Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Bells
Moderator
Dołączył: 04 Mar 2009
Posty: 210
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Forks
|
Wysłany: Czw 16:30, 27 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Świetnie piszesz, bardzo spodobało mi się. Lubię czytać opowiadania napisane w 3-osobie. P
odobają mi się imiona bohaterów, takie egzotyczne .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Init
Administrator
Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Oc./Lbl.
|
Wysłany: Pią 21:47, 28 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
[5]. Bye Bye Beautiful.
*
- Mogliśmy się tak pomylić?
- To ICH wina, podali nam błędną informację.
- Myślałem, że on…
- Wyjdzie z tego.
- A co później?
*
Kilka kolejnych tygodni minęło pod znakiem nauki, prac domowych i stresu. Od niefortunnej imprezy nikt, poza Williamem i Xavierem, nie miał kontaktu z Davidem. Przekonywali, że u niego coraz lepiej, ale żadne nie potrafił wytłumaczyć przerażonej Camelii co się właściwie stało. Ucinali temat, jak tylko się dało, albo zbywali opowieściami o nagłym ataku migreny. Ruda nie dawała temu wiary. Czuła się w jakimś stopniu odpowiedzialna, nie widziała tylko, co zrobiła źle.
Arsinoe i Ursula nie odstępowały jej na krok, co brała za próbę okazania współczucia, ale nie tego potrzebowała.
Pewnego listopadowego wieczoru podeszła do Williama i wypaliła.
- Chcę pogadać z Davidem.
- Jeszcze nie.- warknął ze złością.
- Nie rozumiesz…
- Rozumiem więcej niż ci się wydaje!- wstał i wyszedł, trzaskając drzwiami. Po twarzy rudej spłynęło kilka słonych łez.
- Zabiorę cię do niego, tylko już nie płacz.- Xavier łagodnie objął ją w pasie.
Kiwnęła głową i podążyła za nim do pokoju bruneta.
- Jest tam.- wskazał na pomieszczenie po prawej.
- Dzięki.
*
- Wciąż tam siedzi?- blondyn wzruszył ramionami.
- Niech siedzi ile chce.- skrzywił się na dźwięk przekleństwa, jakie wyrwało się z ust Williama.- Masz coś do niej?- w zamian dobiegł go odgłos plunięcia i trzaśnięcia drzwi.- Będą z tobą problemy, kolego.- mruknął, zapalając kolejne cygaro.
*
- Siedzą tam…
- Gabriel, wyluzuj.- Ursula potrząsnęła jasną czupryną. Gdyby coś się działo, wiedzielibyśmy.
- Są tam z pięć godzin i…
- O kim rozmawiacie?- do pokoju wkroczyła szeroko uśmiechnięta Camelia. Tuż za nią pojawił się równie szczęśliwy David.
Blondynka wydała z siebie coś na kształt wyjątkowo piskliwego okrzyku radości i rzuciła się obojgu na szyję.
- Zmówiłyście się wszystkie?! Ledwo mnie jedna uszkodziła, już druga się szykuje…!- rzekł, udając złość.
- Głupiś. Powiem Xavierowi, że już jest ok…
- Nie trzeba.- David przeciągnął się, ziewając. – Sam się do niego przejdę.- i ucałowawszy dłoń rudej, wszedł.
- Będę mogła być druhną, prawda?- zachichotała Ursula, widząc jak twarz Camelii pokrywa ciemny rumieniec.
- My nic…- resztę wypowiedzi zagłuszyło głośne prychnięcie. William przyglądał się dziewczynom z nieukrywaną niechęcią. Ruda zadrżała, ale blondynka posłała mu w odpowiedzi bardzo nieprzyjemne spojrzenie.
- Chodź, zanim zje nas żywcem.- fuknęła, próbując nadać tonowi żartobliwe zabarwienie, ale ruda miała bardzo niepokojące wrażenie, że Ursula mówi to całkiem serio.
Błysk w nieodgadnionych oczach Williama nie wróżył niczego dobrego.
*
Czy ty kiedykolwiek słuchałaś tego co mówię?
Czy ty kiedykolwiek przeczytałaś co Ci napisałem?
