Forum www.twilight2009.fora.pl Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Beauty And The Beast.
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.twilight2009.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Init
Administrator
Administrator



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oc./Lbl.

PostWysłany: Sob 21:45, 22 Sie 2009    Temat postu: Beauty And The Beast.

Eksperymentalne, nowe opowiadanie...Będzie pewnie pisane dużo wolniej, bo skupiłam się na Lost To The World, ale jeśli kogoś zainteresuje, będzie mi miło Smile Od poprzedniego różni się tym, że pojawią się tutaj bohaterowie sagi, jednak zaznaczam, że w większości będą to sytuacje zmyślone, nie mające odniesień do zdarzeń w książce Razz Taka moja mała wariacja, która przyszła mi do głowy zupełnie niespodziewanie Rolling Eyes


Saffi


Nessie


Marek






Beauty And The Beast.


...Forever shall the wolf in me
Desire the sheep in you...

...Już zawsze wilk we mnie ukryty
Będzie pożądał owieczki w tobie...




Od czego by tu zacząć? Zawsze miałam z tym problemy.
Może tak: Jestem filigranową, przeciętnego wzrostu i nieprzeciętnej urody brunetką. Moje oczy zatrzymały się na kolorze w przedziale od miedzianego do ciemnego złota. I ani drgną w stronę złocistego miodu.
Czarne, falowane, gęste włosy sięgają mi do połowy pleców, puszyste i lśniące, zawsze są na swoim miejscu. Nawet najsilniejszy wiatr nie jest w stanie ich zniszczyć.
Kontrastują one ciekawie z bielą mojej skóry, której kolor i fakturę można przyrównać do kawałka marmuru. Jest też niebywale chłodna i wytrzymała.
Często spotykam się z komentarzami, że cudownie pachnę. Trochę jak świąteczne, bożonarodzeniowe ciasto – przyprawami korzennymi, cynamonem, imbirem.
Także moje ruchy budzą podziw – ponoć przypominam primabalerinę w trakcie swojego najlepszego występu u szczyty kariery.
Zbywam to perlistym śmiechem, ukazując rząd idealnych zębów.
Często również zmieniam image. Jutro mogę być olśniewająco piękną blondynką, by na wieczorne wyjście przeistoczyć się w drapieżnego rudzielca.
Poza tym śpiewam, gram i tańczę.
Łamię serca.
Coś jeszcze?
Oh…Byłabym zapomniała.
Mam na imię Saffi i jestem stupiędziesięcioletnią, wiecznie osiemnastoletnią wampirzycą.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Init dnia Nie 20:30, 04 Paź 2009, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Moderator
Moderator



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Nie 12:49, 23 Sie 2009    Temat postu:

Ciekawie i dość zabawnie się zaczyna Very Happy
To skoro ty wstawiłaś drugie, to ja niedługo też wstawie moje kolejne dziecko xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bella
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Mar 2009
Posty: 915
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ostrowiec

PostWysłany: Nie 19:57, 23 Sie 2009    Temat postu:

Boże, co tu się dzieje..To juz dzieci są? xD
A opowiadanie bardzo dobrze się zaczyna Wink
Może i ja niedługo zaczznę coś pisać? xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Moderator
Moderator



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Nie 20:11, 23 Sie 2009    Temat postu:

Pisz, Bella, pisz!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bella
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Mar 2009
Posty: 915
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ostrowiec

PostWysłany: Nie 20:31, 23 Sie 2009    Temat postu:

Bardzo chętnie, tylko u mnie na wene można czekać całymi miesiącami xD
Co poniektórzy o tym wiedzą xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Moderator
Moderator



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Nie 20:46, 23 Sie 2009    Temat postu:

hmm, to jakąś złap, a nie na nią czekaj xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Init
Administrator
Administrator



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oc./Lbl.

PostWysłany: Nie 20:52, 23 Sie 2009    Temat postu:

2.

