Forum www.twilight2009.fora.pl Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
New Dawn by Annie
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.twilight2009.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Annie
Moderator
Moderator



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pią 14:40, 25 Wrz 2009    Temat postu:

No to teraz swieżutki rozdział. Wprost z moich palców. Napisany szybko, bo mnie tknęło! <wreszcie>
Końcówka wyszła komediowo, ale to dobrze, przynajmniej Edek jest przedstawiony w troszkę lepszym świetle Wink

Rozdział IX
part Amandy
Przespałam się z tym wszystkim. Potrzebowałam dużo czasu, by to wszystko ułożyć. Ale w końcu nadszedł czwartek. Nie widziałam go pięć dni. To dużo.
Czy myślał o mnie? Chyba tak. Świadczyło o tym całe mnóstwo nieodebranych połączeń od niego. Podobno Candy już przekazała mu, że wszystko ok. Byłam ciekawa, czy go to uspokoiło.
Czułam się na tyle dobrze, że mogłam iść do szkoły. Jak zwykle pojechałam wraz z rodzicami. O dziwo, od rana nikt nie robił mi żadnych wyrzutów. Niesamowite. Czyżby nawet zgorzkniały Edward zaczął się do mnie przekonywać? To było całkiem prawdopodobne.
Wysiadłam z auta i od razu uderzył mnie pewien specyficzny zapach. Męskie perfumy? Dużo ich wszędzie.
Czyżby wszyscy chłopcy z mojego rocznika dowiedzieli się, że wracam i czy aby na pewno nie chcieli się mi w ten sposób przypodobać?
Szczerze mówiąc było chyba na odwrót. Kichnęłam.
- Na pewno dobrze się czujesz?
- Tak... - Już chciałam powiedzieć tato, ale ugryzłam się w język. Byłam przecież w szkole - ..Jacob.
- Jednak sądzę, że coś ci jest.
- Nie czujesz tego zapachu? - Ponownie kichnęłam.
- Faktycznie, niezbyt przyjemny. - Jacob zaśmiał się pogodnie i odprowadził mnie pod moją klasę.
Pierwsza chemia.
Nie było go jeszcze. Wydało mi się to dość dziwne. Przecież zazwyczaj był szybciej niż ja. A może Andy'emu coś sie stało?
Nie! Nie mogłam tak myśleć. Niestety co chwila miałam przed oczyma przykry widok. W każdej z wizji widziałam jak Andy'emu coś się dzieje. Czułam się z tym bardzo źle.
Na szczęście moje obawy rozmyły się w momencie, gdy poczułam na sobie czyjś cień.
- Andy! - Wykrzyknęłam, mimo że klasa powoli się zapełniała.
Chłopak przytulił mnie mocno.
- Amando, boże, jak ja cię dawno nie widziałem.
Zobaczyłam w jego oczach łzy. Tak bardzo się o mnie martwił, a ja stchórzyłam. Nie zadzwoniłam do niego, gdy było już dobrze. Ależ ja byłam głupia.
- Przepraszam, Andy! Przepraszam! - Zaszlohałam mu w ramię
- Nie masz za co, kochanie. - Wyszeptał mi do ucha, a ja mimowolnie drgnęłam.
Niestety naszą miłą chwilę przerwał nauczyciel, który właśnie wszedł do klasy i zakomunikował nam to głośnym chrząknieciem. Odskoczyliśmy od siebie, ale zaraz, gdy tylko usiedliśmy w naszej ławce, Andy złapał moją rękę i nie puszczał do końca lekcji.
Przez cały dzień byliśmy nierozłączni. Trzymaliśmy się za ręce, przytulaliśmy. Zwracano na nas uwagę, ale nie jakoś nachalnie, tylko tak po prostu, przyjacielsko.
Nie potrzebowaliśmy słów, żeby się zrozumieć. Wystarczyło patrzeć sobie w oczy, dotykać się. Była w tym pewna magia.
Postanowiłam, że w tej chwili liczy się tylko Andy. Ale czy byłam w stanie kiedyś powiedzieć mu kim jestem? Że nie jestem tą osobą, za którą mnie bierze?
To nie będzie takie proste.
Do końca tygodnia udało się przeżyć bez większych komplikacji. W sobotę byłam umówiona z Andy'm na wypad do La Push. Edward się sprzeciwiał, ale Jacob nie widział w tym niczego złego.
Jakby na to nie patrzeć, należałam również do wilkołaków, a to nie moja wina, że pachniałam jak wampir.
Moja rodzina była nieco zaskoczone, gdy zobaczyły, że Andy podjechał pode mnie takim samochodem.
Łał. Może ten Andy nie jest taki straszny - Pomyślał Emmett, a ja się uśmiechnęłam. Edward wykrzywił usta.
- No nie. Amando, trzeba będzie nad tym popracować. Przyzwyczaiłem się już do mojego daru.
- Ed, nie marudź. Przynajmniej jesteśmy dzięki niej, troszkę normalniejsi - Alice kopnęła go w łydkę. Ten tylko jeszcze bardziej się skrzywił.
- Dobrze, to ja idę. Nie wiem, kiedy wrócę.
Nessie posłała mi surowe spojrzenie.
- Kocham cię, mamo. - Rzuciłam i wybiegłam z domu.
Czułam się coraz lepiej. Czasami wręcz miałam wrażenie, jakbym była lepsza od mojej rodziny. Ale to było błędne myślenie.
- Cześć, kochanie. - Andy otworzył mi drzwi, zajęłam swoje miejsce i ruszyliśmy.