Czy ty kiedykolwiek słuchałaś co gramy?
Czy ty kiedykolwiek słuchałaś co mówił świat ?
Czy my dotrzemy tak daleko tylko po to, by poczuć nienawiść?
Czy my graliśmy jako pionki w tej grze?
*
- Martwisz się czymś?- ciepły głos Davida delikatnie przywołał Camelię do rzeczywistości. Otworzyła oczy, niemal natychmiast dostrzegając zachwyt na jego twarzy. Zawsze tak reagował. Wystarczyło, że na niego spojrzała.
- Jest coś takiego w twoich oczach. Coś, przed czym nie mogę...I nie chcę uciekać.- szeptał, z głową wtuloną w jej miedziane włosy.
- A konkretnie?- spytała, nie oczekując jednak odpowiedzi.
- Coś...Ludzkiego…
- Co masz na myśli? – odparła z wahaniem.
On również wydawał się niepewny.
- Nie ważne, zapomnij…-zamruczał.
Poczuła, że jej serce zaczyna pracować na przyśpieszonych obrotach. Nie miała ani siły ani ochoty, by mi się przeciwstawić.
- David…- zdołała wyjąkać, zanim złożył gorący pocałunek na jej różanych wargach.
Głośne prychnięcie przecięło powietrze niczym nóż.
- William, daj spokój.- upomniała chłopaka wyraźnie podenerwowana Ursula.
Szatyn w odpowiedzi mruknął nieokreślone przekleństwo i wyszedł z salonu.
Camelia odprowadziła go zasępionym spojrzeniem i niemal natychmiast ruszyła w stronę drzwi.
- Chcę z nim porozmawiać. Na osobności.- dodała szybko, widząc miny zebranych.
- Uważaj.- oczy Davida migotały od zaniepokojenia.
Ruda czym prędzej ruszyła do pokoju Iana i pozbywszy się wszelkiej grzeczności, bez pukania wparowała do środka, przystając ze zdumienia. Spodziewała się czegoś zupełnie innego.
Wyraz twarzy chłopaka nie zdradzał zdziwienia. Wyglądał, jakby wręcz czekał na nią, zgrabnie oparty o ścianę i pogrążony w myślach.
- Chyba mamy sobie coś do wyjaśnienia.- postanowiła przejść do sedna.
- Wyjaśnienia? Camelio…- zadrżała na dźwięk swego imienia, wypowiadanego z taką czułością. Skamieniała, gdy William delikatnie ujął jej twarz w swoje dłonie, by znaleźli się na jednej linii.- Żadnego z tych, które mógłbym ci przedstawić nie przyjmiesz, w prawdę nie uwierzysz. Zwodzenie ciebie jest najgorszą z kar, ale twoja niewiedza chroni cię przed niebezpieczeństwem. Nie zdołałbym sam obronić twego życia, bo wierz lub nie, ale jest mi droższe, niż możesz sobie wyobrazić.- spojrzał głęboko w jej szmaragdowe oczy.- Znienawidź mnie, a będziesz bezpieczna.
- William, ja…- przyłożył palec do jej ust.
- David bardzo się martwi, idź do niego.- posłusznie, jakby nie kierując własnym ciałem, podążyła ku drzwiom.
- Z nim będziesz szczęśliwsza…- wyszeptał, gdy nie mogła już usłyszeć.
*
Pętla wokół duszącego się serca.
Wieczność rozerwana.
Dźwięk dzwonków pogrzebu.
„Potrzebuję śmierci by czuć się żywą”.
To nie drzewo opuściło kwiaty.
To kwiaty opuściły drzewo.
Kiedyś nauczę się kochać te blizny.
Wciąż świeże ostrza Twoich słów.
Jakim ślepym być, by nie widzieć.
Hazardzista zgubił wszystko co miał.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Annie
Moderator
Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Pią 23:53, 28 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Ale nakręciłaś.. Kurde.. William ją też kocha! Ale numer...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Init
Administrator
Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Oc./Lbl.
|
Wysłany: Pon 21:41, 31 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
[6].The Truth Beneath The Rose.
