Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Annie
Moderator

Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Czw 19:10, 24 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
No i dobrze, bo blondyni to fajne chłopaki są
Taa, ciekawe co by na to powiedziała mamusia Bellusia i tatuś Edwarduś xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Init
Administrator

Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Oc./Lbl.
|
Wysłany: Pią 19:44, 25 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
ja mam z nimi niestety jakieś złe wspomnienia xD
A dziadziuś Charluś? xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Annie
Moderator

Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Pią 21:15, 25 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Ja mam złe wspomnienia z rudzielcami. ehhh ;|
Taa, i babulka Renulka xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Init
Administrator

Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Oc./Lbl.
|
Wysłany: Pon 19:27, 28 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
14.
- Są w drodze.- Oświadczyła Alice.
Zawarczałam cichutko. Nie ma, co nie bawią się w półśrodki.- Pomyślałam z goryczą.
- Jak blisko?- Zapytał rzeczowo Carlisle.
Zauważyłam, że ściska mocno rękę Esme, ta zaś przytula się do jego ramienia. Obok stali Edward z Bellą, Emmett i Rosalie Jazz z Alice. Nawet Jake jakoś niepewnie tulił Renesmee. Same zakochane pary. Tylko ja, jak jakiś wyrzutek.
Bliskość, która chyba nigdy nie będzie mi dana.
Odetchnęłam ciężko, próbując się uspokoić.
- Tak.- Oczy Alice zrobiły się na moment.- Ale nie ruszają się.- Dodała ze zdziwieniem. Wysłali tu jednego...Nie, jedną...Heidi.- Syknęła.
- To ta, która robi im za przynętę?- Uściśliła Tanya.
- Dokładnie. Tylko, po co?- Alice zerknęła z Edwarda.
- Chcą chyba się dogadać. Nie widzę nic dokładnie. Ktoś wywołuje zakłócenia.
- Afton. Nie jest tarczą, ale potrafi zaburzyć przepływ danych, myśli i temu podobnych.- Wyjaśniłam, przypominając sobie po kolei, czym dysponowali poszczególni członkowie straży.
Zamilkliśmy, wsłuchani w otaczającą nas ciemność. Dochodziła godzina 23, i choć spodziewaliśmy się, że przyjdzie nam walczyć nocą, to jednak samotne przybycie Heidi przerażało mnie bardziej, niż cała straż razem wzięta.
Słodki zapach wampirzycy powoli docierał do domu. Kilka sekund później Edward wyprostował się i spojrzał na Carlisle.
- Pyta, czy może wejść do domu, a jeśli nie, to czy wyjdziemy do niej.- Rzekł głosem wypranym z emocji.
- Rozsądniej było by, gdybyśmy spotkali się na dworze.- Zadecydował spiętym tonem Cullen. Jednocześnie skinęliśmy głowami i po kolei przekroczyliśmy próg.
Heidi czekała na środku podjazdu, jarząc się delikatnie w świetle rzucanym przez okna. Jej czerwone oczy bez zdziwienia omiotły naszą grupę, a skrzyżowane na piersi ręce rozprostowały się. Dygnęła lekko i przemówiła.
- Witajcie. Jestem wysłanniczką Volterry, przybywam w pokojowych zamiarach.- Emmett prychnął. Obdarzyła go wymuszonym uśmiechem.- Wiem, że po ostatnich wydarzeniach.- Zerknęła na stojącą u mego boku Renesmee.- Macie prawo być nieco uprzedzeni, ale teraz jestem tu po coś, co należy do jednego z moich panów.
Zadrżałam. Czyli teraz wychodzi na to, że sama uciekłam, a oni szlachetnie mnie poszukują. Fabio i Napier warknęli gardłowo, wpatrując się w nią z nienawiścią.