- Musisz to robić? – anielska twarz mojego towarzysza wyrażała tylko niesmak.
Uśmiechnęłam się szeroko i puściłam z w jego stronę dwa idealne kółeczka szarego dymu. Rozbił je wierzchem dłoni, krzywiąc się ze złości.
- Takie stare, ludzkie przyzwyczajenia.- mruknęłam, zaciągając się po raz ostatni i gasząc papierosa na kamiennych schodach rezydencji.
- Korona by ci z głowy nie spadła, gdybyś się też ubrała.- fuknął chłopak. Zerknęłam. Króciutkie, czerwone szorty i koronkowy stanik w tej samej sprawie. Jak dla mnie, w sam raz.
- Jesteś moim bratem, czy ojcem?! – wybuchłam wreszcie, wbiegając do domu. Miałam już serdecznie dość tych docinków. Uważa, że jeśli jest te 200 lat ode mnie starszy, to już może mi rozkazywać?!
Tupiąc głośno, przeszłam przez główny hol/ ktoś w pokoju obok wypuścił powietrze z płuc, z resztą zupełnie nie potrzebnie, i wychylił się zza framugi.
- Cześć Al.- mruknęłam do drugiego brata. Przyjrzał mi się uważnie. Jego cudowne, złote oczy zamigotały, gdy podszedł i objął mnie ramieniem.
- Fabio?- kiwnęłam głową.- Cóż, przewrażliwiony facet.- Al westchnął ciężko i wziął mnie pod brodę. Uwielbiałam to. Jego rozbudowane, potężne ciało pod wpływem dotyku stawało się rozkosznie miękkie. Śnieżnobiała skóra iskrzyła się lekko w promieniach słońca. Allesio, bo tak naprawdę się nazywał, był tym drugim, bardziej wyrozumiałym bratem. Ciemne włosy z kasztanowymi refleksami i oczy, których bez reszty mu zazdrościłam. Eh.
- Właściwie to skąd wiedziałeś?- spytałam, dźgając go palcem w pierś. Zachichotał.
- Czytałem, gdy nagle mojej głowie zapaliła się czerwona kontrolka.
- Co, że niby jestem dla ciebie zagrożeniem?- uniosłam sceptycznie brew.
- Raczej dla pierwszej osoby, którą spotkasz.- wyjaśnił.
- Ach, wy i te wasze dziwne umiejętności.- westchnęłam, ucałowałam jego policzek i pobiegłam do pokoju.
Nikt nie lubił go tak, jak ja. Jedną ścianę, tę, pod którą stało orzechowe łóżko z baldachimem, pomalowałam na krwistą czerwień, resztę zaś na odcień mlecznej czekolady. Stwierdzili, że mam nie po kolei pod czaszką. A kto tu jest niby normalny?
Z irytacją zabrałam się do poszukiwania ciuchów. Zdaniem Fabia powinnam pewnie chodzić w habicie, ale nie ze mną te numery.
Denerwowała mnie jego nadopiekuńczość, ale w głębi skostniałego serca wiedziałam, że robi to dla mojego dobra. Powinnam była nauczyć się doceniać takie gesty, gdy…Wzdrygnęłam się odruchowo. Nie, nie dziś.
Wybrałam ciemne, obcisłe rurki, czarny golf bez rękawów, skórzaną kurtkę i wysokie kozaki. Może i nam nie było zimni, ale nie chciałam wywoływać sensacji, paradując po ulicy w krótkiej spódniczce i górze od bikini, gdy termometr wyraźnie wskazywał + 5C.
- Gotowi?- zawołałam. Allesio już czekał, Fabio czaił się w kącie.
Przepłynęłam do nich zgrabnie i zasiadłam za kierownicą ukochanego Phantoma.
- Echem…Saf…?- zaczął delikatnie Al. Znał moje przywiązanie do auta.- To chyba nie najlepszy samochód na takie wyprawy.
Dziwne, nawet nie chciało mi się kłócić. Bez problemu władowali mnie do najnowszego modeli BMW i ruszyliśmy. Nie zwracałam najmniejszej uwagi na to, co mijamy za oknem. Nienawidzę LA. Z wzajemnością. Zamknęłam oczy.
- Pobudka, Złotowłosa.- Fabio był już chyba udobruchany.