- Nie jesteście zajęci?- rozwichrzona głowa Gabriela ukazała się w
drzwiach. David przewrócił oczami.
-Zależy dla kogo.- objął rudą w talii i obrócił ku przybyłemu.
Gabriel był wyraźnie uszczęśliwiony, jak dziecko, które dostało wymarzony prezent na Gwiazdkę.
- Czyżby?- szatyn wyszczerzył komplet białych zębów.- Chcę wam przedstawić moją…-zawahał się.- Dziewczynę.
„Dziewczynę? No jeśli to jest DZIEWCZYNA to ja…Ja jestem jakąś formą przejściową między karaluchem a żukiem gnojarzem”- te właśnie słowa o mało co nie wyrwały się Camelii, gdy znaleźli się w salonie. Istota, którą tam spotkali niemal ścięła ją z nóg. Platynowe blond włosy spływały jej prawie do ziemi, co przy na oko, metr osiemdziesięciu, talii osy, alabastrowej cerze i intrygującym spojrzeniu tworzyło mieszankę niemal wybuchową. I wcale nie przeszkadzało to, że miała na sobie sukienkę w kolorze szlachetnego turkusa, podkreślającą od stóp do głów, co tylko się dało.
Uśmiech, który rozświetlił jej twarz tylko potwierdził piękno anioła. Z nieopisanym wdziękiem podbiegła do Camelii, uścisnęła ją serdecznie, posłała buziaka Davidowi i objęła Gabriela.
- Miło mi was poznać. Jestem Graciella.
- Jedziemy razem na święta do moich rodziców, więc postanowiłem zaprosić ją na kilka dni tutaj.- wyjaśnił Gabriel zza perłowej zasłony jej włosów.
- Ale mam nadzieję, że żadnych planów na sylwestra nie posiadacie?- spytał Xavier z domyślnym uśmiechem.- Chcielibyśmy urządzić jakąś małą…
- Większą.- poprawiła Arsinoe.
-…Imprezę.
- Na mnie możecie zawsze liczyć.- Gdzieś za splecioną parą ukazała się uniesiona ręka Jacoba.
- Też mogę wpaść.- Oświadczyła Edith.
- Mnie macie jak w banku.- Vivian aż podskoczyła z radości.
- Nie ma to jak zgrana klasa.- podsumował Gabriel, po czym przyłączył się do ogólnego śmiechu.
*
Pola moich snów
Przysłoniły wszystko co widzę.
Wybacz mi czym się stałem.
Odpuść mi moje grzechy.
*
- William?- blondynka niepewnie podeszła do opartego o framugę chłopaka.- Coś nie tak?
Brunet nie odpowiedział i z uporem wariata wpatrywał się bez ruchu w okno.
- William…- jęknęła żałośnie.- Tak nie można. Przecież wiesz, że nie możesz nawet o tym marzyć.
- Nawet tego macie zamiar mnie pozbawić?!- warknął z niespodziewaną agresją. Ursula zrobiła krok w tył.
- Nie mamy na to żadnego…ŻADNEGO wpływu…- zająknęła się, widząc malujący się w jego oczach ból.
- Myślisz, że o tym nie wiem?!- niemal rzucił się na nią.
- Uspokój się...Błagam…
- Nie mów mi, co mam robić.- syknął z twarzą wykrzywioną furią.
-Will…
Lekki podmuch zmierzwił jej blond czuprynę i zanim zdążyła połapać się, o co chodzi, Jacob trzymał bruneta w stalowych objęciach.
- Jeśli sam nie wyluzujesz, to chętnie ci w tym pomogę.- wychrypiał.
- Jacob, nie…On nie chciał źle…- Ursula przyłożyła dłoń w okolicach serca. Poniosło go, ale nie zrobił by jej krzywdy. Tego była pewna na więcej, niż sto procent.
- NIE?! Nawet nie wiesz, co mu chodziło po głowie. Dobrze, że Graciella…- zacisnął ramiona mocniej.
- Zrobisz mu krzywdę.- dodała nieco spokojniej.
