zdwojoną siłą. Shoony, Scott, Sean. Otaczali mnie, próbowali przytulić, ale coś nas odgradzało.
- tato, ona mdleje, co mam robić?! – Krzyk Jacoba przepełniony był przerażeniem. Ledwo zdawałam sobie sprawę, że tracę przytomność. Wrażenie było takie, jakbym opuszczała własne ciało, rzucając się z rozpędu w głęboką wodę.
Nie tonęłam, ale i nie płynęłam w niej. Po prostu byłam. Unosiła mnie lekko i falowała a ja wraz z nią.
Ale zanim zdążyłam oswoić się z tym nowym uczuciem, zastąpiło je inne. Zobaczyłam pochylających się nade mną Jake i Paula. Obaj krzyczeli, wołali, ale leżałam niewzruszona.
Nie mogłam im odpowiedzieć, bo znajdowałam się dokładnie obok. A raczej znajdował się jakiś rodzaj mnie. Tak, jakbym opuściła swoje ciało, nad którym oni się teraz pochylali, a ja sama przyglądałam się im będąc obok.
Śmierć kliniczna, pomyślałam przelotnie.
- To jeszcze nie twój czas, Lie.- Odwróciłam się gwałtownie. Scott patrzył na mnie pustymi, perłowymi oczami.
- Co ty gadasz?!- Próbowałam złapać go za rękę, ale ta jedynie musnęła chybotliwą powierzchnie jego skóry.
- Jeszcze nie twój.- Odpowiedział mi drugi głos. Należał do wysokiego mężczyzny, którego z pewnością jeszcze nigdy nie wiedziałam, ale i nie bałam się go. Nieznajomy podszedł do mnie powoli i mocnym, nieznoszącym sprzeciwu tonem oświadczył.
- Nie twój czas.
Krzyknęłam przeciągle. Ból, jakiego doświadczyło moje ciało, jeszcze nie znałam.
Woda, w której dotąd dryfowałam zalała mi gardło i płuca, tonęłam, chociaż zupełnie podświadomie.
Gwałtownie otworzyłam oczy, poddając się konwulsjom wstrząsającym całe ciało. Gdzieś dalej majaczyła mi twarz Jakea i Paula.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Init dnia Pon 18:39, 04 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.twilight2009.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1