part Edwarda:
To było głupie, dziwne i niezrozumiałe. Jak ta mała osóbka mogła wchłaniać nasze moce?
Ostatnio poczuła się bardzo bezkarnie. Wiedziałem, że mam zbyt twardą rękę, ale chciałem tylko i wyłącznie jej dobra. Przecież nigdy nie zrobiłbym krzywdy komuś, kogo kocha moja rodzina. Nigdy.
Dziś naprawde przegięła. Zamierzała wyjść na cały dzień z tym swoim kochasiem. Aż mnie krew zalała, gdy zobaczyłem niedawno jego myśli.
On sądził, że jest normalną nastolatką. Taką mieszanką Candy i tej córki pastora.
Ale Amanda była przecież zupełnie inna. Nie pasowała do typowych dziewczyn w szkole. Cechowała ją nieśmiałość, ale też lekka zadziorność i upartość. Zupełnie jak Bellę, moją Bellę.
Zatopiłem się w swoich rozmyślaniach i nawet nie wiem kiedy zauważyłem, że w mej głowie panuje cisza. Skrzywiłem się.
- No nie. Amando, trzeba będzie nad tym popracować. Przyzwyczaiłem się już do mojego daru. - Nie kryłem konsternacji. Teraz dopiero skupiłem się, czym podjechał ten cały Andy.
- Ed, nie marudź. Przynajmniej jesteśmy dzięki niej, troszkę normalniejsi - Alice kopnęła mnie w łydkę. Skrzywiłem się.
Amanda wyszła, a Bella przysunęła się do mnie.
- Spójrz, jaki on się wydaje być miły.
- Wydaje się...
- Oh, Edward. Gdy ty otwierałeś drzwi przede mną, to też tylko udawałeś miłego?
- Bella, słyszysz jego myśli? Ja owszem i wcale nie wydają mi się jakoś specjalnie miłe.
Nessie jęknęła i momentalnie pobladła.
- Słabo mi.
Jacob podskoczył jednym susem do niej i objął ją w pasie. Kiedyś irytowało mnie, gdy widziałem, jak ten wilkołak się przy niej zachowuje, ale cóż. Moja córka już była dorosła. Co więcej, miałem juz wnuczkę, więc raczej zwykłe dotknięcie nie powinno być czymś sprośnym w wykonaniu Jacoba.
- Spokojnie, Reneesme. Nie miałem nic złego na myśli. Po prostu raz ten cały..Andy pomyślał, że Amy jest jak zwykła nastolatka. Lubiąca ostrą jazdę.
- Ostrą? - Twarz dziewczyny pobladła jeszcze bardziej.
- Nie, nie, to znaczy, szybką. Tak, tak. Właśnie. - Cała rodzina się na mnie dziwnie spojrzała.
- Edward, chyba masz paranoję.
Alice ładnie to ujęła. To była właściwie prawda. Nie lubiłem tego Andy'ego głównie dlatego, że miał sportowy samochód oraz dlatego, że potrafił być taki ludzki. Z drugiej strony ciężko się dziwić, że był normalny, skoro był człowiekiem.
- Mam pomysł. Przez kilka dni, nie polegajmy na umiejętności myśleniowe Edka, bo coś ostatnio się psuje chłopaczyna. - Emmett jak zwykle potrafił rozładować sytuację.
- Jestem całkowicie za. - Nie spodziewałem się tego po mojej ukochanej, dlatego spojrzałem na nią spode łba. - Amanda jest rozsądna, nie pozwoli siebie skrzywdzić. Na pewno.
Oby Bella miała rację. Musiała...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Init
Administrator
Administrator



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oc./Lbl.

PostWysłany: Czw 18:44, 01 Paź 2009    Temat postu:

Nareszcie przeczytałam;)
Cudny! xD
Trzeba trzymać kciuki za nową parę xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Moderator
Moderator



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pią 21:44, 02 Paź 2009    Temat postu:

No trzeba.. Tymbardziej, że w następnym rozdziale znów namieszam, ale na razie brak czasu do skończenia go, eh...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Init
Administrator
Administrator



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oc./Lbl.