- Ona ma rację.- to Xavier i David wsunęli się cicho do pokoju.- My się nim zajmiemy. Opanuj nerwy, Jacob.- ostatnie zdanie nie brzmiało jak rada. Brzmiało wyraźnie jak rozkaz.
Po chwili, z ogromną delikatnością, Ursula przytuliła Jacob do siebie. Czuła, jak cały wciąż się trzęsie. To nie był pierwszy raz, kiedy go takiego widziała, ale wcześniejsze ofiary…Cóż, kończyły jako numerki statystyczne w policyjnych kartotekach.
- Już…Spokojnie.- pocałowała czubek jego głowy.
- Jak mógł…- wysapał Jacob.
- Ja go rozumiem.- widząc, że chce się z nią spierać, położyła mu palec na ustach.- Proszę. Odpuść.
Westchnął ciężko.
- Jak sobie życzysz.
*
Okrutna bestia.
Oto mroczna strona mej duszy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Annie
Moderator
Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Pon 22:10, 31 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Jezu.. Ja juz się zgubiłam. Po raz kolejny. No cóż. Piszesz krótko, każdy rozdział jest tak niespójny? nie, nieoczekiwany, tak, zdecydowanie to jest lepsze określenie. Ciężko sie połapać. Inaczej, ja nie jestem się wcale połapać. Ale to wina tego, ze jestem antural blondi, co ogranicza moje zdolnosci umysłowe <żart> Jednakże, uważam, że jest to GENIALNE. I wstawiaj dalej kolejne, bo ja chcę juz znać rozwiazanie każdego z pytań, jakie mozna sobie zadać po przeczytaniu chociażby linijki tekstu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bella
Administrator
Dołączył: 03 Mar 2009
Posty: 915
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ostrowiec
|
Wysłany: Wto 14:14, 01 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Też się plączę w tym Twoich opowiadaniach, a ponoć jestem inteligentna xD
Wiesz, w wolnej chwili przeczytam je jeszcze raz, a jak wtedy nie zrozumiem to znaczy, ze jest to za mądre jak dla mnie xD
Ale i tak zgadzam się z Annie, Twoje opowiadanka są genialne
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Init
Administrator
Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Oc./Lbl.
|
Wysłany: Wto 20:29, 01 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Spoko, spoko:D Obiecuję, że niedługo wszystko się wyjaśni...Chociaż jeszcze trochę skomplikuje, ale niedługo wyjdzie na prostą
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Annie
Moderator
Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Śro 11:37, 02 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
No ja jestem ciekawa co tam jeszcze można skomplikować?? Moze ladowanie kosmitów? xDD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Init
Administrator
Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Oc./Lbl.
|
Wysłany: Śro 21:17, 02 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
[7].The Truth Beneath The Rose.2.
*
- Słu…Ej!...Słuchajcie mnie do jasnej..- dźwięczny głos Arsinoe ledwo zdołał przebić się do rozgadanego towarzystwa.- Ja wam tu zaraz…- fuknęła, po czym huknęła ręką w stół.
W salonie zapadła cisza, a osiem głów grzecznie odwróciło się w jej stronę.
- Dzięki. To tak. Jak już sami dobrze wiecie, rozpoczynamy przerwę świąteczną.- Burza braw.- Z tego, co się orientuję, część z was wyjeżdża, część zostaje, a ja zostałam obarczona tym cudownym zaszczytem, by to zanotować. Więc? Kto zostaje?
Camelia bez wahania podniosła rękę. Niby gdzie miała się podziać? Jej jedynym domem, który pamiętała, był sierociniec. Mimo, że nie mogła narzekać na opiekę, to za żadne skarby nie chciała tam wracać.
Ku jej uldze podobnie postąpił David i Ursula.
- Ok. Czyli reszta…- szybko zanotowała.- A…Widział ktoś Iana?
Męska część zgromadzonych wyprostowała się z zaciętymi minami.
- Chyba zostaje.- zaszczebiotała Edith.- Nigdy się stąd nie rusza.
- Racja.- przyznała brunetka. Świetnie, dzięki za uwagę. I wszystkiego najlepszego.