- Co?- wybełkotałam. Nie spałam, to oczywiste, wampiry nie śpią. Nurkowałam za to głęboko w swoją jaźń, ot tak, dla sportu.- Jaka znowu Złotowłosa? O nie…- jęknęłam. Trochę się rozproszyłam i moje czarne włosy zmieniły się w złociste pukle.- Cholera.
- W takich też ci ślicznie.- Allesio musnął moje czoło.
Zacisnęłam zęby. Pół sekundy później byłam znów brunetką.
Skierowaliśmy się ku mojej ulubionej restauracji w La. Duże prostokątne daszki osłaniały nas przed promieniami. Może to i nie środek lata, ale nie miałam ochoty wystąpić na głównej ulicy jako matka wszystkich diamentów świata. Byle nie świecić. Nienawidziłam serdecznie tej żółtej kulki nad głową.
- Może parę chmurek, Piękna?- radosny, męski głos przerwał mi rozmyślania. Kasztanowe, puszyste loki okalały smagłą twarz złotookiego chłopaka. Ubrany jak na koncert heavymetalowcy, co kłóciło się z wyglądem najcudowniejszego z aniołów, wyciągnął ręce w zapraszającym geście.
- Napier!- krzyknęłam, wieszając mu się na szyi. Jego słodki zapach zawirował mi w głowie.
On również z lubością powąchał moją szyję, przeciągając nosem aż pod brodę. Zadrżałam.
- Echem…- mruknął zirytowany Fabio.
- Już, staruszku, już…- mrugnęłam do Napiera. Chwycił mnie za rękę i weszliśmy do restauracji.
Oczywiście nigdy nie zajmowaliśmy miejsc razem z ludźmi, za dużo pokus. Moi ochroniarze, jak ich czasem nazywałam, poczynili wszelkie starania, by nic mi się nie stało.
Pomieszczenie dla VIP-ów było, jak na mój gust, całkiem przyzwoite. Czarne ściany oświetlono kolorowymi neonami, narożna kanapa barwy burgundu i obszerny barek stanowiły całe wyposażenie, jednak to nie na tym się skupiłam. Rozpoznałam go od razu. Krótkie, ciemne włosy, złote oczy, jasna, prawie przeźroczysta skóra, nieco luzacki uśmiech.
- Strzała, mała.- roześmiał się z własnego dowcipu.
- Ave, Ewan.- odpowiedziałam.- Stęskniłam się za wami- wskazałam na Napiera.- Czemu to tak długo trwało?- spytałam tonem naburmuszonej pięciolatki.
- Skarbie, musimy być na bieżąco.- szepnął Allesio, siadając na kanapie.
- Przecież…Przecież nic nam nie grozi…Prawda?- niepewnie przesunęłam wzrokiem po ich twarzach.
- Jeszcze nic.-sprostował cicho Ewan. Fabio syknął odruchowo.
- Volterra jak to Volterra. Dużo imprez i dużo przypadkowych ofiar.
- Byliście…Byliście…- z trudem trzymałam się na nogach.- Byliście w…
- Saf, spokojnie…Byliśmy absolutnie bezpieczni.- Napier brzmiał całkiem przekonywująco.
- Czy on…Czy widzieliście się z…- niemal załkałam. Allesio przytulił mnie mocno.
- Nie…- mruknął Napier.- Przykro mi, nie. Ale wszystko z nim w porządku.- dodał szybko.
Przygryzłam wargę. Cholera, dlaczego nie mogę sobie nawet zapłakać?!
- Wysłał do nas kogoś. Kazał cię pozdrowić.- wyznał po chwili Ewan.
Zerwałam się na równe nogi.
- Mówił coś jeszcze?- mój głos zabrzmiał bardzo piskliwie.
- Tak…Saffi...Dla twojego bezpieczeństwa musimy się rozdzielić…
„Rozdzielić”?, powtórzyłam bezgłośnie.
- Zabieramy cię do pewnego miasteczka, mieszka tam rodzina wampirów, która się tobą na jakiś czas zaopiekuje.
- N…Niee…- wyjęczałam, drżąc konwulsyjnie.
- To dla twojego dobra.- słowa Ewana docierały jakby z daleka.
Poczułam pod policzkiem chłód podłogi.