PostWysłany: Pią 23:23, 02 Paź 2009    Temat postu:

Poczekam xD Jest na co;)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Moderator
Moderator



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Nie 20:50, 04 Paź 2009    Temat postu:

Boski av, init Very Happy

Rozdział X
Andy i Amy. Jak to ładnie brzmi.
Cieszyłam się jak głupia z dzisiejszej wyprawy.
- Nie masz pojęcia jak bardzo się martwiłem. Gdy nie było cię tyle czasu. Bałem się, że coś ci się stało.
- Też sie bałam, Andy. Naprawdę.
- Ale teraz jest już dobrze. - Chłopak zaparkował samochód na parkingu przy plaży. Nawet nie zauważyłam, kiedy dojechaliśmy.
Wysiedliśmy i ruszyliśmy w kierunku plaży. Może nie była to typowa pogoda na opalanie, ale przynajmniej temperatura była wyższa niż normalnie, a przez chmury nawet prześwitywało nieśmiało słońce.
Gdy doszliśmy, Andy rozłożył koc i wyciągnął wafelki oraz inne smakołyki, które niósł w swoim plecaku.
Mi nie pozwolił wziąć niczego, bo obiecał, że sam się wszystkim zajmie.
Usiadłam na kocu i popatrzyłam w morze. Miało taką cudowną barwę. Andy usiadł obok mnie i przytulił mocno.
- Dobrze mi z tobą - wyszeptał
- Mi z tobą też.
Wciąż wpatrzona w morze, poczułam na sobie wzrok. Spoglądnęłam na chłopaka, jednak podobnie do mnie obserwował morskie fale. Odwróciłam się delikatnie w drugą stronę i zamarłam. Zza krzaków oddalonych o jakieś pięćdziesiat metrów obserwowały mnie czyjeś oczy. Nie były to jednak zwykłe oczy. One były czerwone!
Drgnęłam.
- Zimno ci?
- Nie, tylko tak jakoś. Zjedzmy coś. - Odwróciłam się jeszcze raz w poprzednim kierunku, ale para oczu zniknęła.
Nie chciałam psuć sobie tego dnia, jednak coraz bardziej się bałam. Gdybym tylko potrafiła sobie przypomnieć, kto ma czerwone oczy...
Podczas, gdy ja szukałam we własnej głowie jakichś informacji, Andy opowiadał mi o tym, co robił, gdy mnie nie było.
Poczułam znajomą woń.
Wilkołaki. Było ich chyba czterech. Spojrzałam niby to na chłopaka, ale za nim dostrzegłam cztery postaci wilków.
Jeden z nich coś wąchał, a pozostałe trzy bacznie się mi przyglądały. Ponownie drgnęłam. Zdałam sobie momentalnie sprawę, że to był błąd. Moja wilcza natura podpowiadała, że śmierdzę wampirami na kilometr, podobnie jak ten ktoś, kóry obserwował mnie wcześniej.
- Dobra, teraz już widzę, że dygoczesz jak liść. Chodź, idziemy już... - Andy zaczął zbierać rzeczy, a ja wciąż z obawą patrzyłam wprost na największego basiora.
Czy to wampir?
Nie, chyba...
Zamknij się Seth, ty to byś nawet dziewczynę Jacoba nie nazwał wampirzycą.
To źle?
Zamknijcie się obaj. Wali na kilometr wampirami, ale ma puls, to widać. - Słyszałam ich myśli. Ale jakim cudem? To oznaczało tylko jedno. Edward i reszta byli blisko, zbyt blisko.
Cholera. Amando, jeśli mnie słyszysz....- przez chwilę cisza. Musiałam się mocno skupić. Nie było to jednak łatwe, tyle głosów się zagłuszało, że aż kręciło mi się w głowie. - Amando! Musicie uciekać!
Tyle już sama wywnioskowałam.
Pociągnęłam już spakowanego Andy'ego w kierunku lasu, okalającego plażę.
- Musimy iść. Szybciej, proszę.
- Czemu? Źle sie czujesz? Czy coś się stało? Przecież było dobrze...
- Andy, przepraszam - momentalnie się zatrzymałam. Musiałam się w końcu przełamać. Czy był czas na zastanawianie się, co robić? Teraz albo nigdy. Potem już może nie być okazji.