- Zapewniam was, że nie mamy złych zamiarów. Naszym celem jest doprowadzenie księżniczki Saphyry do Volterry, i chcemy przeprowadzić to jak najmniejszym kosztem- skinęła do mnie. Zesztywniałam.
- Jesteś pomylona, Heidi, jeśli sądzisz, że dam się, jak to powiedziałaś, doprowadzić do Volterry.- Dodałam do tych słów tyle jadu, ile tylko zdołałam, patrząc jej wyzywająco w oczy.
- Panienko.- Rzekła z lekkim sarkazmem.- Twoje miejsce jest w Volterze. Pan Aro i Pan Kajusz bardzo za tobą...Tęsknią.
Silne ramię Alessia owinęło się wokół mojej tali. Tylko spokojnie.-Wyszeptał mi do ucha.
- Ty...- Warknęłam.
- Jeśli zgodzisz się z nami pójść, obiecuję, że nie stanie ci się krzywda.- Zrobiła krok do przodu i rozłożyła ręce w zapraszającym geście.
- Wiesz, gdzie możesz wsadzić sobie takie zapewnienia.
- Cóż...- Zmrużyła oczy.- Ostrzegano mnie przed takim obrotem sprawy. Pewnie zainteresuje cię fakt, że Pan Marek nie czuje się ostatnio najlepiej.- Jęknęłam cicho, zamierając.- Tylko twój przyjazd mógłby mu pomóc, zważywszy na twoje umiejętności. Ale skoro zapierasz się rękami i nogami przed tym, który cię stworzył i wychował, który chciał dla ciebie jak najlepiej...Nie powinnam się dziwić. Już raz wbiłaś mu nóż w serce, swoją ucieczką.- Uśmiechnęła się ironicznie.
Jednym ruchem wyswobodziłam się z rąk Alessia. Zimna furia ogarnęła każdą cząstkę mojego ciała, a ja, na pół świadoma, rzuciłam się s stronę Heidi.
- Saffi!
Miałam jeden cel - wbić paznokcie w jej, rozerwać na drobne kawałeczki i spalić. Nie obchodziło mnie, jaką cenę za to zapłacę, wszelkie zmysły przestawiły się już na tryb morderczyni. Z dzikim warknięciem rzuciłam się na nią, powalając bez trudu na ziemię i przybliżając twarz do jej twarzy. Oczekiwałam przerażenia, może błagania o litość, Heidi jednak wciąż się uśmiechała.
- Wspaniale, księżniczko. Jeśli chcesz uratować swojego kochasia, to staw się jutro o północy na plaży, przy największym z klifów. Sama.
- Jak...
- Żegnaj, do zobaczenia.- Wyszeptała i zanim się zorientowałam, leżałam na żwirowym podjeździe, a moje dłonie zaciskały się na drobnych kamyczkach. Zmiażdżyłam je, pojękując. Jasna cholera, byłam tak blisko, pomyślałam z rozpaczą.
- Saffi...Co się stało, co ona ci powiedziała?- Jasper postawił mnie z powrotem na nogi.- Alice i Edward nic nie wiedzieli. Pewnie ten Afton...
- Nic, Jazz, nic...- Przerwałam mu szybko, czując na sobie wzrok innych.- Muszę. Muszę pomyśleć.
- Cały dom jest twój.- Głos Carlisle`a drżał.- Idziemy na polowanie, oni nie wrócą, bynajmniej teraz.
Powietrze wokół zawirowało, gdy nieśmiertelni rozpierzchli się w okolicznym lesie.
- Muszę pomyśleć.- Powtórzyłam.
Ale decyzję już podjęłam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Annie
Moderator

Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Pon 19:56, 28 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Kurde.! Zła Heidi! Fuj fuj!
"Nawet Jake jakoś niepewnie tulił Renesmee." No wreszcie ktos mu do rozsądku przemówił!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Bella
Administrator

Dołączył: 03 Mar 2009
Posty: 915
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ostrowiec
|
Wysłany: Wto 14:56, 29 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Boże, ale mam zalefgłości
Muszę szybko je nadrobić ;]
I chyba postaram się zrobić to w ten weekend xd
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Init
Administrator

Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Oc./Lbl.
|
Wysłany: Wto 17:31, 29 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Na tę chwilę zostawiam wam z tym rozdziałem xD Wyjeżdżam i nie wiem dokładnie, kedy będę miała neta, ale mam nadzieję, że wkrótce
Miłego czytania xD
Bella- a tobie powodzenia życzę xD
15.
- Josh, błagam. Jeszcze tylko jedna.- Niebieskie oczy mojego przyjaciela zabłyszczały ze złości.
- Cholera, chcesz, żebym pękł?!- Zaprotestował gwałtownie, gdy podstawiłam mu pod nos drewnianą łyżkę pełną parującego gulaszu. Co, jak co, ale Edward znał się na gotowaniu.
- Dobrze, za mnie.-Powiedziałam, wpychając mu ją do gardła.- Za mamę...- Zrobiłam to po raz kolejny.- Za tatę...- Josh połykał jedną za drugą z głupim wyrazem twarzy. Gdy skończyłam, przełknął głośno, mlasnął i stwierdził.
- Saffi, chyba odezwały się w tobie instynkty macierzyńskie. Czy to normalne?
- Nie marudź. Edward piecze właśnie cynamonowe bułeczki i...
- Już mnie nie ma!- Jęknął i nakrył się kołdrą aż po same uszy.
Zaśmiałam się krótko i wyszłam z pokoju. Josh zdrowiał w oczach, co bardzo mnie cieszyło, bo okazało się, że rany odniósł podczas ucieczki z Volterry, którą podjął, by mnie odszukać. Spędzał teraz długie godziny z Samem, Jakiem`m i Carlisle`em, których jego historia widocznie fascynowała. Był jednym z tych wilków, które przed wieloma laty walczyły z Kajuszem. Ocalał, ale został ubezwłasnowolniony i na rozkaz Volturi trzymano go na zamku. Jako mój prezent zaręczynowy miał zakaz zmieniania się w człowieka, ale cofnęłam go, nie mogąc znieść myśli, że cierpi. Tak nawiązała się nasza przyjaźń, nieraz wystawiana na ogromną próbę. Każdą z nich przeszła zwycięsko. Serce mi drżało, że mogę go już nigdy nie zobaczyć, ale wieczór zbliżał się nieubłaganie.
- Hej, jak się czujesz?- Alice dosiadła się do mnie w salonie.
- Dobrze.- Uśmiechnęłam się lekko. Kto by pomyślał, że kłamanie przyjdzie mi z taką łatwością?- Jeśli nie macie nic przeciwko wybiorę się dziś na małe polowanie, co?- Fabio otworzył szeroko oczy.
- Ty i polowanie? Saf, nie wiem czy to dobry pomysł.
- Chcę spróbować. W razie czego będę krzyczeć.- Pojedyncza zmarszczka na jego czole świadczyła, że nie do końca mi uwierzył, ale chyba stwierdził, że lepiej się ze mną nie kłócić. To do niego niepodobne, pomyślałam.
- Dobrze. Ale uważaj na siebie, proszę.- Przytulił mnie mocno, Wzruszenie ścisnęło mi gardło. Miałam wrażenie, że wie, co zamierzam, ale nie chciał mnie powstrzymywać.
- Masz to jak w banku.- Ucałowałam jego czoło i pobiegłam do kuchni. Z niewiadomych przyczyn stała się ona ulubionym miejscem obrad, i dlatego prawie wszyscy przesiadywali tu, knując coś intensywnie.
- Idę na polowanie.- Oznajmiłam szybko, chcąc uniknąć niewygodnych pytań i wybiegłam na dwór. Już miałam dobrze się rozpędzić, gdy czyjś głos zawołał głośno moje imię. Odwróciłam się. Nessie przyglądała mi się badawczo.
- Gdzie idziesz?
- Na polowanie. Przykro mi, nie mogę zabrać cię ze sobą.- Rzekłam ze smutkiem. Zwiesiła głowę, ale po chwili podniosła ją i drżącym głosem spytała.
- Obiecaj, że nas nie zostawisz. Obiecaj, że nic nie kombinujesz.- Zacisnęła usta, walcząc ze łzami.
- Oh, nie martw się. Niedługo się zobaczymy.- Przycisnęłam ją do siebie.
- Obiecaj.- Powtórzyła surowo.
- Obiecuję.- Westchnęłam, przykładając sobie rękę do serca.- Pasuje?
Kiwnęła w milczeniu głową i odprowadziła mnie zamyślonym spojrzeniem.