*


Popieram, popieram! Bella do klawiatury xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Moderator
Moderator



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Nie 21:06, 23 Sie 2009    Temat postu:

łał... Czyli dar Saf polegał na zmienianiu wyglądu, tak? A ta rodzina to będą na bank Cullenowie! Achh ^^ fajnie Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Init
Administrator
Administrator



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oc./Lbl.

PostWysłany: Śro 20:39, 02 Wrz 2009    Temat postu:

3.

*

Skrzywiłam się nieznacznie. Dobrze znałam smród, który wypełnił wnętrze samochodu.
- Jeszcze tego brakowało. Wilkołaki.- warknęłam. Allesio spojrzał na mnie ze współczuciem.
- Dasz radę, jesteś zaprawiona w bojach.
Zagryzłam wargę i odwróciłam się. Miasteczko, przez które przejeżdżaliśmy nie wyróżniało się niczym szczególnym – ponure, prowincjonalne, trochę zapadłe. Wszędzie nienaturalnie dużo zieleni i burzowe chmury. Chociaż to jedno mi odpowiadało. Westchnęłam ciężko, a Napier ścisnął moją dłoń nieco silniej.
- Jesteśmy na miejscu.- oświadczył Al, zupełnie niepotrzebnie. Z daleko wyczułam zapach wampirów. Wielu wampirów.
Rezydencja, przed którą zaparkowaliśmy, prezentowała się okazale, choć jak na mój gust trochę zbyt nowocześnie. Jestem tradycjonalistą przywiązaną do przeszłości. Nie wiem, czy to dobrze, ale tylko to trzyma mnie na tym padole.
Allesio objął delikatnie moją talię i podeszliśmy do drzwi.
- Witaj, przyjacielu.- melodyjny głos nieśmiertelnego wyrwał mnie z otępienia. Jasnowłosy, młody mężczyzna skinął nam z uśmiechem.
- Witaj, Carlisle. Jak zdrowie?- spytał z udawaną ciekawością Napier.
- Starość nie radość.- odparł, przeczesując blond fryzurę i spojrzał na mnie.
- Saffi.- mruknęłam, podczas gdy on złożył pocałunek na drżącej dłoni.
- Miło mi wreszcie cię poznać. Oto moja żona.- dodał, gdy tuż za nim pojawiła się blada brunetka.
- Esme.- niemal wyśpiewała.
- Może wstąpicie?- Carlisle gestem zachęcił nas do wejścia. Pachniało tam mocno wampirami, wilkołakami i czymś jeszcze. Cholera, zapowiada się wesoło.- pomyślałam z sarkazmem.
- Wybacz, obowiązki wzywają. Innym razem.- słowa Allesio wbiły się sztyletem w moje serce.- Uważaj na siebie, dobrze?
- Ja…- bąknęłam.
- Obiecaj.- przybrał ton surowego ojca.
- Jasne.- szepnęłam z rezygnacją. Powietrze wokół lekko zawirowało. Nie słyszałam już nawet silnika odjeżdżającego samochodu.
Nowi „opiekunowie” przyglądali mi się z troską. Ciekawe, ile właściwie o mnie wiedzieli?
- Nic ci tu nie grozi, zobaczysz.- rzekła cicho Esme, gładząc moje ciemne loki. Poczułam, jak oczy szczypią mnie ostrym bólem i zachłysnęłam się powietrzem. Jak na wampira była wyjątkowo płaczliwa.
- Chodź, pokażę ci pokój.- zaświergotała z przesadnym entuzjazmem brunetka. Walcząc z instynktem ucieczki poszłam za nią bez słowa. Na szczęście szybko zostawiła mnie w spokoju, tłumacząc się jakimś projektem. Miałam to w głębokim poważaniu.
Przysiadłam na parapecie, podciągając nogi pod brodę i próbując ogarnąć sytuację, by nie wpaść w panikę.

Po pierwsze bracia mnie zostawili.
Po drugie oznaczało to kłopoty.
Po trzecie jak zwykle żyłam, w ich mniemaniu, w bezpiecznej nieświadomości.
Po czwarte znalazłam się w domu, który normalnie ominęłabym szerokim łukiem.
Zasyczałam odruchowo.

18 lat ludzkiego życia.
150 nieśmiertelnego.
50 lat szczęścia i 100 lat ucieczki.
5 lat cierpienia, 45 lat radości.

Zacisnęłam powieki, podczas gdy porażający ból trawił moje wnętrze.
Volterra.
- Nie, tylko nie to…- za nic nie chciałam przywoływać jego twarzy, droższej mi, niż cokolwiek na świecie.

50 lat miłości.
100 lat samotności.



*

Dziś króciutko, obiecuję dodać więcej jak najszybciej xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Moderator
Moderator



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Czw 16:11, 03 Wrz 2009    Temat postu:

Fajnieee :d Ciekawe cóz sie tam takiego zdażyło i co sie stało z tym kolesiem. Hm... skoro poprzednio mniej wiecej trafiłam, o teraz moze też powinnam wysilić swoje zwoje mózgowe, by zgadnać co bedzie dalej.
Hmm, brak pomysłów, lepiej ty sie tym zajmij Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Init
Administrator
Administrator



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oc./Lbl.

PostWysłany: Czw 19:10, 03 Wrz 2009    Temat postu:

Obawiam się, że to co wymodziła moja chora psychika jest trudne do przewidzenia xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Moderator
Moderator



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pią 16:33, 04 Wrz 2009    Temat postu:

Hmm, no cóż.. Poczekamy, zobaczymy Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Init
Administrator
Administrator



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oc./Lbl.

PostWysłany: Pią 20:56, 04 Wrz 2009    Temat postu:

4.