- Słuchaj uważnie, bo nie mogę powtórzyć. Nie mogę...
Andy spojrzał na mnie z czułością.
- Zawsze cię słucham uważnie.
- Andy... - zaszlochałam.
- Kochanie, co jest nie tak? - Przytulił mnie, a ja miałam istny mętlik w głowie. Ale na szczęście juz nikogo nie słyszałam.
- Kocham cię...
- Ja ciebie też
- Błagam, nie przerywaj i postaraj się...zrozumieć.
Tym razem milczał, więc przełamałam się i rozpoczęłam.
- Posłuchaj, nie jestem jak inne dziewczyny. Nie jestem... zwykła. - Oczy mi się zaszkliły, wiedziałam, że Andy nie będzie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. - Musimy się stąd szybko zabierać, gdyż...gdyż..Może stać się coś strasznego.
Chłopak patrzył tak, jakby nie za bardzo wiedział, co mysleć o tym, co mówię.
- Nie jestem tym, za kogo mnie bierzesz. Mój świat, jest zbyt niebezpieczny dla ciebie. - Ostatnie słowa wypowiedziałam najciszej, jak tylko umiałam.
- O czym ty mówisz? Bądź ze mną szczera. Masz jakieś kłopoty?
- Nie wiem, czy zrozumiesz. Weźmiesz mnie za wariatkę. Ale nie mogę ci jakoś tego udowodnić, chociaż... - Siegnęłam po małe drzewo i jednym ruchem ręki złamałam je. Andy spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- Mówiłam. Nie jestem tym, za kogo mnie bierzesz. Jestem dla ciebie zbyt niebezpieczna. Jestem silniejsza od przeciętnego człowieka, szybsza, mam lepszy słuch, węch i wzrok. Dodatkowo moimi rodzicami są wilkołak i dhampir. Co ty na to? - Ostatnie zdania powiedziałam cicho i na jednym wdechu. - Znienawidzisz mnie, prawda? Uznasz za wariatkę i uciekniesz, gdzie pieprz rośnie, ale niestety... To jest prawda.
- Nie wiem czemu, ale ci wierzę. Wiedziałem, że z twoją rodziną jest coś nie tak. Oni są wampirami... A ty....Ty jesteś ich dzieckiem, tak?
- Tak, Andy. Ale musimy teraz uciekać. Banda wilków ma zamiar zrobić mi krzywdę, głównie dlatego, że pachnę wampirami.
- Jak dla mnie ładnie pachniesz.
- Dla nich nie. Chodźmy już, błagam.
Zaczęliśmy biec w kierunku samochodu. Nie spodziewałam się, że Andy tak gładko to przyjmie, ale być może na razie była to wina pierwszego szoku. Nie chciałam wnikać. Nie było czasu.
Na parkingu pojawiło się drugie auto. Srebrne Volvo. Gdy tylko wyłoniliśmy się z krzaków, wysiadł z niego Edward z Bellą i Alice.
- Amando! Czemu? - Mężczyzna prawie krzyczał.
Andy popatrzył się na mnie zdezorientowany.
- Może miał dalej nie wiedzieć, co?
- Jedziemy do nas. A ty Andy, się nie bój. Nie zjem cię.
Chłopak zrobił wielkie oczy, ale następnie się wyprostował i hardo spojrzał na Edwarda.
- Niby ciebie miałbym się bać?
Edward tylko mruknął, ale nie mielismy czasu już na nic. Tuż za nami usłyszałam bardzo głosne i złowieszcze warczenie.
- Cholera, złamaliśmy pakt!
- Co? - Wykrzyknęłam zdezorientowana.
Odwróciłam się, a tam szczerzyło, na nasz widok, zęby pięć ogromnych wilków.
Byłam w niemałym szoku. Co to miało być?
Andy - tylko on sie teraz liczył. Bałam się. Naprawdę byłam przerażona. Przecież... Oni nie wiedzą, kim jestem. Dlaczego taka jestem oraz co u diabła robi z nami ten ludzki chłopak.
Łzy wisiały mi już na końcówkach rzęs. Chciałam zapłakać jak małe dziecko. Na całe szczęście na parking wpadł jeszcze jeden wilk. Ten cudny, rdzawobrązowy. Jednym słowem - tata. Po raz kolejny ratował mi tyłek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Init
Administrator
Administrator