Miałam niewiele czasu, niecałe 20 minut, a do klifu było dosyć daleko. Biegłam, co sił, czując w środku narastający strach. Byłam jednak pewna swojej decyzji. Jeśli miałam zginąć to albo z Markiem albo dla niego, innej opcji nie ma.
Wypadłam na jasno oświetloną światłem księżyca polanę. Zdawała się być pusta, ale aż za dobrze wyczuwałam zgromadzone tu wampiry. Przy najbliższym drzewie luźno o nie oparta stała Heidi w towarzystwie Felix`a i Demetri`ego. Wzięłam głęboki oddech i podeszłam do nich bliżej. Uśmiechali się krzywo, niewzruszeni. Mieli przewagę liczebną, bo gdy tylko przystanęłam, zza drzew za moimi plecami wyłonili się Chelsea, Afton i ku mojemu przerażeniu Jane. W ciszy zmierzyli mnie spojrzeniami, ale jakby wciąż czekali. Zirytowana ich powolnością już miałam coś powiedzieć, kiedy poczułam, że zbliża się ten, kogo wypatrywali.
- Ach, nasza kochana Saphyra...- Właściciel tego głosu nie krył podekscytowania. Odwróciłam się na pięcie, by stanąć twarzą w twarz z samym Aro.
- Czego nie mogę powiedzieć o tobie.- Syknęłam w odpowiedzi. Nieśmiertelni warknęli, oburzeni moim tonem.
- Ach, długo czekałem na to spotkanie, a tu niestety, trzeba od razu barć się do roboty.- Rzekł starzec z rezygnacją.
- O czym ty mówisz?- Spytałam na wydechu. Krąg wokół nas zacieśnił się.
- Moja droga, to jasne, że musimy cię najpierw trochę unieszkodliwić, prawda?- Przybrał wyraz twarzy świętego Mikołaja.
- Przykro mi. Widzisz, moi bracia chronią mnie bez względu na to, co o tym myślę.- Odparłam zrezygnowana.
- I tu się mylisz. Możesz w każdej chwili zrzucić to...Jarzmo.- Zaśmiał się.
- Niby, czemu? Żebyście mogli szybciej mnie zabić?- Zapytałam zdawkowo.
- Chcesz przecież ocalić Marka, prawda? To jeden z warunków.- Rzekł spokojnie Aro. Oniemiałam.
- Mam się pozbyć tarczy?- Szepnęłam zszokowana.
- Tak, teraz i tutaj. To pierwszy warunek.- Przypomniał.
- Nie wiem, jak to zrobić.
- To proste.- Powiedział, jakbyśmy rozmawiali o narysowaniu kółka.- Odepchnij ją od siebie, tylko tyle.
Moje ciało przeszedł dreszcz. Weź się w garść, pomyślałam.
Zamknęłam oczy, skupiwszy całą moc na tarczy. Okazała się całkiem podlegać mojej woli. Z łatwością odepchnęłam ją, a ta wydęła się dziwnie i z głuchym "pyk" prysła. Bez niej poczułam się nagle strasznie mała i bezbronna, nie miałam jednak czasu dłużej się nad tym zastanawiać, bo w tym samym momencie Aro krzyknął:
- Jane, czyń swoją powinność.
Atak bólu był tak niespodziewany, że z miejsca zwalił mnie z nóg. Wiłam się, kurczowo zaciskając wargi, by nie krzyknąć. Nie chciałam dać mu satysfakcji, jaką czerpałby z mojego cierpienia.
Nie wiem, ile trwało zanim Jane odwołała swoją moc. Leżałam na ziemi, dysząc ciężko, na pół przytomna. Świadomość odzyskałam dopiero, gdy męski głos, zapewne Felix`a, zwrócił się do Aro.
- Panie, wygląda na to, że ta mała śledziła ją i właśnie chciała donieść reszcie, co robimy.- Starzec przyklasnął żylastymi rękoma.
- Cóż za wspaniała nowina. Dwa w jednym.- Rzucił z radością.
Tylko nie to. Przemknęło mi przez głowę. Alice? Rosalie? Bella? Która?..
Ciche uderzenie tuż obok oznaczało, że i na nią wykorzystano któryś z darów.
- Przepraszam...Saffi, co teraz będzie?
W sekundę atak Jane wydał mi się przyjemnym masażem w upalny dzień. Chłód, jaki ogarnął mnie od środka, sprawił, że na kilka chwil zabrakło mi tchu. Tylko nie ona.
Z trudem odszukałam jej drobną dłoń i ścisnęłam własną. Jęknęła cicho.
- Nessie...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Annie
Moderator

Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Pią 22:06, 02 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Boże! Tylko nie zabijaj mi nessie ani Saffi. przecież Jake by chyba oszalał...!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Init
Administrator

Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Oc./Lbl.
|
Wysłany: Pią 23:21, 02 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Nessie będzie, że tak powiem...Przydatna xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Annie
Moderator

Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Sob 20:25, 03 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Co ty jej zrobisz? :<<<<< Ja tu mam zawał, nie trzymaj mnie w tej cholernej nieświadomości.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Init
Administrator

Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Oc./Lbl.
|
Wysłany: Nie 12:36, 04 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
16.
Walczyłam z powiekami dobre 10 minut, zanim zdołały otworzyć się zupełnie. Przetarłam je energicznie i rozejrzałam się wokół.
Lochy Volterry były najgorszym miejscem na świecie, do jakiego można było trafić. Nie ze względu na wilgoć czy szczury, czy nawet wszechobecny zapach zgnilizny.
Po prostu, nikt jeszcze nie wyszedł z nich żywy. Potrząsnęłam głową, by zebrać myśli. Jako że nie miałam problemów z widzeniem w ciemnościach szybko namierzyłam drobną postać Renesmee. Siedziała w kacie, pochlipując.
- Czego oni od nas chcą?- Szepnęła.
- Po pierwsze, co ty tam robiłaś?- Zapytałam trzęsącym się głosem. Podkurczyła nogi pod brodę.
- Widziałam, że coś jest nie tak, nie mówiłaś prawdy. Pobiegłam za tobą, bojąc się, że będą kłopoty. Chciałam wrócić, ostrzec resztę, ale wtedy Felix...- Urwała, łykając łzy.
- Już dobrze.- Przytuliłam ją.- Ale jeśli wyjdziemy z tego żywe, stawiasz mi coś dużego i drogiego.- Westchnęłam, rzucając okiem na drzwi.- Był tu ktoś, gdy...
- Nie.- Pokręciła głową,
- Cóż, przyjdą po nas niedługo.
Ledwo zdążyłam to wypowiedzieć, szczęknęły zawiasy i w półotwartym przejściu ukazała się głowa Aleca. Uśmiechnął się słodko i gestem poprosił, byśmy wyszły.
Nessie uczepiła się mojego rękawa i opuściłyśmy loch. Niski, ponury korytarz wiódł w górę i nawet gdybyśmy chciały uciekać, nie było gdzie. Znałam te przejścia aż za dobrze, wiedziałam, że prowadzą wprost do Sali Wyroków, która służyła, jako miejsce karania winnych i niewinnych za ich prawdziwe bądź wyimaginowane grzechy.
Warknęłam, czując zapach Aro i Kajusza, ale Alec rozpromienił się i grzecznie przepuścił nas w drzwiach. Nigdy nie lubiłam tego miejsca. Sala Wyroków była wysokim pomieszczeniem z przeszkloną kopułą zamiast dachu.
Jakby kogoś, kto płonie, obchodziło, jaka jest pogoda, pomyślałam z sarkazmem i spojrzałam przed siebie. Między czterema kolumnami ustawiono trzy trony, dwa z nich były zajęte. Aro przyglądał się nam z uprzejmym zainteresowaniem, Kajusz mimowolnie oblizał wargi. Wzdrygnęłam się, Nessie znów jęknęła.
- Miło cię znów widzieć, szwagierko.- Zawołał tubalnie Aro.
- Niedoszła szwagierko.- Uściśliłam.
- Jak na kogoś, kto zginie okropną śmiercią jesteś bardzo pewna siebie.- Zauważył Kajusz.
- Nigdy się was nie bałam. Jesteście tylko bandą starych, bezdusznych dziadów.- Odparłam, wzruszając ramionami.
- A już miałem poprosić Aleca, by oszczędził wam cierpień. - Westchnął z udawanym rozczarowaniem Aro.