Tu nastąpiła seria hałaśliwych życzeń, bo wszyscy wyjeżdżali już tego wieczoru, a jak przystało na młodych ludzi, byli kompletnie nie spakowani.
- Wszystkiego najlepszego.- rozmarzony głos Davida wprawił rudą w drżenie.
- Może…pójdziemy już do mnie?- odparła, pozwalając opleść się jego ramionami.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.
*
Wszystkiego co dostajesz jest mniej niż
To, na co zasługujesz.
Odchodzę teraz.
Może kiedyś wrócę.
*
- Hej, piękna. Czy mam cię zbudzić pocałunkiem? – miękki głos bruneta bez problemu przebił się przez osłonę snu, wciąż okrywającą rudą.
- To nie jesteś już wstrętną, obślizgłą ropuchą? - odparła z trudem hamując ziewnięcie.
- Wedle życzenia, pani…-zachichotał. Plan rudej, by zapaść w kilkuminutową drzemkę został brutalnie przerwany. Coś obślizgłego i kleistego, coś na kształt małej piłeczki niespodziewanie znalazło się we wnętrzu jej ściśniętej dłoni.
- David!- krzyknęła, zrywając się z łóżka. Wrodzony spokój walczył u niej z instynktem samoobrony, a ten wyczulony był na wszystko, czego konsystencja nie przypominała miękkiej, futrzanej poduszki. Wzdrygnęła się odruchowo.
- Gdybym wiedział, że tak się wydrzesz, ograniczyłbym się do gróźb słownych.- Chłopak wyraźnie walczył z nowym wybuchem śmiechu, obserwując, jak alabastrowe czoło Camelii marszczy się ze zdenerwowania. Uwielbiał ją taką, drobną, zagniewaną, z rękoma skrzyżowanymi na piersi, próbującą wyglądać groźnie w swojej pistacjowej piżamie w słonie i włosach, z których każdy żył własnym życiem.
- Taka mała, a taka zła.- wyszeptał czule, całując jej skroń. Jej mięśnie momentalnie stały się miękkie, napięcie zeszło z nich, jak powietrze z przekłutego balonika. Wpasowała się idealnie w jego chłodne ramiona.
- Nawet nie potrafię się na ciebie porządnie zdenerwować…- westchnęła z żalem, wspinając się na palce i muskając jego wargi. Lepszej zachęty nie potrzebował. Pozwalając jedynie na krótki, urywany oddech porwał ją na łóżko.
To był wyjątkowo pracowity świąteczny poranek.
Opamiętali się dopiero po dłuższym czasie.
Camelia z trudem wydostała się spod skotłowanej pościeli i po krótkiej toalecie postanowili zejść na wspólne śniadanie z Ursulą i Jacobem.
- Jak ty to robisz, że nawet po czymś takim wyglądasz jak model prosto od fryzjera? – fuknęła, obserwując jak David z wdziękiem podchodzi do szafy, by podać jej ulubione ciemne dżinsy i jasną bluzkę.
- Lata praktyki, skarbie…-szepnął, a ruda mimowolnie struchlała.
- Aż taki stary nie jesteś.- Niejasne wrażenie, że unika jej wzroku nie opuściło jej aż do obiadu.
- Ojej, widziałeś To?!- krzyknęła zachwycona. Sceneria za oknem była iście bajkowa. Warstwa puchu, na oko co najmniej do pasa, przykryła wszystko wokół, sprawiając, że świat stał się idealnie biały i gładki. Gdzieniegdzie połyskiwały złotem, odbijające się w tej tafli, promienie słoneczne, ale zbliżające się czarne chmury zwiastowały kolejną porcję śniegu.
Ruda przykleiła nos do szyby. Przebywając w domu dziecka nie potrafiła cieszyć się z ani jednego aspektu zimy. Wszystko to kojarzyło się z atmosferą miłości i bliskości. A ona? Podobnie jak setka innych dzieciaków była wtedy gorzej niż samotna. Opiekunowie poświęcali im czas, ale czy można było mieć im za złe, że myślami byli przy swoich rodzinach, stołach zastawionych parującymi potrawami i choinkami uginającymi się od ozdób?