*

- To ty jesteś Saffi, tak?- niechętnie podniosłam głowę. Krótkowłosa brunetka o twarzy elfa, wyciągnęła ku mnie drobniutką dłoń. Uścisnęłam ją, przytakując.- Super!- rozpromieniła się.- To Jasper.- stojący za nią blondyn uśmiechnął się przyjaźnie, ale mimowolnie wzdrygnęłam się na widok jego blizn. Najwidoczniej nie tylko ja w tym domu należałam do pierwszej piątki najchętniej atakowanych wampirów na świecie.
- Miło mi.-mruknęłam.
- A ja jestem Alice. Właśnie wróciliśmy na ferie zimowe. Nie znasz reszty rodziny, co?- przyjrzała mi się uważnie.
- Ee…Nie.- odparłam krótko.
- Są na dole. Chodź, zapoznam cię. Będzie super!- odnotowałam, że już drugi raz użyła tego słowa.
- Tak, super.- przywołałam nieszczególną karykaturę zadowolonej miony i ruszyłam za obojgiem do salonu.
Znowu ten wilkołak- zmarszczyłam czoło.
W przestronnym pokoju sześć wampirów dyskutowało zawzięcie. Esme i Carlisle już znałam, a reszta zdawała się być, na oko, w moim przedziale wiekowym. Alice odchrząknęła, zwracając ich uwagę na mnie. Wspaniale.
- Oto nasz najnowszy nabytek.- oznajmiła.
Twarze nieznajomych lekko drgnęły. Pierwszy podszedł muskularny brunet z wesołym błyskiem w oczach.
- Witaj w rodzinie.- jego uścisk przypominał wkładanie ręki w imadło. Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo moja dłoń przeszła płynnie do filigranowej wampirzycy.
- Bella. A to- wskazała na bruneta. – Emmett, który jak zwykle zapomniał dodać swoje imię.- szturchnęła go po przyjacielsku.
- Kurczę, Bells, zatrudnię cię jako moją sekretarkę, co?_
- Taka spółka z o.o.- zawtórował a mu z uśmiechem.- To mój mąż, Edward.- miedzianowłosy wampir kiwnął mi ręką i ustąpił miejsca ostatniej nieznajomej.
Długie blond włosy opadały jej do pasa, a uroda musiała zwalać z nóg niejednego.
- Rosalie.- mruknęła. Znałam ten ton, w stylu „Podaj, podnieś, pozamiataj”. O nie, nie ze mną takie gierki. Wykrzywiłam się pogardliwie.
- Saffi.- rzuciła mi lodowate spojrzenie i naburmuszona odeszła.
- Cała Rose, przejdzie jej niedługo.- zapewniła mnie Esme.
Jak dla mnie mogło jej nie przechodzić. Przynajmniej jakaś rozrywka.
- Hej, co powiecie na polowanie?- nieznośną ciszę przerwał Jasper. Wszyscy, łącznie ze mną mieli pod oczami ciemne sińce. Mimo głodu, wzdrygnęłam się na sam dźwięk tego słowa. Nie uszło to ich uwadze, ale najwyraźniej postanowili niczego nie komentować.
- Taaak…o niczym tak nie marzę, jak zapchlony jeleniowaty…- zamruczała Bella.
- Przy odrobinie fartu dostanie ci się zawszona puma.- Emmett roześmiał się tubalnie.
Pragnienie zapiekło mnie w gardle niczym żywy ogień. Szybko zamknęłam oczy, by móc się skupić.
- Hmm…Saffi? Wszystko w porządku?- Jasper najwidoczniej wyczuł, co się ze mną dzieje.
Kiwnęłam głową.
- Pójdziesz z nami?- spytała zaniepokojona Esme. Znów kiwnęłam. Atmosfera trochę się zagęściła, cóż nie oni pierwsi mają mnie za wariatkę.
Wyszłam z domu jako ostatnia i najbardziej przerażona.

Szybko trafiliśmy na pokaźne stadko jakichś jeleni, ale nie byłam nimi zainteresowana. Przysiadła na wystającej skałce, z mocnym postanowieniem, że będę dziś grzeczna. Oni tego nie wiedzieli, ale ja aż za dobrze, że zwierzęca krew wcale nie zaspokoi mojego głodu, może go jedynie rozbudzić. A wtedy zwykle przestaję być miła i powściągliwa.
Westchnęłam ciężko i głęboko, by uspokoić skołatane nerwy.
Moje oczy otworzyły się natychmiast szeroko, a przez ciało przebiegł nagły, gorący dreszcz.