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oc./Lbl.

PostWysłany: Nie 21:01, 04 Paź 2009    Temat postu:

Ła, mieszasz na całego, oby tak dalej!
Złamanie paktu pachnie mi nieprzyjemnymi konsekwencjami xD
Nawet nie umiem sobie wyobrazić, jak to się skończy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Moderator
Moderator



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pon 16:40, 05 Paź 2009    Temat postu:

Będzie jatka. Krwawa masakra, zdradzę ci xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Init
Administrator
Administrator



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oc./Lbl.

PostWysłany: Pon 20:09, 05 Paź 2009    Temat postu:

Jeee! nie ma to jak porządna dawka krwi Cool Cool Cool

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Moderator
Moderator



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pią 20:46, 04 Gru 2009    Temat postu:

Mam! Mam! Mam!

Trochę przydługie, ale co tam xd

Rozdział XI
Wszyscy byli mocno skonsternowani. Czułam to wyraźnie. Nie potrzebowałam nawet żadnego daru, by móc sobie wyobrazić, jak Jacob próbuje wyjaśnić reszcie sfory, że jesteśmy tu w pokojowych zamiarach.
Ale czy było to takie proste? Zresztą moja rodzina nie pojawiła się tutaj z niekonkretnej przyczyny. Miałam jakieś dziwne przeczucie, że tym powodem była niezaprzeczalnie owa tajemnicza postać o czerwonych, jak krew, oczach.
Basiory mierzyły się wzrokiem, a my staliśmy w niepewności. Poczułam, jak strużki potu lecą mi po plecach. Andy wciąż ściskał moją rękę. Nie wiem czy była to kwestia tego, że chciał mi pokazać, jak bardzo jest za mną, czy też po prostu bał się tak mocno, jak ja.
- Boisz się? - szepnęłam do chłopaka, przerywając tą okropną ciszę. Wzrok wszystkich przez chwilę zwrócił się na mnie, jednak po chwili wilki powróciły do swej niemej konwersacji.
- Nie. - Poczułam jego ciepły, ale i przyspieszony oddech na mojej szyi. Edward, który stał kawałek dalej, poruszył się niespokojnie. Nie wiedziałam czy to wina rozmowy sfory, wizji Alice, a może była to jakaś myśl Andy'ego. Nie chciało mi się nad tym rozprawiać, gdyż było to bezcelowe w tej sytuacji.
W końcu usłyszałam przeciągły ryk. Edward warknął, a sama poczułam na sobie jakiś ciężar. Potem były już tylko ostrza wbijane w mój umysł.