- Jasne, bo uwierzę.- Zaśmiałam się. Nie okażę im strachu. Nigdy. Teraz szczególnie.- Gdzie jest Marek?
- Los naszego brata nie powinien cię interesować, o tym jak złamałaś mu serce nie chce cię już znać.- Rzekł Kajusz.
- Kłamiesz.- Warknęłam, po raz pierwszy dając ponieść się emocjom.
- Aro, bracie, nie ma, na co czekać. Rozprawmy się z nimi szybko. Choć osoba naszego gościa...-Spojrzał na Renesmee pożądliwie.- Fascynuje mnie, to jednak nie możemy ryzykować.
- Tak masz rację.- Przyznał Aro.- Felix, Demetri, Afton, Corin? Mogę was prosić? - Niemal natychmiast wywołane wampiry pojawiły się za nim, szczerząc zęby. Po chwili dołączyli do nich Chelsea, Heidi, Jane i Renata.
- Wybacz, że nie zaprosiłem nikogo, kogo byś chciała jeszcze zobaczyć. To wszystko dzieje się tak szybko...- Aro uśmiechnął się triumfalnie.- Dalej panowie, do dzieła.- Nieśmiertelni zasyczeli chóralnie, ale to nie oni pierwsi zaatakowali.
Poczułam, jak Nessie rzuca się do przodu i przez nikogo niezatrzymana wbija palce w ciało Chelsea. Wykorzystując ich zaskoczenie, zamknęłam oczy i niemal błagalnie zwróciłam się do swojej tarczy, by wróciła.
Miałam nadzieję, że skoro mogłam się jej pozbyć, to równie dobrze mogłam ją też przywołać. Znajome ciepło objęło moje ciało tak samo szybko, jak ogień trawiący oblaną benzyną gałąź. Krzyknęłam z radości i czym prędzej wypchnęłam tarczę, by objęła Nessie. W dwóch susach wróciła do mojego boku, dysząc ciężko.
- Jak się spisałam?- Zapytała.
- Koniec z Jacob`em. Bierzesz ślub ze mną. Kocham cię.- Wyszczerzyłam ku niej zęby i mrugnęłam.
- Też cię kocham.
Przed nami Chelsea wiła się w agonii. Renesmee wyrwała jej całe lewe ramię, które trzymała teraz mocno w rękach, tak, więc tamta nie mogła odzyskać w pełni swojej mocy. Zawyła dziko, patrząc na nas z furią.
Pozostałe wampiry, wyraźnie zszokowane nie poruszyły się ze swoich miejsc. Jednak jak na zdziwienie, trwało to o wiele za długo. Nessie też to zauważyła.
- Czemu oni tak stoją...?- Zmarszczyła czoło.
- Chelsea...Chelsea...- Mruczałam.- Oh...Ona...Osłabia bądź wzmacnia więzi międzyludzkie! Są wolni.- Zawołałam, otwierając oczy ze zdumienia. Nessie rozdziawiła usta, zerkając na innych.
Stali tam, z niepewnymi minami, większość jakby mocno zastanawiała się, co tu robi.
Renata zerknęła na mnie i zduszonym głosem zapytała.
- Saphyra, co się dzieje?
Szybko podjęłam decyzję.
- Słuchajcie, oni was ogłupili.- Wskazałam na Aro i Kajusza, którzy zamarli na swoich tronach.- Kto chce być wolnym, niech szybko tu podbiegnie! Moja tarcza was ochroni.- Krzyknęłam. Nie spodziewałam się wielkiego odzewu, ale po chwili wahania z Renatą na czele, dołączyła do nas Heidi i ku mojemu zdziwieniu Felix, Demetri i Corin. Wszyscy mieli tak zagubione miny, że niemal chciało mi się śmiać.
- Nie możesz!- Zawył Aro, zrywając się z miejsca i wybałuszając oczy.
- Catch me if you can...- Zawołałam z kpiarskim uśmiechem.- Słuchajcie, dostajecie po trochę mojej tarczy, tak na zachowanie trzeźwego umysłu. Jeśli chcecie, uciekajcie, jeśli nie, to pomóżcie nam uwolnić Volterrę od tych zgrzybiałych typków.- Nowi sprzymierzeńcy wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
- Za wolność naszą i waszą.- Corin uniósł rękę zaciśniętą w pięść.
- No to do dzieła.- Nessie rozpromieniła się. - A my?- Spojrzała na mnie niepewnie.
- Marek. - Rzuciłam tylko.
*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Annie
Moderator

Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Pon 16:58, 05 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Niee...
Nieee...
Nessie jako superbohaterka!
YEAH!
Kochana! Pisz dalej ;*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Init
Administrator

Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Oc./Lbl.
|
Wysłany: Pon 20:13, 05 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Nie ma to jak odruch bezwarunkowy xD
Na dniach coś dodam;)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Init
Administrator

Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 2526
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Oc./Lbl.
|
Wysłany: Czw 19:40, 08 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
17.
Długie korytarze pałacu zlewały się w jedną szaro burą masę, gdy z niemal z szybkością światła przemierzałyśmy je ramię w ramę. Z prawego skrzydła dochodziły wyraźne odgłosy walki.
- Jak sądzisz, to nasi?- Renesmee zawahała się.
Przyśpieszyłam, wyczuwając znajomą woń.
- Do boju, księżniczko!- z jednej z bocznych nisz zamachał do mnie ciemnowłosy wampir.
- Santiago! - Wykrzyknęłam, zatrzymując się.- Nie wiesz, gdzie może być Marek?
- Nie byłem dopuszczany do tych informacji. Przezornie zatrudnili do tego Jane i Aleca.- Dodał z grymasem.
Zasyczałam.
- Nimi też się zajmę.
Kiwnął mi głową, dając do zrozumienia, że biegnie pomóc tamtym.
- Powodzenia!- Zawołał i zniknął.
Przez chwilę biegłyśmy w ciszy.
- Saffi?- Nessie uśmiechnęła się lekko.
- Tak?
- Czy my właśnie niszczymy Volterrę?
- Nie, kochana. My tu przejmujemy władzę.- Zaśmiałam się krótko.- Cholera. Jane.- Warknęłam, bezbłędnie wychwyciwszy jej zapach.- Biegiem. Musimy ją złapać.- Renesmee przyspieszyła, zrównując się ze mną.
- Och.- Jęknęła.
Znalazłyśmy się na tyłach pałacu. Był to ogromny ogród, z niewielkim jeziorkiem w środku, zadaszony i gęsto zarośnięty drzewami ozdobnymi.
Kiedyś uwielbiałam to miejsce, teraz jednak czułam się tu bardzo nieswojo.
- Wyłaź Jane, i tak cię dorwę.- Krzyknęłam.
- Nie mam zamiaru się chować, ty...- Wyłoniła się powoli zza krzaku róż. Jej anielską twarzyczkę rozświetlił cudowny uśmiech, a ja poczułam coś na kształt ostrzy noża wbijających się w każdy milimetr tarczy.
- No patrz, nie udało się.- Zachichotałam.
Napięła mięśnie, koncentrując się jeszcze bardziej.
- Mów, gdzie jest Marek...- Wyszeptałam z furią. Mimowolnie drgnęła, bo jakby nie patrzeć jakiś czas temu był już niemal moją podwładną.
- Straciłaś go...Straciłaś go na zawsze.- Warknęła, a jej oczy zrobiły się nagle puste.
- Co jest? Alec?- Odwróciłam się gwałtownie.