O. Cholera. Tylko tyle zdążyło przelecieć mi przez jeszcze względnie trzeźwy umysł, zanim ciemna, gruba płachta nie zasłoniła go całkowicie. Języki ognia wystrzeliły jak z procy ku mojemu gardłu, trawiąc doszczętnie jakiejkolwiek myśli i zakazy, które sobie narzuciłam.
Najczarniejszy ze scenariuszy właśnie wchodził w życie.
Gdzieś, może nawet w innym stanie mężczyzna odchylił niedbale połę marynarki, by znaleźć zapalniczkę. Strasznie chciało mu się palić, a ta jak na złość wpadła do dolnej przegródki. Szczupłymi palcami przeczesywał przepastne kieszenie, wzbudzając wobec siebie drobne wahania powietrza. U ulgą odnalazł ją w tyle spodni i z lubością odpalił fajkę, jednocześnie wypuszczając powietrze z drgających nozdrzy. To mi wystarczyło.
W jednej chwili zdobyłam wszystkie potrzebne informacje – jeden ciepły dreszcz potem poderwałam się z miejsca. Platynowe loki otaczające moją alabastrową twarz tworzyły coś na kształt aureoli, turkusowe oczy iskrzyły się niebezpiecznie, a nogi wydłużyły tak, że stanowiły teraz grubo ponad ½ wzrostu. Drobne kształty sylwetki zastąpiły kobiece krągłości, tworząc z resztą zmian idealną harmonię. Wciągnęłam powietrze raz jeszcze, rozkoszując się moją przyszłą ofiarą. Tego akurat mogłam być w stu procentach pewna. Biedak nie zdoła mi się oprzeć.
Dlaczego? Otóż stałam się ucieleśnieniem jego najskrytszych marzeń, idealną partnerką. Kochanką na ten wieczór, którą ( o czym będzie myślał, robiąc nam jakiegoś kolorowego drinka w swojej niewielkiej kawalerce) za dwie, trzy niedziele przedstawi rodzicom.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Nie będzie już żadnej niedzieli, kochany.
Rzuciłam się prosto przed siebie, nie dbając, czy ktoś mnie goni, nie miało to nawet sensu, bo i tak nie zdołaliby mnie złapać.
Myśl o pięknym nieznajomym zapełniła całe miejsce w moim umyśle..
Ciepła, słodka krew wprawiająca w ruch cudownie silne młodzieńcze serce, pomyślałam z uśmiechem, niedługo będziesz moje. To grzech tak mącić komuś w głowie.
Maksymalnie skupiona na celu nie usłyszałam początku łomotu towarzyszącego mi od dobrych kilku minut. Dopiero gdy potwornie cuchnący odór zupełnie zastąpił trop niedoszłego przysmaku, zatrzymałam się, warcząc gardłowo. Nienawidzę, gdy przerywa mi się polowanie, ale ten odgłos był wyraźnym zaproszeniem do walki.
Blond włosy natychmiast zmieniły się w krótką, chłopięcą fryzurkę, krągłości ustąpiły miejsca mocnym mięśniom, a oczy zaszły czerwonawą łuną.
Przestawianie się z trybu tropienia na tryb bitwy nie trwało dłużej niż sekundę, cóż ten manewr opanowałam lata temu, gdy moje życie zależało od niego praktycznie codziennie. Nie wyszłam jeszcze z wprawy, pomyślałam z satysfakcją.
Krzaki naprzeciw mnie lekko zafalowały.
Rdzawy wilkołak wpatrywał się we mnie z rządzą mordu. W jego wielkich, czarnych oczach dostrzegłam własne odbicie. Odsłonięte kły, ugięte kolana, pełna gotowość do walki. I do wygranej.
Basior zawarczał dziko, szykując się do skoku. Nareszcie.
Gdzieś daleko rozległy się krzyki.
- Jake, Saffi! Nie!
Za późno. Zaatakowaliśmy jednocześnie.

*

I Jak? xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Moderator
Moderator



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pią 22:03, 04 Wrz 2009    Temat postu:

łał.. Kurde, weź dawaj dalej. Jake? Nasz kochany Jake? Czy mu sie coś stanie? Boże i co na to Nessie?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Init
Administrator
Administrator



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oc./Lbl.

PostWysłany: Wto 19:47, 08 Wrz 2009    Temat postu:

5.