- Bella, łap ją! - Nie byłam zbyt świadoma, ale zrozumiałam, że wpadłam w czyjeś silne ramiona i że udaliśmy się do któregoś z samochodów. Przez chwilę czułam się, jakby ktoś rozstrzaskał mi czaszkę, jednak ta się szybko zregenerowała.
Gdy się ocknęłam, jechaliśmy z dużą prędkością w kierunku Forks. Prowadził Andy, a moja głowa leżała na ramieniu Belli.
- Już dobrze, kochana.
- Co...co się stało? Andy? Wszystko w porządku?
- Tak. O mnie się nie martw. - Jego głos ani na chwilę nie zadrżał. Co do stabilności swojego nie mogłam być pewna.
- Gdzie jedziemy?
- Do naszego domu, Amy. - Bella pogłaskała mnie po policzku. Nie wiem dlaczego, ale z oczu leciały mi łzy. Wciąż miałam w pamięci ten okropny ból, przez który straciłam przytomność.
- Okeeey, a możecie mi wyjaśnić, co się wydarzyło?
- Mandy, zaatakowano nas. To znaczy, mam na myśli ciebie. Padłaś ofiarą ataku Jane. Gdyby nie Edward, który wychwycił jej myśli, nie zdążyłabym cię osłonić tarczą. Ona chciała rozdrobnić twój umysł na malutkie wióry.
- Och - jęknęliśmy wraz z Andym.
Kiedy dojechaliśmy, Bella wzięła mnie na ręce, gdyż wciąż byłam bardzo słaba i zaniosła do salonu. Chłopak podążał tuż za nami. Po jakichś pięciu minutach do domu wpadli Edward, Alice oraz Jacob. Za nimi usłyszałam jeszcze ciche warczenie. Dopiero po krótkiej chwili do reszty dołączyło jeszcze sześciu Indian.
- Amando, czy wszystko ok?
- Tak, Edwardzie. Mogę wiedzieć dokładnie, co się zdarzyło?
- Dobra. Posłuchajcie. Nasi przyjaciele - tu Edward wskazał na Indianinów - wytropili wampirzycę, szukającą czegoś na ich terenie. Omylnie pomylili ją z tobą, Amando. My również wyczuliśmy ową pobratymczynię, chociaż to dyshonor tak o niej mówić. W każdym razie, zostałaś zaatakowana mentalnie przez Jane. Krąży tu gdzieś, ale nie podejdzie, gdyż Bella skutecznie wszystkich chroni.
- Przepraszam...
- Tak, Andy? - Oczy wszystkich zgromadzonych wzróciły się w kierunku chłopaka. Widziałam, jak lekko drgnął, jednak nie chciał, by było to widoczne.
- Mówicie, że jakaś...wampirzyca poluje na Amy, tak? Ale dlaczego?
- To ze względu na dar. Chodź, Andy, wyjaśnię ci to dokładniej. - Edward poprosił go do drugiego pokoju. Co ciekawe, chłopak w ogóle się nie bał. Poszedł, tak jakby to miało być spotkanie z człowiekiem, a nie oko w oko z wampirem.
- Kochanie, nasi przyjaciele z rezerwatu nie dopuszczą, by taka sytuacja sie powtórzyła...
- Przepraszam za to, ale po prostu zwariowaliśmy, gdy poczuliśmy zapach tej zdziry... A potem jeszcze ty, tam na plaży... - jeden z Indian zaczął mi to tłumaczyć. Powoli wszystko układało mi się w całość.
Niejaka Jane polowała na mnie. Dlaczego? Chyba ze wzgledu na mój dar. Ciekawe tylko skąd się o nim dowiedziała. W każdym razie, owa dziewczyna jest w pobliżu, a wilkołaki z rezerwatu omylnie mnie za nią wzięły. Dodatkowo widziała ona również mnie w towarzystwie Andy'ego, a ten był w tej sytuacji najbardziej zagrożony.
Dlaczego zawsze wszystko co złe, spotyka właśnie mnie? Cała ta przeprowadzka tutaj była bardzo złym pomysłem. Przecież ja tego nie chciałam! Pragnęłam mieszkać cały czas w Picacho. Z drugiej jednak strony, nie poznałabym nigdy mojego ukochanego.
Usiadłam niepewnie na sofie, ugięłam nogi i podciągnęłam kolana, a potem mocno je objęłam. Zawsze, gdy byłam czymś zmartwiona, tak robiłam.
Rozmyślałam nad tym, co może się stać. Mój pancerz obronny był tak naprawdę bardzo kruchy. Nie miałam się jak bronić. Podświadomie wiedziałam co prawda jak to zrobić, w jaki sposób obronić się przed niechcianymi darami, ale nie zawsze mi to wychodziło. Raz potrafiłam czytać w myślach, widzieć przyszłość, a także kontrolować emocje, ale zdarzało mi się to rzadko i na krótki okres czasu.
W starciu z tą całą Jane, prawdopodobnie nie miałabym większych szans. Zaskoczyłaby mnie, a ja nie mogłabym nic zrobić.
- Moim zdaniem nie masz racji... - Moje rozmyślania przerwał głos Edwarda. - Może i byś na początku miała problemy, ale potem... kto wie.
- Masz na myśli, że nasza mała Amanda rozwaliłaby samą sobą tą piekielną Volterrę? - Emmett ewidentnie podskoczył z radości. Jego zazwyczaj niespodziewany entuzjazm nieraz wszystkich rozbawiał.
- Brachu, nie ciesz się tak jeszcze, bo zacznę sie zastanawiać nad twoim zdrowiem psychicznym.
- Ekhem? Chyba straciłam wątek. - Nessie, która wcześniej nas opuściła, teraz weszła do salonu i z roztargnieniem zwróciła się w stronę dyskutujących mężczyzn.
- No cóż, twój ojciec właśnie opracowuje plan podbicia Volterry za pomocą twej córki.
- Dzięki, Rose, za informacje... - Moja mama zrobiła dziwną minę, a po chwili się do mnie zwróciła. - Amy, mogłabym cię prosić?
- Jasne.
Wstałam i ruszyłam do niej. Po drodze zauważyłam, że Andy usiadł sobie wygodnie na jednym z foteli i był pogrążony w rozmowie z Jacobem oraz pozostałymi Indianami. On naprawdę nie bał się tu siedzieć. Przyglądając się jemu jeszcze przez moment, zastanawiałam się, o czym myśli. Czy naprawdę przyjął tę moją tajemnicę z taką łatwością? A może obawiał się przed powiedzeniem mi całkowitej prawdy.
Nie zaprzątałam sobie dalej tym głowy, gdyż Nessie zerknęła na mnie niecierpliwie.
Usiadłyśmy w kuchni. Kobieta złapała za krawędź blatu i wbiła we mnie spojrzenie. Nie wiedziałam za bardzo, dlaczego tak robi.
- Amy, kochanie, wiem, że Andy jest dla ciebie ważny, ale w obecnej sytuacji... - zaczęła, jednak nie dokończyła, jakby zbierała myśli, a ja kompletnie nie wiedziałam co robić.
Chcę ją usłyszeć... - pomyślałam i zajęłam się swoim umysłem. Szukałam we wszystkich zakamarkach, jak uruchomić ten mechanizm. Przeglądałam intensywnie, gdyż chciałam pomóc matce, a tym samym oszczędzić jej wylewania zbyt ciężkich słów.
Po długich zmaganiach, w końcu znalazłam odpowiednią dźwignię. Złapałam za nią i już miałam zamiar wyłapać jakieś dary, gdy nagle do kuchni wpadł Edward.
- Amando, nie teraz! Puść! - wrzasnął tak głośno, że zadźwieczało mi w uszach. Posłuchałam. Musiał to być naprawdę ważny powód, skoro mężczyzna musiał mi przeszkodzić. Nessie siedziała dalej, trzymając blat, ale tym razem jej zagubione oczy zwrócone były na Edwarda.
- Mamy informacje! Zgadnijcie, kto nas odwiedził. Albo nie, chodźcie do salonu.
Mama westchnęła.
- No to chyba koniec mojej rozmowy wychowawczej. Chciałam ci tylko powiedzieć, że musisz uważać.
Wróciłyśmy do salonu. W ciągu tych kilku minut tak wiele się tu zmieniło. Moja rodzina siedziała w jednym kącie, a wilkołaki wraz z Andym w drugim. W progu dostrzegłam niepozorną postać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Init
Administrator
Administrator



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oc./Lbl.