Brunet przyglądał się nam z kpiarskim uśmiechem.
- Ona zawsze za dużo gada i uważa się za niewiadomo, kogo...- Zauważył cicho.
Zgłupiałam. Przecież oni zawsze byli nierozłączni. Diabelskie Bliźnięta i te sprawy.
- Alec, po której stronie stoisz?- Zapytałam ostrożnie.
Mrugnął, zaskoczony.
- To ty nic nie wiesz?
- A co mam wiedzieć?
- Że Marek...- Urwał, wbijając wzrok w północną wieżę.- Nie ma teraz na to czasu. Chodźcie.
- A…ona?- Zapytała niepewnie Nessie.
- Siostrzyczce przyda się chwila relaksu.- Splunął ze złością.- Za mną.
Ruszyłyśmy za nim, ale gdy zerknęłam na Renesmee, na jej twarzy zobaczyłam wahanie. Sama też je odczuwałam. Podczas pobytu w zamku, Alec nigdy nie był ani przeciw ani za mną. Po prostu był. To raczej jego piekielna siostra dawał mi się we znaki.
Zanim się zorientowałam, znaleźliśmy się w mojej dawnej sypialni. Z rozrzewnieniem spojrzałam na ogromne łoże w baldachimem, kunsztownie tkane dywany, zasłony i pokrycia mebli. Delikatnym ruchem starłam kurz leżący na komodzie, gdzie jeszcze tak niedawno, jak dla mnie, trzymałam drogocenne suknie.
- Po pierwsze. Nie wiem, gdzie jest Marek.- Alec westchnął ciężko.
Odwróciłam się gwałtownie.
- Coś mu zrobili?!
- Pamiętasz Morgan?- Kiwnęłam głową. Morgan była zamkniętą w sobie członkinią straży przybocznej. Posiadała straszny, nieporównywalny do niczego dar. Jeden ruch wystarczył, by zamieniła kogoś w kamień. I to dosłownie. Posągi, którymi zachwycali się niczego nieświadomi turyści, były w rzeczywistości prawdziwymi ludźmi bądź wampirami, skazanymi na przemianę w marmur.
Zachwiałam się.
- Sugerujesz, że...
- Morgan dostała rozkaz, by go uspokoić. A później...- Skrzywił się.- Zabili ją.
- Co?! - Zawyłam. Nessie podbiegła i otoczyła mnie ramieniem. Trzęsąc się i łkając nie mogłam sklecić nawet zdania.
- Saffi...Nie płacz. Wymyślimy coś, znajdziemy i zmienimy go z powrotem...- Szepnęła.
Podniosłam głowę, a ból na mojej twarzy poraził ją, tak, że automatycznie odskoczyła.
- Tylko Morgan mogła go zamienić w kamień...I tylko ona była w stanie to odwrócić.
Oczy Nessie zaszły łzami.
- N…Nie...
- Przegrałam...- Wyszeptałam głosem nabrzmiałym od bólu.- Przegrałam w samym centrum wygranej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Annie
Moderator

Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 1835
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Pią 16:04, 09 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
czemu tak komplikujesz, zawsze? ;<<<<<<<<<<<<<<<<<<<
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1
|
|