- W sumie…było nawet ciekawie.- głos siedzącego naprzeciw chłopaka brzmiał szczerze.
Niepewnie podniosłam głowę, ale on obdarzył mnie ślicznym uśmiechem.
- Trochę mnie poniosło.- mruknęłam, wykręcając sobie palce. Zgrzytnęły przy tym nieprzyjemnie, ale było to nic w porównaniu do huku, jaki rozległ się parę dni temu, gdy nasze rozwścieczone ciała zderzyły się w powietrzu. Wzdrygnęłam się na samo wspomnienie. Walka nie trwała długo, bo, jak każdy porządny wampir zaaplikowałam napastnikowi solidną porcję jadu, która akurat dla niego była wysoce niebezpieczna.

Prawie tydzień zajęło Carlisle`owi, Edwardowi i Belli doprowadzenie Jacob do stanu używalności, podczas gdy reszta zaczęła patrzeć na mnie, nomen omen, wilkiem.
Z jednym wyjątkiem – Rosalie wprost promieniała radością. Jej anielska twarz posyłała mi codziennie masę uśmiechów. Nie trudno domyślić się, jakim uczuciem darzyła Jacob.
- Nie smuć się.- Emmett szturchnął mnie ramieniem. Niepoprawny optymista. Zwiesiłam głowę.- Ej, bo Jazz weźmie cię w obroty.- pogroził mi palcem.
- To nic nie da…- odparłam zrezygnowana.
Poczułam na sobie czyjś wzrok. To Edward z uwagą przysłuchiwał się naszej rozmowie i najwidoczniej postanowił dołączyć.
- Mogę zadać ci pytanie?- kiwnęłam.
- Widzisz…Jest coś, co nie daje mi spokoju. Twoim talentem jest zmiana wyglądu, tak?
- I dostosowywanie go do sytuacji.- dodałam.
- Słusznie.-zgodził się.- Moim natomiast czytanie w myślach. Jedynym, co może mnie powstrzymać jest tarcza.- wskazał na Bellę.- Jej myśli nie słyszałem od początku. Ale ty nie jesteś tarczą, a mimo wszystko nie jestem w stanie cię wyczuć. Jak to możliwe?
- Masz rację.- poprawiłam niesforny kosmyk i podeszłam do okna.- Powinnam być bezbronna, ale nie jestem. Wszystko dzięki moim braciom. To oni sprawują nade mną pieczę.
- Ale...Zaraz..- Carlisle zamyślił się.- Przecież oni są tysiące kilometrów stąd. A nawet najstarsze, najbardziej utalentowane wampiry nie potrafią aż tak rozszerzać swoich tarcz.
- Ewan potrafi.- rzekłam z niekłamanym podziwem.- dostałam się pod ich skrzydła jakiś czas po…- urwałam, oddychając spazmatycznie.- Po pewnych wydarzeniach. Pokochali mnie jednocześnie, ale nie jako kobietę. Do tej pory byli samotnikami, obieżyświatami, pełnymi własnych marzeń. Jednak, gdy spotkali mnie, ich własne ”ja” wyparowało, zastąpiła je braterska miłość do mnie. nie wiemy, jak to możliwe, ale przysięgli mojemu…- przerwałam na moment, by się opanować.- Mojemu stworzycielowi, że prędzej poświęcą własne życie, niż pozwolą, by mi stała mi się krzywda. Każdy z nich obdarzony jest potężnymi talentami, które na skutek tej dziwnej więzi połączyły się i utworzyły niezniszczalny pancerz ochronny.

Zgromadzone w pokoju wampiry przysłuchiwały mi się z szeroko otwartymi oczami. Pewnie żałowali teraz, że sprowadzili sobie pod dach kogoś takiego, jak ja, no bo jaki przeciętny nieśmiertelny potrzebowałby opieki aż czterech innych gdy sam obdarzony jest umiejętnością idealną do maskowania się. Cóż, ja byłam wyjątkiem.
- Tak więc..- podjęłam opowieść.- Ewan dysponuje tarczą podwójną.- widząc konsternację na twarzach pozostałych, wyjaśniłam.- mentalno fizyczną, chroniącą przed wszelkimi formami ataków.
- Nie słyszałem o czymś takim.- wyszeptał zdziwiony Edward.
- To dosyć skomplikowane.- zamyśliłam się na moment.- Złożony proces polegający na tym, by tarcza była jednocześnie stała i niezniszczalna. Należy osłonić każdą część ciała i dopiero na końcu złączyć to w całość.
- Ale…po co?- Alice aż zesztywniała.
- A no po to, by wpleść w nią inne moce.- uśmiechnęłam się gorzko.- W sumie…Dlaczego mam to opowiadać? Co powiecie na małą prezentację?
Atmosfera w pokoju wyraźnie zgęstniała. Tylko Emmett zerwał się z kanapy z łobuzerskim uśmiechem.
- Piszę na ochotnika!- zawołał.
- Em, nie wiem czy to…- zaczęła drżącym głosem Esme.
- Spoko, mamuśka. – przerwał się, rozbawiony.- To jak? Małe solo za domem?
Wyszczerzyłam zęby.