Każde święta zaczynały się i kończyły tak samo. Poduszką mokrą od słonych łez.
Ale teraz miało być inaczej.
Z ulgą oderwała się od okna i podążyła za Davidem do salonu. Nieco oszołomiona ogromem lampek, bombek i łańcuchów oraz dominującym zapachu jej ukochanego cynamonu opadła na najbliższy fotel.
- Jakby coś, to nie moja sprawka!- radosny głos Ursuli przywołał zielonooką na ziemię.
- Jasne, to zupełnie nie twoim stylu.- zauważyła, wskazując na dwa kolczyki w kształcie reniferów, kołyszące się w uszach blondynki.
- Znasz mnie, nienawidzę tego całego rozgardiaszu.- mina Ursuli przybrała żartobliwie poważny wyraz.
- Jasne.
Wieczorem, zgodnie z tradycją wymienili się prezentami. W każdym razie pozornie, bo gdy David i Jacob dorwali się do zestawu karaoke, który postanowili uruchomić tuż po opróżnieniu dwóch pokaźnych butelek whisky, niewiele z protestów dziewczyn do nich docierało.
- Jak dzieci.- mruknęła Ursula. Skwitowali to głośnym „Szaaa”.
- Nie wiem jak ty, ale ja idę spać.- rzekła dobitnie Camelia. Alkohol plus nadmiar wolnego czasu plus nieco zachrypnięte struny głosowe tworzyły trudną do zniesienia mieszankę. Co za dużo to niezdrowo.
Ruda ociężale skierowała się do sypialni i nie zapalając nawet światła rzuciła się na łóżko. Coś jednak nie dawało jej spokoju. Z niechęcią otworzyła oczy i…zamarła. Dwa jasne punkciki wpatrywały się w nią bez ruchu mniej więc z wysokości fotela.
Ruda nie śmiała nawet drgnąć, czując obezwładniające przerażenie. Już raz widziała takie punkty. To było dokładnie 8 lat temu, mroźny zimowy wieczór. Złapała się za głowę, próbując zatrzymać natłok niechcianych myśli i wspomnień.
Biel i czerń toczyły w jej umyśle szaloną walkę, ale oba dążyły, by dopaść ją właśnie ją. Biegła przed siebie, ale drogi wcale nie ubywało. Wystający korzeń drzewa owinął się sprawnie wokół nagiej stopy, powalając zielonooką na ziemię. Rude kosmyki rozsypały się wokół bladej twarzy, utrudniając oddychanie. Sine od mrozu ręce upadły gdzieś obok, teraz już zupełnie bezużyteczne. Cienka biała sukienka przylepiła się do wychudzonego ciała, uwydatniając żebra i wystające kości.
To traciła to odzyskiwała przytomność, ale było jej to zupełnie obojętne. Nie czuła już bólu odmrożonych kończyn, sen powoli przyoblekał ją całunem śmierci. Ze zdziwieniem wyczuła w ustach smak krwi, nie umiała jej jednak nawet nazwać. Leżała, jak rzucona w kąt szmaciana lalka, podczas gdy wicher rozwiewał miedziane loki na wszystkie strony. Już, już zamykała oczy, poddając się otępieniu, gdy tuż obok zaświeciły jasno dwa punkty. Nie miały jednak szans. Ciemna otchłań zagarnęła zmarnowane ciało dla siebie.
Nie umarła. To by było za proste.
Diagnoza?
Poważne uszkodzenie mózgu. Całkowita utrata pamięci.
Całe 10 pierwszych lat życia przeciekło jej przez palce, nie znała liter, liczb, nie wiedziała jaki jest rok, nie wiedziała nawet jak się nazywa.
Ktoś, kto znalazł ją w lesie zniknął równie szybko jak się pojawił.
Została sama, tak przerażająco sama, jak tylko potrafi być człowiek obdarty z tożsamości. Człowiek bez przeszłości, nieświadom teraźniejszości, niepewny przeszłości.
Człowiek, który według wszelkiego prawa nie istnieje.
„Ja….”
Camelią wstrząsały już tylko dreszcze. Za oknem znów padał śnieg.