PostWysłany: Sob 15:59, 05 Gru 2009    Temat postu:

Shocked
No nie..Tylko proszę, powiedz, że nie będziesz mnie znów w takiej długiej nieświadomości trzymać! Proszę, proszę, proszę!! ;(

A rozdział...Świetny Very Happy Przeczytałam migiem, bo mnie ciekawość zżerałaWink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bella
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Mar 2009
Posty: 915
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ostrowiec

PostWysłany: Sob 16:00, 05 Gru 2009    Temat postu:

Nie przydługie, ale mi się czytać nie chce xd

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Moderator
Moderator



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Sob 23:13, 05 Gru 2009    Temat postu:

Zła jesteś, Bella Razz

Dzięki, init. Mam akurat wenona, to postaram się coś szybko ale łądnie skrobnąć ;]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Init
Administrator
Administrator



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oc./Lbl.

PostWysłany: Nie 18:13, 06 Gru 2009    Temat postu:

Jeeest:D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Moderator
Moderator



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pon 23:05, 07 Gru 2009    Temat postu:

Rozdział XII
Była to drobna, lecz ponętna dziewczyna o zniewalającym spojrzeniu krwistych oczu. Ubrana była w zwiewną, letnią sukienkę i spoglądała na wszystkich zza lekko przymrużonych oczu i wachlarzu rzęs.
- Witaj, Heidi - zaczął Carlisle. - Co cię do nas sprowadza?
Kobieta skinęła i przymknęła na chwilę oczy, jakby się nad czymś zastanawiała.
- Piękny zapach. A raczej dwa zapachy... - Otworzyła oczy i spojrzała w stronę zakrytego przez wilkołaki Andy'ego, a następnie odwróciła się do mnie. - Przepraszam za moją karygodną postawę, ale nie mogę się oprzeć temu, nawet jeśli jest zakłócane przez ten psi smród.
Indianie poruszyli się niespokojnie. Na pewno nie byli zbytnio zadowoleni z powodu tej wizyty. Nie chciałam wiedzieć, co myślą. Bałam się, że jeżeli teraz bym użyła daru, wizyta naszego gościa mogła się okazać pułapką, a ja bym tylko sprowadziła jakiś atak. Nie znałam Heidi. Nie wiedziałam, w jaki sposób mogła by mnie zaatakować. Chociaż miałam pewność, że nie mentalnie. Dziewczyna, która wcześniej zadała mi ból z opowieści Cullenów było znacznie mniejsza i nazywała się Jane.
- W każdym razie, Aro chciałby poznać waszą uroczą przyjaciółkę - powiedziała i zerknęła ponownie na mnie. W jej oczach było coś takiego, że nie można się było oprzeć jej sugestiom i poradom. Odwróciłam się, gdyż ta cały ten czas przeszywała mnie wzrokiem na wylot.
- Powiedz swojemu panu, że to niemożliwe.
Edward był wyraźnie rozjuszony. Jego oczy ciskały błyskawice. Kiedyś słyszałam tę opowieść rodzinną, która opowiadała o jednym ze spotkań Volturich i Cullenów. Z tego co pamiętem, pomimo braku walki, nie zapisała się ona pozytywnie w pamięci wszystkich członków rodziny.
- Och, Edwardzie. Rozczarowujesz wszystkich. Nie przybyłam tutaj, by się z tobą droczyć, tylko by zaprosić tę młodą damę do Volterry.
- Przykro nam, Heidi, lecz obawiam się, że będziemu musieli odmówić - Carlisle rozpoczął spokojnie. - Nie wiem skąd się dowiedzieliście o umiejętnościach Amandy, ale jest to dla niej zbyt ryzykowne.
Kobieta wydęła usta i głośno cmoknęła.
- Nie rozumiem w czym problem - ponownie na mnie zerknęła i ze zdwojoną siłą użyła swego wzroku, który miał przekonywać do wszystkiego.
- Przestań. - zaprotestowałam, gdy tylko poczułam pewien rodzaj bijącego od niej magnetyzmu.
Wszyscy zgromadzeni, którzy do tej pory przyglądali się tylko Heidi, w jednym momencie przenieśli wzrok na mnie. Zaskoczona wampirzyca nagle spoważniała, a jej twarz zmieniła się w kamień. Nawet nie drgnęła, gdy spojrzałam na nią hardo.
Po krótkiej chwili, jakby odzyskała panowanie nad sobą i otrząsnęła się z otępienia.
- Nie, to nie. Wierzcie mi lub nie. Aro upomni się o to, co jest mu potrzebne - powiedziała i z prędkością błyskawicy wyskoczyła z domu.
Miałam mętlik w głowie. A myślałam, że już gorzej być nie może. Nie dość, że miałam już za sobą spotkanie z jedną ze złych, to zapowiedziała ona przybycia kolejnego.