Wybiegliśmy na dwór, reszta, wyraźnie podenerwowana (Esme, Bella, Rosalie), zaaferowana (Carlisle, Jasper i Edward) i podekscytowana (Jasper, Jake i Alice) podążyła za nami.
Ustawiliśmy się naprzeciwko siebie, na ogromnej polance.
- Nadal taka pewna siebie?- Emmett wykrzywił się szyderczo.
- Zwarta i gotowa. Atakuj.- warknęłam, pewnym siebie głosem.
Nie potrzebował lepszej zachęty. Jego ruchy przypominały trochę czołg, trochę krążownik, a trochę potężny walec drogowy. Zachęciłam go dłonią, by podszedł bliżej, czując jednocześnie ciepły dreszcz, który smagał mój kręgosłup. Uniosłam kąciki ust.
- No, dawa…- Emmet urwał, zatrzymując się gwałtownie. Z miejsca, gdzie stała reszta rodziny dobiegło głośne „Ochhh”.
Ziemia pod naszymi stopami zafalowała lekko i z głuchym trzaskiem rozeszła się, tworząc powiększającą się wciąż szczelinę. Najpierw uniósł się z niej szarawy dym, a po chwili napełniła się złoto-pomarańczową masą. Najprawdziwszą magmą.

Emmett spojrzał na mnie zdezorientowany, ale wyraźnie zaintrygowany. Jednym, dużym skokiem pokonał przeszkodę, ale zbliżał się już z większą rezerwą. Esme oddychała chrapliwie.
Podniosła nieco brodę, czując kolejny dreszcz, a zaraz potem gwałtowny podmuch wiatru, który zmierzwił nasze włosy.
- Ej, ta lawa była lepsza!- zawołał mój napastnik, udając rozczarowanie.
- A proszę cię bardzo!- krzyknęłam.
Niebo nad nami zrobiło się zupełnie czarne.
- Co jest?- mruknął Emmett, podczas, gdy jasna błyskawica przecięła ciemne chmury, a ogłuszający huk, sprawił, że wszyscy nieco się skuliliśmy.
Nagle, nawet dla mnie trochę niespodziewanie cała salwa piorunów uderzyła niecałe pół metra od bruneta. Rosalie jęknęła cicho, a reszta poruszyła się niespokojnie.
- Może już wystarczy, co?- Carlisle zaczynał podzielać ich zdanie.
- Nie!- warknął Emmett, obnażając zęby.- Tylko na tyle cię stać?- krzyknął i z szybkością pocisku ruszył w moim kierunku. Tego się nie spodziewałam.
Potężne uderzenie gorąca chlasnęło mnie w kręgosłup. Zachwiałam się, i upadłam na kolana.
Usłyszałam tylko, jak Cullenowie momentalnie porzucają swoje miejsca, podbiegając do nas, a konkretnie do Emmetta. Moja super tarcza wytoczyła przeciw niemu najcięższe działo.
Zerknęłam przed siebie, oddychając z trudem.
- Em?! Emmett?!- Rosalie rozpaczliwie potrząsała swoim ukochanym, ten zaś leżał na trawie, nieprzytomny, nie reagując na nic.
- Przejdzie mu….Za chwilę.- wszeptałam, a głowy nieśmiertelnych odwróciły się ku mnie.
- Ja..Jak to możliwe?- wybąkał przerażony Carlisle.
- Fabio. Jego umiejętnością jej pozbawianie świadomości.- odparłam, próbując wstać. Czyjeś ciepłe ramiona oplotły mnie w talii.
- Jake?- spojrzał na mnie z niepokojem.
- Jak się czujesz?- spytał.
- Do...Dobrze…
Bez słowa porwał mnie w ramiona. Pochylająca się właśnie nad Emmettem, Bella spojrzała na mnie gniewnie.
- Przestań..Nic mi nie jest..- szepnęłam, ale nie rozluźnił uścisku.- Proszę.

Nadal nic nie mówiąc, wniósł mnie do domu i posadził na jednej z kanap, po czym z nieodgadnionym wyrazem twarzy, szybko wyszedł.
Zwiesiłam głowę. Jeden malutki płomień liznął kręgosłup.

*

tadam xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.twilight2009.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 1 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1