*
Módl się za mnie, ponieważ utraciłam sens w świętych wojnach.
Ten raj odrzuca mnie, ponieważ nie mogę więcej znieść.
Czy ciemność spowiła mnie
By zniszczyć moją śmiertelną duszę?
Wszelkie moje poświęcenia.
Czy Niebo może być tak okrutne?
*
Mam nadzieję, że to trochę rozjaśniło przeszłość Cam:)
Będzie istotna później:)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Annie
Moderator
Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Czw 17:29, 03 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Łał... No dobra, czyli wiemy juz, że Camelia miała w dzieciństwie "dziwną" przygodę, po której utraciła pamieć. W dodatku ktoś był gosciemw jej pokoju. I czy... David zmienił się w tą żabę, czy on ją jej podrzucił? Eybacz, ale tego nie zrozumiałam XD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Init
Administrator
Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Oc./Lbl.
|
Wysłany: Czw 19:11, 03 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Nie, nie... To było po prostu coś obrzydliwie kleistego xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Annie
Moderator
Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Pią 16:32, 04 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
ahaa, juz myślałam xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Init
Administrator
Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Oc./Lbl.
|
Wysłany: Pią 21:08, 04 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
[8]. The Deaite Girls Gone Wild.
*
- Jeszcze pół godziny do rozpoczęcia imprezy, a wy nie gotowe?- Edith z powątpiewaniem pokręciła głową.
- Nie każdy ma w pokoju szafę sukienek- warknęła gniewnie Vivian, bez skutku przerzucając swoje ciuchy w poszukiwaniu odpowiedniej kreacji.
- Ojej, ale problem. Zaraz coś przyniosę.- podekscytowany głos Edith Przepowiadał katastrofę. Ursula, Arsinoe, Vivian i Camelia wymieniły przerażone spojrzenia.
- Już. Powinny pasować. Macie.
- Echem…Edith? Wybacz, ale…czemu jesteś taka miła?- wykrztusiła Ursula, starając się nie patrzeć na rząd zer widniejących na metce lawendowej sukienki.
- Oh, powiedzmy, że to mój prezent. Choć raz będziecie wyglądać ładnie.- i jeden słodki uśmiech później już jej nie było.
- Ryzyk fizyk?- spytała sceptycznie Vivian. W odpowiedzi Arsinoe i Camelia zaintonowały melodię marsza żałobnego.
- Świetnie wyglądacie.- entuzjazm Gracielii był mocno przesadzony. Sama, w złotej sukience do kolan, wysokich obcasach i nienagannym makijażu była wprost olśniewająca.
- W porównaniu z dresem czy flanelową koszulą dostrzegam poprawę.- fuknęła Arsinoe, z trudem oddychając w śliwkowej mini z gorsetem.
- Co ty nie powiesz.- warknęła sarkastycznie Camelia ze swojej chorobliwie ciasnej, butelkowozielonej kreacji.
- Chodźmy już.- Ursula ledwo wydusiła te parę słów, podczas gdy jej sukienka przypominała niemal drugą skórę.
Zeszły w dwóch grupach. Graciella jak zwykle prawie spłynęła ze schodów, pozostałe natomiast gniewnie prychając schodziło stopień po stopniu.
- Jesteście jakieś…Sztywne- zachichotał Jacob, podając każdej po szklaneczce.
- Gdyby nie to, że mam na sobie cacko w rozmiarze 20, dostałbyś za swoje.- oczy Vivian ciskały gromy.
- Koniec marudzenia, czas na zabawę!
Wkrótce z pomocą dobrej muzyki, dobrych trunków, a ponad wszystko świetnego towarzystwa impreza rozkręciła się na dobre. Nie zauważyli nawet, kiedy upłynęło ostatnie kilka godzin do północy. Ledwo zdążyli zgromadzić się w jednym miejscu, by wspólnie wypić szampana.
- Za nowy, lepszy rok!- stuknęły kieliszki, lecz ich zawartości nie było dane zawędrować do ust właścicieli. Co bowiem zamarli, wsłuchując się w miarowe uderzenia, dochodzące zza drzwi.