Spojrzałam na Edwarda. Jego twarz była jakby nieobecna. Widziałam, że walczy z czymś. Czyżby Heidi przekazała mu coś w myślach? A może usłyszał zbliżające sie zagrożenie? A co jeśli wizyta tej wampirzycy miała odciągnąć uwagę wszystkich od czegoś zupełnie innego? Co jeśli, to była tylka przynęta, a my daliśmy złapać się w pułapkę? Nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na te pytania, gdyż były one zbyt trudne i za mało jednoznaczne.
Gdy tak myślałam, reszta osób zaczęła się rozchodzić. Wilki wraz z Jacobem udały się do ogrodu, a część rodziny poszła na górę. W pokoju pozostałam tylko ja, Andy i Edward.
- Będzie lepiej, jeśli już pójdziesz. Ale pamiętaj, jeśli kiedykolwiek wygadasz coś, nie unikniesz konsekwencji - Edward zwrócił się zimnym tonem w kierunku Andy'ego.
Chłopak wstał i podszedł do mnie, nawet nie obdarzając Cullena spojrzeniem. Wiedziałam, że poczuł się urażony, a jego bunt miał tylko uświadomić wampirowi, że nie jest on ani trochę lepszy od zwykłego śmiertelnika. Po chwili wpatrywania się we mnie, objął mnie w pasie i mocno przytulił.
- Nie pozwolę, by ktokolwiek, kiedykolwiek zrobił ci krzywdę. Będę walczył o ciebie - wyszeptał mi do ucha.
- Dziękuję. Niestety, obawiam się, że przed niektórymi wypadkami nie będziesz mógł mnie uchronić - odpowiedziałam mu drżącym głosem.
- Zawsze mogę spróbować. - Przytulił mnie jeszcze mocniej. Nie mogłam już dłużej się powstrzymywać i wybuchłam głośnym płaczem. Szlochałam mu w ramię, jednocześnie czując, że jestem przy nim bezpieczna.
Nie wiedziałam, jak te wszystkie wypadki wpłyną na moje przyszłe życie. Jednego jednak byłam pewna. Andy był kimś, na kim mogłam z pewnością polegać i nigdy mnie nie zawiedzie.
Gdyby kiedyś ktoś zapytał mnie, czym jest miłość, zapewne odpowiedziałabym mu, że to stos kłamstw i coś, co nie istnieje w prawdziwym świecie.
Teraz byłam pewna, że wiem doskonale czym dla mnie jest to uczucie. To poczucie bezpieczeństwa i kochania. W jednej chwili zaświtała mi druga myśl. Nie raz zastanawiałam się, co oznacza moje imię. Szukałam nawet informacji na ten temat, lecz teraz nabrało to nowego wydźwięku. Amanda, to po prostu "kochana". I taka właśnie byłam. Nieważna była ilość tej miłości, lecz jej jakość.
Popatrzyłam Andy'emu w oczy. Ich powierzchnia również była lekko szklista. Nie zważając na Edwarda czekającego w pokoju, zbliżyłam usta do ust chłopaka i lekko go pocałowałam. Poczułam, jak łzy ponownie płyną mi po policzkach.
Przerwało nam głośne chrząknięcie. Spojrzałam na Edwarda spode łba, a ten tylko przewrócił oczami.
- Wiem, że to niezbyt interesujące, ale jego rodzice zaczną się martwić, więc może wypuścić już swojego chłopaka z objęc i pozwolisz mu jechać do domu.
Andy zesztywniał. Wspomnienie jego rodziców tak na niego podziałało.
- O Boże... - jęknęłam, gdy zdałam sobie sprawę, co takiego może teraz chodzić chłopakowi po głowie.
Daj mi go usłyszeć, do cholery! - wrzasnęłam w myślach na tyle mocno, że Edward aż się skrzywił. Złapałam za wcześniej znalezioną dźwignię i pociągnęłam za nią. Co ciekawe odszukanie jej teraz nie sprawiło mi zbyt wielkiego problemu.
Wampiry.... Krew...Znaki...Rodzice... - myśli Andy'ego były rozproszone jak nikogo innego w całej najbliższej okolicy.
- Boże. Amy. To wy? Wy to zrobiliście? - Wiedziałam doskonale, o co się mnie pytał. Nie znałam jednak odpowiedzi. Nie było mnie tu wcześniej.
- Nie - musiałam go jakoś udobruchać - i zapewniam cię, że nie był to nikt z mojej rodziny.
Odpuściłam. Nie mogłam dłużej słuchać jego myśli. Zarówno tych okropnych, klnących wszystko, co żyje, jak również tych smutnych. Czułam jego ból, uczucie, że zaraz rozpadnie się na milion malutkich kawałeczków i nieokiełznaną złość.
- Dlaczego? - wyszeptał tylko, odwrócił się i wybiegł z domu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Init
Administrator
Administrator



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oc./Lbl.

PostWysłany: Wto 13:45, 08 Gru 2009    Temat postu:

Wow..Czyli, że...Ojej ;x

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.twilight2009.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1