- Co jest?- mruknął Xavier i pomimo ogólnego jęku, poszedł otworzyć.
- Oh…- tylko tyle wyrwało się męskiej części zgromadzonych.
Z półmroku, na jasno oświetlony parkiet wyszła jasnowłosa postać, uśmiechając się nad wyraz spokojnie. Ubrana jedynie w krótką, czerwoną kreację, z płonącymi złotymi oczami, po kolei przypatrywała się każdemu. Pewność siebie, wdzięk i jakieś nieokreślone ciepło, bijące wprost od nieznajomej, sprawiło, że na dłuższą chwilę zapadła cisza.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. Jestem Gloria.
Ona kusi cię z zamysłem.
Wygląda jak dziewczyna obok.
Ale to krwawa i kleista podłoga,
To naprawdę ją podnieca.
*
-Jak ja uwielbiam błogie lenistwo…- Vivian z wyraźną przyjemnością przeciągnęła się na sofie. Spojrzawszy jednak na pozostałe dziewczyny poczuła jak jej dobry nastrój natychmiast ulatuje. Nikt nie cieszył się z wolnych dni, z tego, że po raz pierwszy od lat spadł prawdziwy śnieg, ani nawet z tego, że Duvet, rdzawy kociak marki pers, należący do Graciella, mruczał jak szalony, próbując capnąć łapką lodowe płatki, które latały beztrosko za oknem. Wszystkie siedziały zasępione, sztywne i jakby nieobecne. Powód był jeden. Gloria.
Okazała się być nie tylko nową uczennicą, ale na domiar złego w jakiś tajemniczy sposób przyciągała chłopaków i o ile ci „zajęci” potrafili się jeszcze opanować, to David wodził za nią wzrokiem pełnym cielęcego zachwytu. Wystarczyło jedno jej skinienie, by w podskokach usługiwał, nawet jeśli chodziło o podniesienie długopisu czy przyniesienie szklanki wody.
Gloria sterowała nim jak świetnie wyszkolonym, w pełni posłusznym rasowym pieskiem, jemu natomiast zupełnie to nie przeszkadzało.
To, co było przyjemnością dla nich, dla Camelii stawało się tylko kolejną torturą. Z każdą chwilą od jej serca odpadał kolejny kawałeczek, którego w żaden sposób nie mogła złapać, a rana, jaką po sobie pozostawiał paliła żywym ogniem.
Prawdą było, że nie łączyło ich żadne oficjalne słowo: po którejś z lekcji po prostu do niej podszedł, ujął za dłoń i prawie nigdy nie puszczał. Aż do teraz.
Wilgotnymi oczami spoglądała jak Gloria wplata palce między ciemne włosy Davida, lekko je masując, on w odpowiedzi cicho zamruczał.
Pac. Kolejny kawałek bezgłośnie oderwał się od jej zbolałego serca.
Przygryzła wargi i odwróciła wzrok.
„Czego się spodziewałaś?!” zadrwił złośliwie głosik w jej głowie. Chlipnęła. „Wybrał lepszą, ładniejszą. Lepszą. Czy to takie dziwne? Miałaś swoje pięć minut. Ciesz się, że było. Czas poszukać kogoś na swoim poziomie. Rozważałaś wstąpienie do zakonu?”. Drgnęła. Kilka słonych łez spłynęło wzdłuż jej nosa.
-Oh…Cam…Nie płacz..- smukłe ramiona Arsinoe oplotły rudą w talii.
- Możemy…Możemy się przejść?- spytała łamiącym się głosem.
Bez słowa opuściły salon.
Otępiałe oczy Davida nawet nie zadrżały.
Daj mi dom w sobie lub odejdź ode mnie,
Ma miłość spoczęła w ciemnym sercu nocy,
Ścieżkę przede mną zasnuły cienie,
Więc już przebytą będę znów kroczyć...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Annie
Moderator
Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Pią 21:53, 04 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Jaka bitch! Zabrać Cameli jej Davida!
Sucz normalnie.. ;<
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Init
Administrator
Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Oc./Lbl.
|
Wysłany: Sob 20:40, 05 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Bestia, nie? ;x
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1
|
|